Zaledwie kilkanaście kilometrów od Brodnicy, w idyllicznym krajobrazie tamtejszego pojezierza, nieopodal lokalnej drogi we wsi Grzmięca, stoi niepozorny budynek.
Tymczasem jest to miejsce niemal magiczne, bo właśnie tu od trzech lat działa ośrodek wylęgu i podchowu jesiotra ostronosego, który kiedyś pływał i rozmnażał się w naszych rzekach, ale niestety wyginął wiele lat temu i wydawało się, że tak już pozostanie. Jednak dzięki temu ośrodkowi (i jeszcze dwóm: w Pieczarkach koło Giżycka oraz w Szczodrym koło Wrocławia) jest szansa na odwrócenie wyroków historii.
To tam, bez żadnego rozgłosu trwają – pionierskie w Europie starania o powrót rodzimego gatunku jesiotra do naszych rzek i wód Bałtyku, czyli mówiąc górnolotnie, do macierzy.
Fachowo proces ten nazywa się restytucją jesiotra ostronosego, który jest chyba najbardziej niezwykłą rybą łowioną u nas ongiś masowo przez rybaków. Jej powrót ma ogromne znaczenie, bo ta ryba, dorastająca do wagi kilkuset kilogramów i kilku metrów długości, mająca diaboliczny wygląd, kiedyś odgrywała ogromną rolę w ekosystemie i gospodarce. Wykorzystywano jej mięso jak i ikrę – czyli kawior.
Ponieważ była tajemnicza i wielka, a także ze względu na jej wygląd, stała się również bohaterką wielu legend i baśni, w których zazwyczaj przypisywano jej wielką mądrość i siłę. Niestety w latach 60 nasze rodzime jesiotry zniknęły zarówno z Bałtyku, w którym żyły oraz z rzek środkowej Europy, w których odbywały tarło. Stało się tak z powodu nadmiernego ich odłowiania oraz w wyniku zanieczyszczenia wód i stawiania na rzekach różnego rodzaju budowli uniemożliwiających im dopłynięcie na tarło. Pojawił się jednak pomysł odrodzenia ich populacji i ich powrotu do naszych wód a następnie na nasze stoły. Jego ojcem jest profesor Ryszard Kolman, z olsztyńskiego Instytutu Rybactwa Śródlądowego, który stworzył autorski projekt technologii rozrodu i "podchowu" jesiotra ostronosego.
Zanim jednak do tego doszło, polscy naukowcy musieli najpierw przeprowadzić długoletnie "śledztwo", które miało na celu ustalenie, jaki to właściwie gatunek jesiotra zamieszkiwał w Bałtyku i wpływał na tarło do naszych rzek, jak i rzek płynących przez sąsiednie kraje.
Było to konieczne, bo niestety przed wyginięciem tej ryby nie przeprowadzono takich badań, a w Polsce ostatniego jesiotra złowiono w 1965 roku w Wiśle pod Chełmnem. Warto przy tym wspomnieć, że był to prawdziwy okaz mierzący prawie trzy metry i ważący 135 kilogramów.
Po raz ostatni nadzieja na to, że bałtycki jesiotr jednak przetrwał w naturze, pojawiła się jeszcze w 1996 roku, kiedy u wybrzeży Estonii złowiono także jesiotra olbrzyma. Poddano go wnikliwemu badaniu, w tym pobrano także próbki do sprawdzenia kodu DNA. Był to pierwszy złowiony w Bałtyku jesiotr badany tą metodą. Wynik był niestety dla wszystkich nieprzyjemnym zaskoczeniem. DNA wskazało, że ryba miała rodowód amerykański. Uznano, że jej obecność w Bałtyku była tylko dziełem jakiegoś przypadku.
Tak więc trzeba było podjąć innego rodzaju poszukiwania "naszego" gatunku jesiotra. Sprawdzono wszystkie dostępne o nim informacje, w tym zbadano np. ości znalezione podczas prowadzenia różnych wykopalisk archeologicznych, analizowano dawne ryciny i opisy, a nawet trzeba było wspiąć się na wieżę ratusza w jednym z pomorskich miasteczek, by przebadać znajdującego się tam zasuszonego jesiotra, który od kilkuset lat pełnił rolę wiatrowskazu.
Naukowcy ostatecznie dowiedli, że u nas występował jesiotr ostronosy, a obecnie najbliższym jego "krewniakiem" jest jesiotr nadal żyjący w wodach dalekiej Kanady. Było to zaskoczeniem, bo początkowo spodziewano się raczej, iż bliższe będzie pokrewieństwo z jesiotrem zachodnioeuropejskim lub rosyjskim. Ustalono przy tym, że jesiotry, które obecnie czasami wpadają w sieci bałtyckich rybaków są zbiegami z hodowli śródlądowych oraz, że są to zupełnie inne – "obce" i najczęściej egzotyczne gatunki. Znaleziono wśród nich m.in. okazy jesiotra syberyjskiego, sachalińskiego, zachodnioeuropejskiego, sterleta, łopatonosa lub krzyżówki innych gatunków jak np. bester.
Naukowcom z olsztyńskiego Instytutu Rybactwa Śródlądowego, którzy chcieli przywrócić naszym wodom rodzimego jesiotra, nie pozostało więc nic innego niż skorzystać do tego celu z ikry jesiotra kanadyjskiego.
Nie budziło to ich entuzjazmu, bo ten gatunek jest niezwykle trudny do utrzymania w hodowli. Wymaga np. pokarmu o najwyższej jakości, jest niezwykle wrażliwy na skład chemiczny i temperaturę wody. Na dodatek bardzo późno uzyskuje zdolność do rozrodu, bo samce mogą rozmnażać się w wieku 12 lat, a samice muszą mieć aż 14 lat. Dopiero osiągające ten wiek osobniki opuszczają morze i wpływają do rzek, by odbyć tarło i złożyć ikrę. W warunkach sztucznej hodowli oznacza to, ni mniej ni więcej, że co najmniej przez kilkanaście lat trzeba je trzymać w zbiornikach hodowlanych. To jest bardzo kosztowne i niestety zdarza się też, że nawet mały błąd dotyczący temperatury wody, czy nieznaczne zanieczyszczenie pokarmu dla narybku (musi to być plankton artemii – polska nazwa solowiec), który jest bardzo kosztowny, prowadzi niestety do szybkiej zagłady hodowli.
Restytucja jesiotra jest więc ogromnym wyzwaniem, aby była możliwa, zbudowano właśnie m.in. ośrodek w Grzmięcy. Koszt budowy tego lśniącego czystością i bardzo nowoczesnego ośrodka zlokalizowanego koło Brodnicy, wyniósł prawie 4 miliony złotych. Dwa miliony zł przekazał na nią Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, do tego doszła dotacja z Ekofunduszu. Poważny udział w tym przedsięwzięciu miał także gospodarz obiektu, toruński Oddział Polskiego Związku Wędkarskiego, któremu prezesuje Mirosław Purzycki.
Ośrodek korzystał również z pieniędzy z programów pomocowych dla rybactwa, których rozdysponowaniem zajmuje się Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
W ramach realizowanego przez ośrodek w Grzmięcy programu powrotu jesiotra do naszych rzek i Bałtyku planuje się wyhodowanie 50 tys. sztuk narybku jesiotra rocznie. Taka ilość wystarczy na stopniowe zarybienie najpierw Drwęcy, Wisły a później także Drawy. Niestety do wielu innych naszych rzek, w tym do górnej Wisły i jej dopływów, jesiotr nie może powrócić, bo uniemożliwia to np. tama postawiona we Włocławku.
Z Kanady zapłodnioną ikrę jesiotra ostronosego sprowadzać się będzie do Grzmięcy i dwóch pozostałych polskich ośrodków jego hodowli, aż do czasu wyhodowania w nich własnych tzw. tarlaków. Z nich uzyskamy "wylęg", a następnie narybek, który popłynie do Bałtyku.
Tam po kilkunastu latach jesiotry osiągną dojrzałość płciową i powrócą w miejsce swojego narodzenia lub wpuszczenia, by odbyć tarło już bez pomocy ze strony ludzi. To będzie oznaczało odtworzenie naturalnego cyklu ich rozrodu i wtedy będzie można mówić o prawdziwym powrocie jesiotrów do naszych wód.
Na ten moment trzeba będzie niestety jeszcze poczekać wiele lat, bo np. z dotychczas wyhodowanych w Grzmięcy jesiotrów, najstarszy ma "tylko" ok. 12 lat i ok. 2 metrów długości. Na razie nie jest nawet jeszcze możliwe ustalenie jego płci, bo jest na to po prostu zbyt młody. Jak się jednak już ten cykl naturalnego rozrodu rozpocznie, to jesiotry ostronose, które żyją przeciętnie ok. 80 lat, będą często gościły w naszych rzekach, bo one w odróżnieniu np. od łososi, które odbywają tarło raz i zaraz giną, mogą udawać się na tarło wielokrotnie.
Arkadiusz Mierzejewski, kierownik ośrodka jesiotrowego w Grzmięcy, poinformował, że do Drwęcy, wypuszczono na razie kilkanaście małych jesiotrów ostronosych, którym wszczepiono hipy z nadajnikami telemetrycznymi. Ryby te od razu popłynęły w dół Drwęcy, a następnie Wisłą dopłynęły do morza Bałtyckiego. Naukowcy najpierw obserwowali wędrówkę tej populacji, a teraz starają dowiedzieć, jak jej się "powodzi" w morzu.
Polscy entuzjaści powrotu jesiotrów (bo chyba tylko tak można ich określić biorąc pod uwagę ile czasu i wysiłku poświęcają tej sprawie, otrzymując tylko niewielkie wsparcie finansowe z zewnętrz) starają się też zainteresować swoimi osiągnięciami środowiska naukowe w innych krajach. Przede wszystkim liczą na współpracę i środki finansowe z Niemiec, skąd dochodzą głosy o potrzebie powrotu jesiotra m.in. do Odry. Nasze badania obserwuje też Litwa, która myśli o powrocie tej ryby do Niemna i Wilii. Arkadiusz Mierzejewski, wspierany przez prezesa Mirosława Purzyckiego, liczy również na to, że jesiotr zostanie wpisany na "specjalną listę" Helcomu, co pozwoli skuteczniej promować powrót tej ryby do akwenów środkowej Europy oraz uzyskać pieniądze na prowadzenie dalszych prac zarówno z funduszy Unii Europejskiej jak i z krajów sąsiedzkich, wyrażających zainteresowanie możliwością skorzystania z efektów pracy polskich naukowców.
Na całym świecie podjęta przez Polskę próba restytucji jesiotra jest obserwowana z ogromną uwagą, tymczasem w naszym kraju o tym mało się mówi. Także wiedza o "naszym" jesiotrze i jego znaczeniu w ekosystemie i gospodarce jest znikoma. Mało kto wie, że ta ryba żyjąca m.in. w Wiśle i w Zatoce Gdańskiej była kiedyś powszechnie sprzedawana na targowiskach i bazarach całej Polski, a nasza Wisła była jesiotrowym "eldorado" w skali europejskiej.
Tylko w 1897 roku w okolicach jej ujścia złowiono około 130 tysięcy kilogramów tych ryb. Jesiotry od wieków gościły, nie tylko na polskich stołach, zarówno w chłopskich chatach jak i pałacach arystokracji.
Z uwagi na ich pokaźne rozmiary zwykle do sprzedaży rąbano ją na kawałki lub cięto na grube plastry. Co ciekawe kawior pozyskiwany z jesiotrów złowionych w Wiśle był sprzedawany do wielu krajów, a już zapewne największą niespodzianką jest to, że właśnie stąd pochodziła większość dostaw tego rarytasu na dwór carski w Petersburgu.
W roku 1864 r. A.Wałecki tak opisywał ceny ryb na warszawskim rynku: jesiotr rąbany za 1 funt w kwietniu 50-40 gr, w maju 1- 24 gr w czerwcu 20-15 gr. W jesieni cena mniej zmienna, w październiku 30-40 gr. Szczupak, na sztuki ważący po 2-2 1/1 za funt, bardzo duże po 3 złote i po pół rubla za funt, drobniejsze 1-3 funtowe zł 1 gr. Węgorza żywego sprzedaje się na oko sztukami, ważący około 3 funtów 4 zł.
Sum sprzedaje się rabanu jak jesiotr, cena zależnie od pory i obfitości od 36 gr. do 24 gr. za funt. Z tej relacji widać, że jesiotr wcale nie był rybą drogą i było go na rynku pod dostatkiem, a jego ginięcie zaczęło się dopiero na początku XX wieku. Obecnie potentatem w dostarczaniu tej ryby na rynki całego świata są Chiny, które na wielką skalę prowadzą hodowle jesiotrów japońskich.
Źródło: Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, fot. sxc.hu