Dla wielu spośród obecnych 30 i 40 latków Święta Bożego Narodzenia kojarzyły się z dwoma rzeczami – szynką, której nie mogliśmy jeść cały rok i duńskimi kolorowymi klockami. Okazuje się, że o ile klocki nadal mogą gościć w naszych domach, to szynka znów może stać się towarem deficytowym.
Na przestrzeni lat 2006-2021 w Polsce „ubyło” około 8 milionów świń
Choć Polska cały czas jest kojarzona z pyszną szynką i kiełbasą, to sytuacja hodowców trzody chlewnej nie przedstawia się tak różowo. Według danych GUS od 2006 roku pogłowie trzody stale się zmniejsza. Na przestrzeni lat 2006-2021 w Polsce „ubyło” około 8 milionów świń. Jeszcze bardziej alarmujący jest spadek pogłowia loch, przez co nie możemy liczyć na odbudowę stad. Sytuacja ta sprawia, że na polskim rynku dochodzi do coraz większej liczby konfliktów pomiędzy hodowcami, a producentami mięsa, ponieważ ci ostatni krajowe niedobory uzupełniają importem trzody z zagranicy. Do niedawna jednym z głównych dostawców była Dania. Do niedawna, ponieważ duńska strategia rozwoju branży do 2050 roku przewiduje ograniczenie eksportu trzody i zwiększenie eksportu gotowych produktów. Sytuacja staje się jeszcze poważniejsza, ponieważ strategią zajmuje się również duński parlament. Skutkiem może być brak surowca na polskim rynku, a zagrożeni są już nie tylko hodowcy, ale również producenci mięsa.
Planowane jest zmniejszenie eksportu żywych zwierząt
– Zmiany zachodzące w branży mięsnej w poszczególnych krajach to efekt prób dopasowania się do nowych wytycznych i przepisów wprowadzanych przez Komisję Europejską – mówi Piotr Włodawiec radca prawny oraz hodowca trzody chlewnej – Działania podejmowane przez Danię, przyjęły bardzo konkretny wymiar strategii rozwoju i zmian jakie powinny w niej zajść aż do roku 2050. Elementem, który może i powinien zwrócić uwagę hodowców i producentów trzody, ale także konsumentów, jest planowane zmniejszenie eksportu żywych zwierząt. To może być związane z dążeniem duńskich producentów do zwiększenia dobrostanu zwierząt, ograniczeniem czasu trwania transportu i odległości, na którą przemieszczane są zwierzęta. Oczywiście takie działanie będzie miało wpływ na polski rynek, bo w celu zapewnienia ciągłości produkcji należy zwiększyć krajowe pogłowie przewidując ograniczenie importu żywych zwierząt. Polska nie jest pod tym względem samowystarczalna. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, być może już niedługo nie będziemy mogli jeść typowo polskich produktów wieprzowych.
Taką ocenę sytuacji potwierdzają również eksperci Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.
– Lista problemów hodowców i producentów wieprzowiny jest bardzo długa i trwa już od wielu lat – wyjaśnia Katarzyna Skrzymowska kierownik biura UPEMI – Pierwszym, najbardziej znanym czynnikiem jest ASF, czyli afrykański pomór świń. Ma on wpływ nie tylko na rynek wewnętrzny, ale blokuje również eksport polskiej wieprzowiny. O tym, jak duża jest skala problemów najlepiej świadczą liczby. Z danych przedstawianych przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że w styczniu 2022 w Polsce zarejestrowanych było 70 tys. stad trzody chlewnej a w październiku br. już tylko 59,2 tys. W porównaniu z początkiem 2021 roku ich liczba zmniejszyła się o ponad 32%. W 2021 roku dziennie znikało blisko 100 stad świń. W trzecim kwartale tego roku dziennie ubywały około 24 stada. Każdy może więc zauważyć z jak dużym wyzwaniem mamy do czynienia.
Częściej upadają gospodarstwa o małej liczebności stad
Według Piotra Włodawca powinniśmy wyciągać wnioski z kryzysów branży trzody chlewnej z jakimi miały lub mają do czynienia kraje Europy Zachodniej. Jako przykład podaje Hiszpanię, która przez wiele lat zmagała się z problemem ASF. Zmusiło to samą branżę, jak i decydentów do zmiany podejścia do hodowli świń. Wszystkie dane ekonomiczne potwierdzają, że ze zmianami na rynku są wstanie poradzić sobie większe gospodarstwa, w których jednostkowe koszty produkcji są niższe. Dane publikowane przez firmę Gobarto pochodzące z 2022 roku pokazują, że stado w Niderlandach jest średnio 19 razy większe, a w Danii – 26 większe niż w Polsce. Jeśli odniesiemy się do liczby upadających gospodarstw i odniesiemy je do wielkości stad, widać wyraźnie, że zdecydowanie częściej upadły gospodarstwa o małej liczebności stad. Zlikwidowane zostało co drugie gospodarstwo ze stadem do 10 sztuk oraz co czwarte ze stadami liczącymi od 11 do 100. Problem ten dotknął jedynie 15% gospodarstw powyżej 100 sztuk w stadzie. Różnicę widać gołym okiem, a ekonomia wydaje się nieubłagana. Duży może więcej.
Nagrody w Konkursie Internetowym „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne 2022” rozdane!
Potrzebny jest długofalowy plan ratowania
Hodowcy oraz eksperci UPEMI zaznaczają, że najważniejszy w tym momencie jest długofalowy plan ratowania, a następnie rozwoju polskiej trzody chlewnej. Obecna sytuacja sprawia, że rok do roku wydajemy miliardy złotych na import świń, włączając w to prosięta i warchlaki. Dla samej branży jak i konsumentów zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby tak duże środki zasilały polskich hodowców, umożliwiając im realizację niezbędnych inwestycji. Równie istotne jest też to, aby polityka administracji rządowej zdecydowanie wcześniej dopasowywała się do zmian zapowiadanych przez Komisję Europejską w zakresie zwiększania dobrostanu zwierząt oraz ochrony środowiska. Zmiany te nadchodzą wielkimi krokami i raczej nikt nie będzie wstanie ich powstrzymać. Zdecydowanie lepiej jest więc zapobiegać niż leczyć, tak aby za kilka lat na świątecznych stołach nadal mogła gościć polska, tradycyjna szynka.
Źródło: UPEMI