Polska jednym z państw najbardziej narażonych na kryzys wodny

Przez ograniczone zasoby wody pitnej Polska jest jednym z państw najbardziej zagrożonych kryzysem wodnym, który postępuje wraz ze zmianami klimatycznymi. W największym stopniu cierpią na tym przemysł i rolnictwo.

Aby przeciwdziałać skutkom suszy, konieczne jest m.in. pilne zwiększenie poziomu retencjonowania wód i przywracanie naturalnych meandrów rzek. – Musimy pochylać się nie tylko nad problemem ilości wody, ale również jej jakości – podkreśla Mateusz Grygoruk z warszawskiej SGGW.

Polska jednym z państw najbardziej narażonych na kryzys wodny
Polska jednym z państw najbardziej narażonych na kryzys wodny foto: pixabay.com

– Kurczenie się zasobów wodnych Polski wynika z nierównomierności opadów, które coraz częściej dotykają nasz kraj. Jest ona spowodowana najprawdopodobniej postępującymi zmianami klimatu i przejawia się tym, że średnio w roku pada praktycznie tyle samo, natomiast bywają okresy, kiedy tego deszczu jest bardzo dużo, oraz takie, kiedy przez długi czas nie ma go w ogóle. Właśnie takie nierównomierne rozłożenie opadów powoduje problemy z gospodarowaniem wodą – mówi agencji Newseria Biznes dr hab. Mateusz Grygoruk, profesor Katedry Inżynierii Wodnej na Wydziale Budownictwa i Inżynierii Środowiska w SGGW, współautor ekspertyzy naukowej „Woda w rolnictwie”.

Polska jest jednym z najuboższych w wodę krajów w Europie.

Tylko Czechy, Malta i Cypr mają jej mniej w przeliczeniu na mieszkańca. Tymczasem statystyczny Polak bezpośrednio zużywa ok. 92 litrów wody dziennie, ale jego ślad wodny (woda zużywana pośrednio, w konsumpcji towarów i usług) wynosi już prawie 3,9 tys. litrów – pokazują dane opracowane przez Fundację Aeris Futuro i Rankomat.pl. Według Global Compact Network Poland i danych GUS w Polsce największy udział w zużyciu wody ma jednak przemysł (ok. 72 proc.), który mocno wyprzedza sektor komunalny (18 proc.) oraz rolnictwo i leśnictwo (10 proc.). Woda pobierana na potrzeby gospodarki i ludzi w około 80 proc. pochodzi z zasobów wód powierzchniowych, a pozostałe 20 proc. – to woda podziemna.

– Zmniejszanie się zasobów wodnych dostępnych dla gospodarki i rolnictwa jest widoczne w całym kraju i powodowane wieloma czynnikami, np. nadmiernym zużyciem wody poprzez naśnieżanie w niektórych miejscach Polski, szczególnie w górach. Ale głównym użytkownikiem wody jest przemysł i rolnictwo, które równomiernie w całej Polsce potęgują zjawisko braku wody w dużej skali – mówi profesor SGGW.

Średnia w Europie jest prawie trzykrotnie wyższa niż w Polsce

W Polsce na jednego mieszkańca przypada rocznie około 1,8 tys. m³ wody, ale w okresach suszy jej ilość spada nawet do 1,1 tys. m³. Średnia w Europie jest prawie trzykrotnie wyższa i wynosi ok. 5 tys. m³. Tymczasem próg 1,7 tys. m³ na osobę jest granicą „stresu wodnego”, czyli zagrożenia deficytem wody – wynika z ekspertyzy „Woda w rolnictwie”, opracowanej z inicjatywy Koalicji Żywa Ziemia we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla i WWF Polska. Eksperci alarmują w niej, że problem suszy, wysychania rzek, obniżania się poziomu wód gruntowych i nawracających niedoborów wody w wodociągach z roku na rok się zaostrza. W ciągu ostatnich kilku lat poziom wód gruntowych w Polsce obniżył się o dwa metry.

Z analiz PGW Wody Polskie (wykonanych na potrzeby planu przeciwdziałania skutkom suszy) wynika, że zagrożonych występowaniem suszy rolniczej jest 45 proc. wszystkich terenów rolnych i leśnych w Polsce, przede wszystkim na terenie województwa wielkopolskiego, części kujawsko-pomorskiego, lubuskiego oraz Mazowsza. Z kolei zasięg obszarów zagrożonych suszą hydrogeologiczną stanowi 35,6 proc. powierzchni całego kraju.

Do rosnącego zagrożenia przyczyniają się nie tylko zmiany klimatyczne, lecz również przede wszystkim działalność człowieka.

Tereny zlewni – czyli obszary, z których woda spływa ciekami do jednego zbiornika, jak np. morza, rzeki i jeziora – zostały silnie przekształcone przez człowieka i nieprawidłowo zmeliorowane. To w połączeniu z gwałtownymi deszczami, przedłużającymi się okresami suszy i wadliwymi działaniami hydrologicznymi powoduje, że większość wody przepada bezpowrotnie wraz ze spływem powierzchniowym.

– Przez ostatnich kilkadziesiąt lat w Polsce i w zasadzie w całej Europie regulowano rzeki, co powoduje wiele problemów gospodarczych dopiero po jakimś czasie. Teraz widzimy, że te wyprostowane i skrócone rzeki bardzo silnie erodują i mówiąc kolokwialnie, ściągają wody z obszarów przyległych do siebie, odprowadzając ją dalej. W efekcie mamy mało wody w krajobrazie – wyjaśnia dr hab. Mateusz Grygoruk. – Główną metodą zwalczania tego problemu jest próba przywracania rzek do stanu dobrego przyrodniczo, czyli np. przywracanie meandrów, spowalnianie odpływu w rzece. Oczywiście w pewnych okresach może to powodować niekorzystne skutki, np. lokalne podtopienia, ale Unia Europejska i wspólna polityka rolna dysponują narzędziami i instrumentami finansowymi, które mają takie problemy rozwiązywać. Celem tych działań jest zatrzymanie jak najwięcej wody w krajobrazie, żeby nasze rzeki, rzeczki i strumyki były pełne.

Jednym z narzędzi w walce z niedoborami wody jest retencja wód.

Jak podają Wody Polskie, obecnie w Polsce utrzymuje się ona na poziomie około 6,5 proc, co oznacza, że gromadzimy ok. 4 mld m³ wody. Dla porównania w Hiszpanii poziom retencji sięga ok. 40 proc. Aby zgromadzone zasoby wodne zaspokoiły wszystkie potrzeby ludzi, gospodarki i środowiska, retencja w Polsce powinna być przynajmniej dwa razy wyższa niż obecnie. Zgodnie z przyjętym w ubiegłym roku przez rząd Programem Rozwoju Retencji jej poziom ma wzrosnąć do 15 proc. w perspektywie 2027 roku.

Takiej suszy hydrologicznej wiosną nie mieliśmy w historii

– Działania, które powinniśmy podjąć, aby próbować ograniczać problemy wodne naszego kraju, to przede wszystkim odtwarzanie naturalnych stref retencjonujących wodę, próba przywracania rzek do stanu sprzed ich przekształcenia i przede wszystkim wprowadzanie technologii, które pozwalają na ograniczanie dostawy ścieków do wód – zarówno ze źródeł punktowych, jak np. przemysł, jak również ze źródeł rozproszonych, chociażby z rolnictwa – ocenia ekspert SGGW.

Rolnictwo odpowiada za ilość i jakość wody

Jak podkreśla, problem stanowi w Polsce nie tylko ilość, ale i jakość dostępnych zasobów wodnych. Za to też w dużej mierze odpowiedzialne jest rolnictwo.

– Problem jakości wody wynika najczęściej z tego, że w pewnych okresach mamy w rzekach niewiele wody, czyli mamy mało rozpuszczalnika, a dostawa zanieczyszczeń z obszarów np. rolniczych jest cały czas na podobnym poziomie. To powoduje, że w okresach niżówek stężenia zanieczyszczeń w wodach są po prostu większe – wskazuje dr hab. Mateusz Grygoruk.

Eksperci podkreślają, że zanieczyszczenia wód ze źródeł rolniczych są obecnie jednym z największych zagrożeń dla rzek i mórz, w tym dla Bałtyku, a jedyną metodą poprawy jakości wód są właściwe uwodnienie i odpowiednio utrzymana roślinność bagienna nadrzecznych bagiennych stref buforowych.

Zostaw komentarz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

300 tysięcy złotych dla gospodarstw poszkodowanych przez powódź. Ruszył nabór wniosków

Rolnicy, którzy ponieśli straty spowodowane przez powódź, od 22 listopada do 30 grudnia 2024 r. mogą składać wnioski o przyznanie wsparcia na Inwestycje odtwarzające...
13,428FaniLubię
7,105ObserwującyObserwuj
3,946ObserwującyObserwuj
8,520SubskrybującySubskrybuj
Verified by ExactMetrics