Neonikotynoidy wracają!!! Sensacyjna decyzja nowego ministra rolnictwa!!! Ardanowski zezwolił na stosowanie zapraw neonikotynoidowych w rzepaku. Pozwolenie obowiązuje do połowy listopada.
Jak udało nam się ustalić, minister Jan Krzysztof Ardanowski dziś rano zezwolił na czasowe – na okres do 120 dni – wprowadzanie do obrotu środków ochrony roślin Modesto 480 FS i Cruiser OSR 322. To oznacza, że w Polsce już w sierpniu będzie można wysiewać nasiona rzepaku zaprawione neonikotynoidami. To prawdziwa sensacja, bo o taką zgodę od kilku lat bezskutecznie walczyły organizacje rolnicze.
– Środki te będą mogły być stosowane w sposób ograniczony i kontrolowany w uprawie rzepaku ozimego, do zwalczania pchełek ziemnych, chowacza galasówka, miniarki kapuścianej, gnatarza rzepakowca, mszycy brzoskwiniowej, rolnic, mączniaka rzekomego kapustnych oraz zgorzeli siewek – informuje resort rolnictwa.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że poza Modesto i Cruiser na liście dozwolonych zapraw neonikotynoidowych ma się znaleźć jeszcze jeden produkt.
Minister Ardanowski zezwolił na stosowanie tych środków na wniosek Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
Rolnicy zadowoleni, firmy nasienne mniej
Decyzja ministra Ardanowskiego cieszy szczególnie producentów rzepaku.
– Decyzja Ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego dotycząca czasowego zezwolenia na stosowanie zapraw neonikotynoidowych stwarza szansę na poprawę sytuacji i zwiększenie efektywności, także tej ekonomicznej uprawy rzepaku w Polsce – ocenia Juliusz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
Z kolei przedstawiciele firm nasiennych, z którymi dziś rozmawialiśmy podkreślają, że dla nich ta decyzja jest dużym zaskoczeniem. Ich zdaniem derogacja powinna nastąpić najpóźniej w maju – wtedy byłaby szansa zaopatrzyć rynek w zaprawione już nasiona.
Dziś, de facto na miesiąc przed siewami, nie ma pewności, że dla wszystkich wystarczy zaprawionych nasion. Co więcej – część firm nasiennych już potraktowała nasiona fungicydem i przygotowała do sprzedaży. Kolejnym problemem jest zdobycie odpowiedniej ilości zapraw neonikotynoidowych przez producentów nasion. Chociaż w tej kwestii branża chemiczna uspokaja.
– Pomimo bliskości siewu, producenci środków i firmy nasienne zrobią wszystko, aby umożliwić rolnikom dostęp do zaprawionych nasion, zgodnie z najwyższymi standardami bezpieczeństwa w UE, czyli certyfikatem ESTA – zapewnia w rozmowie z nami Marcin Mucha, Dyrektor Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin.
Od pięciu lat nie było zapraw neonikotynoidowych
Przypomnijmy. W wielu krajach unijnych, w tym w Polsce, zakaz stosowania neonikotynoidowych zapraw nasiennych obowiązuje od 2013 roku. Wprowadzono go po tym, jak pojawiły się doniesienia, że trzy substancje neonikotynoidowe: imidaklopryd, klotianidyna i tiametoskam zagrażają pszczołom – dzikim i miodnym.
Przypuszczenia te potwierdził cztery miesiące temu Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA).
Przez okres ten producenci rzepaku musieli sobie jakoś radzić. A nie było to łatwe, bo po wycofaniu tych substancji nie zapewniono im żadnego alternatywnego sposobu ochrony upraw. Nie dziwi więc fakt, że wzrosła liczba oprysków. Rolnicy wjeżdżają w pole opryskiwaczem nawet 5-8 razy w sezonie, by zniszczyć szkodniki, których przy zastosowaniu neonikotynoidów nie byłoby wcale albo występowałyby w mniejszym natężeniu. Potwierdzają to zresztą badania firmy Kleffmann, z których wynika, że zużycie insektycydów do ochrony rzepaku w Polsce po 2013 roku wzrosło niemal 3,5-krotnie.
Czy neonikotynoidy stanowią największe zagrożenie dla pszczół?
Zdaniem organizacji ekologicznych, neonikotynoidy są jednym z największych zagrożeń dla pszczół. Ekolodzy z Greenpeace powołują się ocenę EFSA i na badania naukowe, które „potwierdzają, że środki te stanowią poważne zagrożenie nie tylko dla pszczół miodnych i dziko żyjących, ale także dla innych gatunków zwierząt: motyli, bezkręgowców wodnych, a nawet ptaków”.
Ale w sprzeczności do tych greenpeaceowych rewelacji stoi raport opublikowany w maju ubiegłego roku przez holenderski Uniwersytet w Wageningen. Wskazuje on, że to pasożyty, choroby (głównie warroza) i praktyki pszczelarskie głównie doprowadziły do zwiększenia się strat rodzin pszczelich, a nie neonikotynoidy.
Tezę tę potwierdzają także polscy naukowcy. I dodają, że upadki rodzin pszczelich wywołane stosowaniem środków ochrony roślin stanowią ok. 0,5 proc. ogólnej liczby upadków rodzin pszczoły miodnej w ciągu roku.
Kamila Szałaj
Redakcja AgroNews