Polskie rolnictwo stoi dziś przed poważnym wyzwaniem systemowym. Z jednej strony oczekuje się od rolników coraz wyższych standardów środowiskowych i jakościowych, z drugiej – gwałtownie maleje liczba dostępnych substancji czynnych w ochronie roślin. Temu zagadnieniu poświęcona była debata „Bezpieczeństwo żywnościowe a utrata substancji czynnych – wpływ na polskie rolnictwo”, która odbyła się 9 grudnia 2025 r. z udziałem przedstawicieli nauki, branży, administracji oraz rolników-praktyków.

Rolnictwo w potrzasku: klimat, regulacje i demografia
Spotkanie otworzył Andrej Sarnatsky, Country Manager Agricultural Solutions BASF Polska, wskazując na kumulację zagrożeń, z jakimi mierzy się dziś sektor rolny. Zmiany klimatyczne i ekstremalne zjawiska pogodowe, rosnąca presja regulacyjna, ograniczanie możliwości ochrony upraw, braki siły roboczej oraz starzenie się społeczeństwa tworzą środowisko coraz trudniejsze do prowadzenia produkcji.
Podkreślono, że innowacje są kluczem do przyszłości rolnictwa, jednak ich wdrażanie wymaga czasu i ogromnych nakładów. Tymczasem w Unii Europejskiej narasta nierównowaga pomiędzy tempem wycofywania substancji czynnych a dostępem do nowych rozwiązań, co bezpośrednio uderza w konkurencyjność rolnictwa – także w Polsce.

UE traci substancje czynne, Polska traci plony
Kluczowe dane zaprezentował Steffen Noleppa z HFFA Research. Zwrócił uwagę, że od 2019 roku w UE nie zatwierdzono żadnej nowej syntetycznej substancji czynnej, podczas gdy liczba dopuszczeń nadzwyczajnych systematycznie rośnie. To wyraźny sygnał, że system regulacyjny znajduje się pod ogromną presją.
Według analiz, do 2030 roku straty w produkcji w Polsce mogą wynieść:
– 16,5% w pszenicy,
– 14,1% w rzepaku,
– 13,1% w ziemniakach,
– 7,7% w buraku cukrowym,
– 9,9% w jabłoniach,
– 6,2% w malinach.
Choć Polska zachowa formalną samowystarczalność w większości kluczowych upraw, spadnie zdolność eksportowa, a to oznacza pogorszenie bilansu handlu zagranicznego i większą zależność od importu.
Bez alternatyw nie ma transformacji
W debacie wielokrotnie podkreślano, że zakazy stosowania substancji czynnych nie mogą być wprowadzane bez realnych alternatyw. Rozwiązania biologiczne, choć ważne, nie są pełnym zamiennikiem ochrony chemicznej, szczególnie w latach o silnej presji chorób i szkodników.
Przykład buraka cukrowego pokazał skalę problemu: wycofanie zapraw neonikotynoidowych spowodowało spadki plonów rzędu 5–6%. To dowód, że regulacje wprowadzane bez zaplecza technologicznego uderzają bezpośrednio w produkcję i dochody gospodarstw.

Rolnicy chcą produkować odpowiedzialnie, ale potrzebują narzędzi
Rolnicy obecni na debacie jasno zaznaczyli, że dążą do racjonalnego i zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin. Chemia jest traktowana jako narzędzie ostatniej potrzeby, szczególnie w sytuacjach krytycznych.
Jednocześnie znikanie substancji czynnych oznacza realne zagrożenie dla dalszego prowadzenia produkcji, zwłaszcza w gospodarstwach małych i średnich, które nie mają efektu skali i najszybciej odczuwają spadki plonów oraz wzrost kosztów.

Uproszczenia to za mało. Potrzebne innowacje i szybkie decyzje
Uczestnicy debaty wskazywali, że zapowiadany pakiet uproszczeń WPR „Omnibus” może ograniczyć biurokrację i liczbę kontroli, jednak bez szybszego dostępu do innowacji i sprawniejszych procedur rejestracyjnych nie rozwiąże problemu.
Za kluczowe dla przyszłości produkcji uznano trzy obszary:
– zarządzanie glebą i wodą,
– innowacje (w tym cyfrowe) w ochronie roślin,
– stabilne i przewidywalne otoczenie regulacyjne wspierane przez państwo.
Bezpieczeństwo żywnościowe wymaga decyzji tu i teraz
Debata jednoznacznie pokazała, że utrata substancji czynnych to problem ogólnoeuropejski, ale jego skutki będą odczuwalne lokalnie – w polskich gospodarstwach, regionach i w całej gospodarce.
Podkreślono, że regulacje muszą opierać się na dowodach naukowych i analizie skutków ekonomicznych, a nie wyłącznie na celach deklaratywnych. Stawką jest konkurencyjność rolnictwa, rentowność gospodarstw oraz bezpieczeństwo żywnościowe Polski.
Bez realnych narzędzi produkcji nie da się zapewnić ani stabilnych plonów, ani bezpiecznej i dostępnej cenowo żywności dla konsumentów. To moment, w którym decyzje regulacyjne muszą zacząć nadążać za rzeczywistością pola.



