W ciągu ostatnich tygodni mocno zdrożało masło. Jego ceny są nawet o 72 proc. wyższe od ubiegłorocznych. Ale eksperci uspokajają – są pierwsze sygnały wskazujące na to, że zbliża kres drożyzny.
Do ustabilizowania się sytuacji na rynku masła trzeba jeszcze czasu, ale są pierwsze sygnały wskazujące na to, że zbliża kres drożyzny. Ceny zbytu przestały rosnąć i jeśli ta tendencja się utrzyma, jest szansa że dotrze także na sklepowe półki.
Wzrost cen mleka wyhamował
Z informacji Agencji Rynku Rolnego wynika, że początek lipca przyniósł zahamowanie wzrostowej tendencji na rynku masła. Krajowe ceny zbytu trzymają się w okolicach 21 zł za kilogram, ale w pierwszym tygodniu lipca przestały iść w górę.
– Na razie zbyt wcześnie, by przesądzać, czy to zwiastun definitywnego końca maślanej drożyzny, ale z pewnością jest na to nadzieja, przynajmniej patrząc z perspektywy lokalnej. Nasz rynek znajduje się jednak pod wpływem sytuacji na świecie, a ta wciąż nie jest jednoznaczna – wyjaśnia nam Roman Przasnyski, Główny Analityk GERDA BROKER.
U największych europejskich producentów masła, w ostatnim czasie tendencje są bardzo rozbieżne. W Niemczech ceny zbytu wyraźnie się obniżyły, z kolei we Francji zanotowały dynamiczny skok z około 5 do 5,8 euro za kilogram, czyli o 16 proc. tylko w ciągu pierwszego tygodnia lipca.
Jak wylicza analityk, od maja do końca czerwca ceny masła w portach Europy Zachodniej wzrosły z 5000 do 6500 dolarów za tonę, czyli o 30 proc. Jedynie nieco mniejsze zwyżki miały miejsce na niemal całym świecie, a silna wzrostowa tendencja trwa od ponad roku. W tym czasie masło w największych krajach europejskich zdrożało o 80-100 proc.
– To oczywiście nie pozostaje bez znaczenia dla polskich firm, które są zarówno jego eksporterami, jak i importerami, a co za tym idzie odbija się na cenach krajowych – mówi Przasnyski.
Dlaczego masło tak zdrożało?
Zdaniem analityka spośród kilku przyczyn tych perturbacji, za główną należy uznać sytuację na rynku mleka, czyli surowca do produkcji masła. Między innymi wskutek zniesienia w 2015 r. limitów produkcji mleka w Unii Europejskiej, jego ceny poszły mocno w dół, co z kolei spowodowało spadek opłacalności produkcji, a w konsekwencji jej ograniczenie.
Niedobór mleka skutkował zmniejszeniem się produkcji masła w większości krajów Europy Zachodniej już w 2016 r., a tendencja ta utrzymuje się do dziś.
Niedobory mleka mają miejsce także w krajach Ameryki Południowej oraz w Nowej Zelandii, która jest głównym producentem mleka i masła na świecie. Skok cen masła powinien wpłynąć na ponowny wzrost opłacalności produkcji mleka, jednak w sektorze rolno-spożywczym rynkowe procesy dostosowawcze trwają zwykle dość długo, gdyż wymagają nie tylko inwestycji rzeczowych na wielu etapach procesów wytwarzania, ale i odbudowy stad, co wymaga czasu.
– W Polsce akurat nie mieliśmy do czynienia z tak dużymi problemami ani w produkcji mleka, ani masła, niemniej jednak wspomniane powiązania z rynkami światowymi przełożyły się także na sytuację na krajowym rynku – wyjaśnia Przasnyski.
Redakcja AgroNews, fot. pixabay.com