Tegoroczne zbiory rzepaku w Polsce będą wyższe niż w 2024 roku i mogą osiągnąć nawet 3,5 mln ton – wynika z najnowszych szacunków Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych (KZPRiRB) oraz Polskiego Stowarzyszenia Producentów Oleju (PSPO). Mimo poprawy względem ubiegłego sezonu, poziom ten nie pokryje potrzeb przetwórców, którzy już dziś ostrzegają przed niedoborem surowca.

Pogoda pomogła, rolnicy nie zawiedli
Według danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa areał zasiewów rzepaku wyniósł w tym roku ponad 1,1 mln ha, co zaskoczyło pozytywnie ekspertów branżowych. Mimo lokalnych strat spowodowanych wiosennymi przymrozkami, dalszy przebieg pogody – zwłaszcza opady i umiarkowane temperatury w maju – sprzyjał rozwojowi roślin.
– W większości plantacje wyglądają bardzo dobrze, mimo strat spowodowanych mrozem. Rośliny zdołały się zregenerować, często z nadwyżką. Dlatego nie będzie zaskoczeniem, jeśli zbiory sięgną nawet 3,5 mln ton – mówi Juliusz Młodecki, prezes KZPRiRB.
Przemysł olejarski nie ma powodów do świętowania
Zwiększona produkcja cieszy rolników, jednak dla branży olejarskiej to wciąż za mało. Przetwórcy zrzeszeni w PSPO mają możliwości przerobowe na poziomie 3,7 mln ton rzepaku rocznie. Dodatkowo 300–400 tys. ton rzepaku eksportowane jest co roku, głównie do Niemiec.
– Nawet przy dobrym urodzaju wciąż brakuje surowca – alarmuje Mariusz Szeliga, prezes PSPO. – Zakaz importu rzepaku z Ukrainy, mimo bliskości i niedoboru w całej UE, pozbawia nas konkurencyjności. Przetwórcy z Niemiec, Czech czy Węgier nie mają takich ograniczeń i zyskują przewagę.
Eksperci podkreślają, że Unia Europejska i tak musi importować rzepak z innych kontynentów, bo krajowa produkcja nie pokrywa zapotrzebowania.
Brak surowca to ryzyko dla całej branży
Choć nastroje wśród rolników są umiarkowanie optymistyczne, to sektor przetwórczy mierzy się z realnym ryzykiem ograniczenia działalności. Jeżeli luka surowcowa nie zostanie uzupełniona importem – np. z Ukrainy – Polska może stracić wypracowaną pozycję w europejskim przemyśle olejarskim.
– Nie grozi nam klęska urodzaju, bo to nie zboże – podsumowuje Adam Stępień, dyrektor generalny PSPO. – Możemy mieć problem z utrzymaniem tempa przerobu rzepaku, które budowaliśmy latami.
Wszystko tylko oszustwo , brakuje towaru ,a rzepak co dzień to tańszy.