Ten rok może być bardzo trudny dla rolników, z uwagi na rosnące koszty produkcji, słabnące zyski, w tym niskie ceny skupu, a także wydłużające się zatory płatnicze. Eksperci prognozują, że wiosną przybędzie dłużników w tym sektorze, a najgorzej będzie w połowie roku. Przewidują też, że nawet o 10% rdr. zwiększy się średni dług w całej branży. Najbardziej zagrożeni mogą być hodowcy trzody chlewnej, producenci zbóż i drobiu, zlokalizowani w woj. mazowieckim, kilku regionach ościennych, a także pochodzący z terenów wschodnich. Eksperci wskazują również, że w najlepszej sytuacji będą duże gospodarstwa i producenci. I dodają, że upadnie wiele rodzinnych gospodarstw, które będą miały najpoważniejsze problemy z zachowaniem płynności.
Będzie gorzej
Jak podaje Sławomir Izdebski, przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych, szacunkowa łączna kwota zadłużenia w branży rolniczej wynosi obecnie ok. 0,5 mld zł. Jeszcze rok temu była na poziomie 460 mln zł. Łukasz Goszczyński, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, specjalizujący się w obsłudze sektora rolnego uważa, że liczba rolników, którzy będą mieli problemy z obsługą swoich zobowiązań, w tym roku wyraźnie wzrośnie. Sytuacja gospodarcza, wywołana pandemią i wybuchem wojny w Ukrainie, jest bardzo trudna. W ostatnich latach skumulowało się wiele negatywnych czynników, poczynając od podwyżki stóp procentowych i cen wszystkich nośników energii, a kończąc na szalejącej inflacji. Według eksperta, rolnicy w ub.r. zmuszeni byli rekompensować sobie rosnące koszty produkcji głównie spadkiem uzyskiwanych marż, ale to działania na krótką metę. To wszystko przełoży się na zachwianie płynności finansowej przez sektor rolniczy w całym 2023 roku.
– W tym roku będzie więcej dłużników w branży rolniczej niż w 2022 roku, a do tego wzrośnie ich łączne zadłużenie. Dotąd rolnicy przeznaczali wcześniej wypracowane zyski na spłatę i obsługę bieżących oraz starszych zobowiązań. Jednak ich sytuacja nie poprawia się, a koszty produkcji w kolejnym sezonie będą naprawdę bardzo wysokie. Przez to rolnicy będą mniej zarabiać. Wówczas trudniej im będzie wyjść z długów. Z kolei ci, którzy do tej pory jeszcze nie mieli problemów, mogą stanąć na granicy zadłużenia – podkreśla prawnik Adrian Parol, specjalizujący się m.in. w obsłudze sektora rolnego.
Na podstawie obserwacji rynku Łukasz Goszczyński prognozuje, że rolnicy będą funkcjonować z coraz większymi długami. Wydłuży się też okres przeterminowania wierzytelności. Urośnie także średni dług zadłużonego rolnika. Ostrożnie szacując, ekspert przewiduje, że będzie to w granicach 5-10% rdr. A najgorszy będzie przełom II i III kwartału br. Wówczas skumuluje się szereg czynników, które wystąpiły już na początku ub.r. i przez dłuższy czas gromadziły się w sektorze rolnym, aby w końcu się ujawnić.
– Uważam, że cały sektor będzie w tym roku na niewielkim, ale jednak minusie – w graniach 2-5% rdr. Najwięcej dłużników przybędzie na wiosnę, gdy rolnicy będą musieli ponosić znaczące koszty, celem uruchomienia bieżącej produkcji. Przy wysokiej inflacji i obecnych cenach skupu będzie się to wiązało z dalszym zadłużaniem się. Prognozuję też, że zwiększy się średnia wartość niespłaconych zobowiązań – o ok. 5-8% rdr. Epicentrum tego stanu będzie w połowie roku. Należy zaznaczyć, że te wyniki byłyby dużo gorsze, ale wielu rolników rezygnuje z prowadzenia działalności, nie widząc dobrych perspektyw na przyszłość. I to dlatego ww. wzrosty nie powinny być duże, ale to marne pocieszenie dla branży – dodaje Adrian Parol.
Najbardziej zagrożeni
Eksperci rynkowi zgodnie podkreślają, że największy problem z zadłużeniem będą mieli w tym roku producenci trzody chlewnej. Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, stwierdza, że głównym problemem może być wirus ASF, który powoduje potężne straty. Ograniczenia dotyczą nie tylko krajowych restrykcji, ale też możliwości eksportu. Do tego dojdzie obniżka cen wieprzowiny na światowych rynkach, od których są uzależnieni polscy rolnicy. Najbardziej wrażliwą grupą będą ci, którzy we wcześniejszych latach sporo zainwestowali w hodowlę świń, a ze względu na ich zakaźną chorobę, stracili dochody.
– Sytuacja producentów trzody chlewnej jest przerażająca ze względu na niskie ceny wieprzowiny. W niektórych momentach one wzrastają, by po dwóch miesiącach znowu mocno spaść. I wówczas część rodzinnych gospodarstw upada. Widać to zwłaszcza na Podlasiu, które do niedawna było zagłębiem tego typu produkcji. Najgorzej jest w przypadku tych wytwórców, którzy dawno zaciągnęli kredyty i nie mogą ich spłacić. Wielu z nich wciąż jeszcze działa dzięki środkom pomocowym, takim jak np. Locha Plus. Część producentów jest zadłużona w prywatnych firmach, które wpisują sobie długi w koszty i nie podają dłużników do sądów. Dlatego trudno precyzyjnie oszacować poziom zadłużenia całej branży – wyjaśnia przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych.
Zdaniem mec. Adriana Parola, poza sektorem produkcji trzody chlewnej, najbardziej narażeni na zadłużenie będą producenci zbóż. Jest to spowodowane znaczącym wzrostem kosztów produkcji. Ostatnio notowane ceny skupu nie pozwalają na pokrycie rosnących opłat. Powoduje to nieopłacalność produkcji rolnej. Do tego Sławomir Izdebski dodaje, że w tej branży najbardziej zagrożeni mogą być rolnicy w woj. mazowieckim i na terenach przygranicznych, gdzie wpływają nadmierne ilości zbóż z Ukrainy. To też zaniża ich ceny na lokalnym rynku.
– W mojej ocenie, problem zagrożenia niewypłacalnością nie jest związany z miejscem prowadzonej działalności i będzie występować na terenie całego kraju. Jednakże z uwagi na historyczne dane i obecną sytuację geopolityczną, to największe problemy można przewidywać we wschodnich województwach, a do tego w woj. lubuskim i opolskim. W tych częściach kraju najtrudniej prowadzi się działalność, z uwagi na liczbę ludności i potencjał gospodarczy – zwraca uwagę Łukasz Goszczyński.
Prezes KRIR zauważa, że wzrost kosztów energetycznych zagraża m.in. producentom drobiu i jaj, ze względu na potrzebę ogrzewania kurników. Są oni również bardzo uzależnieni od cen pasz na rynku, które ciągle rosną. I ta branża także jest oparta na kredytach, spłacanych w krótkich cyklach. Zachwianie równowagi między ceną a kosztem produkcji może być w tym roku bardzo dużym problemem dla tego typu wytwórców. Ponadto wśród najbardziej zagrożonych producentów ekspert wymienia mleczarzy, mocno uzależnionych od najmniejszych wahań cen mleka, również w proszku, na światowych rynkach.
– Wzrost kosztów nośników energii oraz stóp procentowych wywoła najbardziej dotkliwe skutki wśród tych podmiotów, które zużywają najwięcej prądu, gazu i węgla. Będą to producenci zajmujący się głównie przetwórstwem, a także sadownicy uprawiający warzywa i owoce w szklarniach. Spotkają się z problemem pokrycia wysokich rachunków. Pozyskanie nowego finansowania nie będzie łatwe, gdyż wysokie stopy procentowe wywindowały cenę kredytu bankowego i jednocześnie wpłynęły negatywnie na zdolność kredytową – ostrzega Łukasz Goszczyński.
Efekt domina
– W najlepszej sytuacji będą duże gospodarstwa, które mają zasoby materialne i łatwiejszy dostęp do pozyskania finansowania. Natomiast szczególnie trudno będzie właścicielom małych rodzinnych wytwórni, albowiem nie dysponują oni odpowiednim zapleczem finansowym umożliwiającym zapewnienie płynności, zwłaszcza gdy w grę wchodzą zatory płatnicze. Trzeba zwrócić uwagę na to, że rolnik, uruchamiając produkcję, musi dokonać znaczących nakładów. Jednak często musi czekać na zapłatę za swoje produkty nawet do 180 dni. A na rynku już teraz widać, że w czasach inflacyjnych kontrahenci mocno zwlekają z nią niemal do ostatniej chwili, a czasem płacą nawet sporo po terminie. I tak wpędzają rolników w kłopoty – alarmuje Adrian Parol.
Z kolei mec. Łukasz Goszczyński zapowiada, że niestety, ale problemy z obsługą zadłużenia będą się w tym roku wyjątkowo rozlewały z gospodarstwa na gospodarstwo. W sytuacji, kiedy jeden podmiot przestanie obsługiwać swoje zobowiązania, to pozostali rolnicy będą dłużej czekać na swoje pieniądze. Jeśli nie będą dysponować odpowiednimi środkami własnymi, a często przecież tak jest, to sami staną się niewypłacalni.
– Dalszy wzrost liczby dłużników wśród producentów rolnych będzie skutkował postępującą konsolidacją produkcji i rozwojem dużych podmiotów. Ostatecznie wyprą one z rynku małe i średnie gospodarstwa, w tym szczególnie te najmniejsze, rodzinne, które dopiero w tym roku w pełni odczują znaczący wzrost kosztów produkcji i problemy z zachowaniem płynności – podsumowuje prawnik Adrian Parol.
Źródło: MondayNews
O to im właśnie chodziło żeby gospodarstwa upadały a żeby oni mogli je przejmować….
1000ha to nie rodzinne gospodarstwo. Ta kumulacja powinna upaść jest szkodliwa dla ludzi i środowiska. Niszczy bioróżnorodności i produkuje pestycydowy śmieć a nie żywność
Jeszcze trochę jak „nasi przyjaciele z Ukrainy” zostaną członkami UE to rodzinne gospodarstwa znikną bo nie wytrzymają konkurencji. Był taki człowiek który mowił dajcie mi pola Ukrainy a wyżywimy Europę!