Od Francji po Polskę producenci rolni protestują, a sznur ciągników na ulicach staje się coraz częstszym widokiem. To zmusza europejskich polityków do poważniejszego potraktowania tej części elektoratu – choćby po to, żeby nie „podkradła” go skrajna prawica.
– Populiści nie mają lepszych pomysłów, ale nie zasypiają gruszek w popiele i wykorzystają sytuację przed wyborami europejskimi – ostrzega Fabian Zuleeg, prezes think tanku European Policy Centre, odnosząc się do czerwcowego głosowania.
Wszystko zaczęło się od zboża
W listopadzie francuscy rolnicy zablokowali drogi, a także zaczęli odczepiać stojące przy nich tablice z nazwami miejscowości i przytwierdzać je do góry nogami. Protestowali w ten sposób przeciwko polityce rządu, która ich zdaniem jest „postawiona na głowie”.
Przykładem polityki uderzającej w rolników jest według nich chociażby zniesienie zerowej stawki VAT na olej napędowy, potrzebny do ciągników. Rolnicy obawiają się także o skutki niektórych umów handlowych z państwami trzecimi, które zawiera Unia Europejska.
Demonstracje francuskich rolników były tylko początkiem całej fali protestów rolników w całej Europie. Trudno jest znaleźć jakiś wspólny mianownik wszystkich tych protestów, poza oczywistym poczuciem bycia zlekceważonym przez rządy.
W Polsce protesty rolników przybrały w ostatnich latach na sile i częstotliwości za sprawą działalności takich ruchów jak AgroUnia czy Oszukana Wieś. Niedawno rolnicy wznowili protest na granicy z Ukrainą przeciwko zalaniu polskiego rynku przez tanie ukraińskie produkty rolne niskiej jakości.
To pierwszy tego typu sprawdzian dla nowego rządu Donalda Tuska, w którym wiceministrem rolnictwa jest lider AgroUnii Michał Kołodziejczak, a do koalicji rządzącej należy – podobnie jak w poprzednich dwóch rządach Tuska – PSL.
W Polsce problem wciąż pozostaje jednak nierozwiązany.
Protest jest obecnie zawieszony z uwagi na to, że minister rolnictwa zaakceptował postulaty rolników, powiedział EURACTIV Jacek Zarzeski, prezes zarządu Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Problem wciąż pozostaje jednak nierozwiązany. – Rolnicy oczekują od Komisji Europejskiej środków ochronnych, zapobiegających niekontrolowanemu napływowi ukraińskich produktów – mówi Zarzeski.
– Każdy przypadek niekontrolowanego napływu towaru (…), który nie został poprzedzony ustaleniami, jest zagrożeniem, ponieważ powoduje nadpodaż – podkreślał latem ubiegłego roku w wywiadzie dla EURACTIV.pl Zbigniew Chołyk, prezes Zrzeszenia Producentów Owoców STRYJNO-SAD.
Sprawa zaczęła się od zboża, ale chodzi również o napływ m.in. drobiu, cukru, jaj, mrożonych owoców, w tym malin, a nawet koncentratu jabłkowego, którego Polska sama jest jednym z największych światowych eksporterów.
– Nie możemy być konkurencyjni dla produkcji z Ukrainy, ponieważ wiele środków, na przykład przeciwko chorobom czy szkodnikom, jest w Polsce (i całej UE – red.) zakazanych od lat. My nie możemy ich stosować, a są one dopuszczone w Ukrainie. Powodują one, że produkcja w Ukrainie jest tańsza i łatwiejsza – mówił w ubiegłorocznej rozmowie z EURACTIV.pl Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP i poseł PSL.
Rolnicy nie życzą sobie wsparcia od skrajnej prawicy
Ostatnim państwem, gdzie rolnicy wyszli na ulice, są Niemcy, gdzie rząd zapowiedział całkowitą likwidację ulg podatkowych w odniesieniu do oleju napędowego, a także uchylenie zwolnienia z podatku od pojazdów samochodowych użytkowanych w rolnictwie i leśnictwie.
– 18 grudnia w Berlinie odbył się pierwszy protest, 8 stycznia miał miejsce kolejny, a trzeci duży protest zaplanowany jest na 15 stycznia – mówi Stefan Meitinger ze stowarzyszenia rolniczego DBV.
Niemiecki rząd zaproponował spowolnienie planowanej likwidacji ulg podatkowych, która jest powszechną praktyką w wielu państwach UE. Protesty jednak trwają.
– Nasze postulaty są proste: chcemy status quo, między innymi z powodu rosnących podatków na olej napędowy – wyjaśnia Meitinger.
Według niego w takiej sytuacji „konkurencja (czyli rolnicy z innych krajów UE – red.) ma znacznie niższe podatki” na paliwo.
„Podczepić się” pod protest usiłuje skrajna prawica, ale rolników wcale to nie cieszy. – Postawmy sprawę jasno: to jest demokratyczny protest rolników i nie chcemy, żeby przechwyciły go skrajnie prawicowe grupy. Tu nie ma miejsca na przemoc – podkreślił Meitinger.
Zdaniem Christiane Lambert, przewodniczącej europejskiego stowarzyszenia rolniczego COPA COGECA (w którym Polskę reprezentują m.in. NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych oraz Krajowa Rada Izb Rolniczych), kwestia likwidacji ulg na paliwo to kropla, która przelała czarę.
– Europejscy rolnicy od lat mają poczucie, że krajowe rządy ich lekceważą, a teraz mają trudno, bo muszą mierzyć się z przyspieszonym tempem transformacji (ekologicznej – red.) – tłumaczy Lambert.
Za taki stan rzeczy wini metody stosowane przez byłego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej ds. Europejskiego Zielonego Ładu Fransa Timmermansa. Wskazuje, że rolnikom narzucono „niemożliwe do spełnienia cele, w dodatku w trudnej sytuacji gospodarczej, w obliczu wysokiej inflacji i wzrostu importu”.
Zuleega dziwi to, że polityków tak zaskoczyły protesty rolników, tym bardziej, że „na rolnictwo wywierana jest szczególna presja i sektor rolny w wielu państwach członkowskich (UE – red.) wciąż odgrywa ważną rolę”.
– Populiści nie mają pomysłów na rozwiązanie problemów rolników, ale wiedzą, jak wykorzystać sytuację (społecznego niezadowolenia – red.) przed wyborami europejskimi – wskazuje Zuleeg.
Źródło: https://www.euractiv.pl