Szkody w ulach, wyrządzane przez niedźwiedzie, mogą wzrosnąć nawet trzykrotnie w pasiekach położonych w obszarach dobrych zarówno dla niedźwiedzi, jak i dla pszczelarstwa. Najwyższy poziom szkód jest w pobliżu lasów, z dala od zabudowań. Rolnicy mogą ograniczać szkody, korzystając z terenów, których drapieżniki unikają – informują naukowcy z Polski, Hiszpanii i Niemiec.
Konfliktom pojawiającym się na linii dzikie zwierzęta – gospodarka hodowlana przyjrzeli się naukowcy z Instytutu Ochrony Przyrody PAN (IOP PAN) w Krakowie, Stacji Biologicznej Doñana Hiszpańskiej Rady Badań Naukowych (EBD CSIC) i niemieckiego Centrum Integracyjnych Badań nad Bioróżnorodnością (iDiv). Skupili się oni na niedźwiedziach i pasiekach.
Autorzy badania zauważają, że szkody wyrządzane zwierzętom gospodarskim i uprawom rolnym przez drapieżniki nie rozkładają się równomiernie w całym krajobrazie, a częściej występują w określonych miejscach. W ramach nowych badań wykazali oni, że szkody wyrządzane przez niedźwiedzia brunatnego w ulach mogą wzrosnąć nawet trzykrotnie w pasiekach położonych w obszarach ryzykownych – dobrych zarówno dla niedźwiedzi, jak i dla pszczelarstwa – i osiągnąć najwyższy poziom w pasiekach położonych w pobliżu lasów, w miejscach bez zabudowań.
Rolnicy mogą znacznie zmniejszyć szkody pracując na terenach, których drapieżniki unikają – podkreślają naukowcy.
Przypominają też, że wkraczanie człowieka na obszary naturalne zmusza duże drapieżniki do funkcjonowania i przetrwania w wysoce zmodyfikowanych krajobrazach, co może prowadzić do poszukiwań pożywienia na terenach użytkowanych przez ludzi i zabijania zwierząt gospodarskich. „Jeśli spojrzymy na potrzeby niedźwiedzi – zobaczymy, że potrzebują one obszarów naturalnych lub zbliżonych do naturalnych i starają się unikać ludzi tak bardzo, jak to możliwe” – zauważa główny autor badania, Carlos Bautista z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie i członek „Carpathian Brown Bear Project”, cytowany w informacji prasowej przesłanej PAP.
Badania dowodzą tymczasem, że rolnicy mogą wykorzystać naturalny strach drapieżników przed ludźmi, co pozwoli zmniejszyć ryzyko wystąpienia szkód. „Ryzyko szkód spada ponad trzykrotnie, gdy ule znajdują się w odległości co najmniej 300 m od obszarów leśnych oraz w pobliżu budynków” – sprecyzował badacz.
Próbując ustalić, dlaczego niektórych miejsc w krajobrazie dotyczy wyższe ryzyko szkód – niż innych, naukowcy sięgnęli po metodologię nie stosowaną wcześniej do przewidywania ryzyka wystąpienia szkód – wykorzystali zdjęcia satelitarne. „Aby zrozumieć i przewidzieć, które gospodarstwa są bardziej narażone na szkody, musimy wziąć pod uwagę zarówno cechy krajobrazu, który obejmuje tereny zamieszkałe przez drapieżniki, jak i bliskiego otoczenia gospodarstw” – tłumaczy współautorka badania, dr hab. Nuria Selva z IOP PAN.
Nowatorstwo metody – podkreślają naukowcy – polega na połączeniu ocen ryzyka w wielu skalach w mapę ryzyka o wysokiej rozdzielczości. „Badania skoncentrowane tylko na jednej skali mają słabe zrozumienie procesów ekologicznych leżących u podstaw tego zjawiska i skutkują mniej dokładnymi prognozami” – dodała.
Szkody wyrządzane przez drapieżniki powodują problemy ekonomiczne i emocjonalne; rodzi też ryzyko chęci odwetu na zwierzętach, nawet jeśli reprezentują one gatunek chroniony.
Konflikty te stają się często tematem gorących dyskusji pomiędzy zwolennikami rolnictwa i ochrony przyrody, angażując polityków szczebla lokalnego, regionalnego czy wręcz krajowego. „Konflikty człowiek – dzika przyroda są uważane za jedno z największych zagrożeń dla dzikich gatunków zwierząt w dzisiejszych czasach i obejmują również duże zwierzęta roślinożerne, takie jak słonie, nosorożce lub naczelne” – zwraca uwagę Bautista.
Oczekuje się, że konflikty będą narastać. Powodem jest ekspansja niektórych populacji dużych drapieżników na tereny zdominowane przez człowieka i coraz częstsze przekształcanie obszarów naturalnych w pola uprawne. Wykorzystanie terenów rolniczych i miejskich przez dzikie zwierzęta może stać się dla nich pułapką, prowadząc ostatecznie do ich lokalnego wyginięcia. „Jest to niepokojące, ponieważ przy braku drapieżników i dużych zwierząt roślinożernych naturalne ekosystemy tracą swój 'samoregulujący się’ charakter, a to może pogłębić trwający kryzys środowiskowy” – podsumowała dr hab. Selva.
Biorąc pod uwagę obecny wzrost populacji ludzkiej, powstrzymanie ekspansji rolnictwa na obszary naturalne – a tym samym konfliktów z tym związanych – może być nierealistycznym celem krótkoterminowym – piszą autorzy publikacji w materiale prasowym. Jednak przewidywanie, gdzie szkody są bardziej prawdopodobne i prewencyjne podejście do konfliktów jest czymś, co rolnicy, praktycy ochrony przyrody i decydenci mogą zacząć robić już dziś.
Wnioski z badania opublikowano właśnie w czasopiśmie naukowym „Proceedings of the Royal Society B”.
Nauka w Polsce – PAP