Komu przeszkadza polska żywność?
Z danych Czeskiego Urzędu Statystycznego wynika, że od stycznia do maja import produktów żywnościowych z Polski do Czech zamknął się sumą 8,55 mld koron, co stanowi 8,5 proc. spadek na naszą niekorzyść w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Zdaniem Czeskiej Agencji Prasowej jest to reakcja na negatywną kampanię medialną nagłaśniającą afery wokół polskiej żywności w kilku ostatnich miesiącach.
Zdaniem czeskiej agencji, kampania medialna wokół polskiej żywności zdecydowanie się opłaciła, gdyż Czesi zaczeli preferować dobre produkty rodzimego pochodzenia, a nie te byle jakie pochodzące z kraju nad Wisłą. Jak to pięknie na łamach „Pulsu Biznesu” ujął Pan Karel Hanzelka rzecznik czeskiej grupy Agrofert Holding – w skład której wchodzi największy producent mięsa kurzego w Czechach "Vodnianska drubeż" – „czescy konsumenci zaczynają preferować czeskie produkty, odznaczające się wyższą jakością”.
Dla nas oznacza to, że Czesi nie zaprzestaną negatywnej kampanii dyskredytującej wyroby polskiego rolnika, co z czasem może odbić się na eksporcie nie tylko do krajów dyskredytujących, ale też do innych – przekonanych skutecznością kampanii. Dlatego też Czesi w celu wzmocnienia efektów nagonki na żywność produkowaną przez polskiego rolnika uznali, że polską żywność pogrążają kolejne afery związane z jej jakością.
Takie zachowanie naszych sąsiadów właściwie nie powinno dziwić, gdyż każdy kraj europejski stara suię chronić własny rynek poprzez wprowadzanie odpowiednich regulacji prawnych, a jeśli to nie przynosi porządanego sukcesu, to stara się dyskredytować rzeczy pochodzące z eksportu poprzez negatywne kampanie PR. Ciężko tego nie rozumieć gdyż import przeważnie zawsze ogranicza produkcję krajową, a co za tym idzie również miejsca pracy oraz wpływy budżetowe z tyt płaonych podatków.
W tym miejscu powinniśmy pogratulować Czechom skuteczności i wytrwałości w działaniu.
Czytaj także:
Ceny skupu żywca
Bezpieczeństwo żywności – notujemy spadek!!!
Dlatego też niezmiennie dziwi fakt, że ci którzy najwięcej tracą na takim zachowaniu naszych sąsiadów, czyli polska strona rządowa oraz rolnicy nie robią praktycznie nic w celu zniwelowania skutków takiego stanu rzeczy, a polski rolnik nadal preferuje sprzęt do produkcji rolniczej produkowany w Republice Czeskiej.
Kiedy wreszcie zaczniemy postępować tak jak reszta europy tzn. Czechy, Niemcy czy Francja gdzie ochrona rynku przed importem jest na tyle szczelna, że rodzimy przemysł ma spore możliwości rozwoju i może myśleć o intensyfikacji eksportu – na przykład do Polski.
My natomiast kupimy i ułatwimy naszym sąsiadom wszystko czego tylko będą potrzebowali, nawet kosztem zwiększenia dziury budżetowej, tacy jesteśmy gościnni i dobrzy. A polski rolnik z czasem też znajdzie pracę np. przy zbiorze truskawek w Holandii lub Niemczech, gdzie pojedzie na wspaniałym i nowoczesnym sprzęcie czeskiej produkcji.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu