Niebawem może się okazać, że polscy eksporterzy jaj konsumpcyjnych będą musieli wesprzeć podaż jaj na rynkach Europy Zachodniej. Podstawą takiej spekulacji jest grypa ptaków, z którą walczy od połowy kwietnia branża drobiarska w Belgii.
Liczba ferm w Belgii dotkniętych wirusem wzrosła już do 49. Do zakażeń dochodzi głównie na fermach kur nieśnych i reprodukcyjnych. Producenci wnioskowali już do rządu o wydanie zezwolenia na likwidację zainfekowanych stad drobiu. Jeśli tak się stanie, pochodną tego może być deficyt jaj w Belgii. To z kolei, prawdopodobnie będzie impulsem do rosnącego popytu na jaja z innych państw unijnych. I tu szansę dla siebie mogą znaleźć polskie firmy. Polska jest bowiem jednym z liderów eksportu jaj w skorupkach na rynku wewnątrzwspólnotowym. W konsekwencji, zdarzenia te odbiłyby się pozytywnym echem dla krajowych producentów jaj, wywierając presję na wzrost ich cen.
Z analiz przeprowadzonych przez Krajową Izbę Producentów Drobiu i Pasz wynika, że Belgia zajmuje ósmą pozycję w rankingu największych unijnych producentów jaj konsumpcyjnych. Pogłowie towarowych kur niosek w tym kraju szacuje się na 9,5 mln. Ponad połowa kur utrzymywana jest na fermach ściółkowych i wolnowybiegowych, 40 proc. to produkcja klatkowa.
– Belgia jest ważnym europejskim traderem, prowadzi handel jajami i produktami jajecznymi wewnątrz UE i w krajach trzecich. W 2018 roku Belgia zaimportowała z Polski 9,2 tys. ton jaj w skorupkach. Oznacza to, że kraj ten był piątym największym odbiorcą polskich jaj w UE. Co ciekawe, od dwóch lat polski eksport na ten rynek rośnie w skali roku o kilkadziesiąt procent – podkreśla Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
– W Belgii mamy do czynienia z wirusem o niskiej zjadliwości (LPAI) podtypu H3N1. Ten podtyp wirusa nie podlega kontroli i zwalczaniu zgodnie z przepisami unijnego prawa i nie ma obowiązku jego raportowania do OIE. Od 2006 roku OIE wprowadziła wymóg zgłaszania w odniesieniu do wirusów o niskiej zjadliwości (LPAI) tylko dla podtypów: H5 i H7, które budzą największe obawy. W związku z tym, belgijscy producenci z niepokojem wyczekiwali na rządowy alternatywny plan kontroli i procedury postępowania ze ściółką z zakażonych obiektów. Belgijskie Ministerstwo Rolnictwa wprowadziło w poniedziałek (20 maja) plan kontroli i dodatkowych środków bezpieczeństwa w walce z wirusem – tłumaczy Katarzyna Gawrońska z Krajowej Izby PDiP.
Belgijskie firmy postulują o wydanie przez rząd zezwolenia na likwidację drobiu. W związku z tym, że LPAI H3N1 nie podlega oficjalnej kontroli UE, belgijska administracja ma problem z uzyskaniem akceptacji Komisji Europejskiej dla możliwości wsparcia finansowego poszkodowanych producentów z funduszu sanitarnego, na który składają się sami rolnicy.
– Propozycja sfinansowania uboju środkami z tego funduszu spotkała się z oporem unijnych instytucji, uważając to za „nielegalną” pomoc państwa – dodaje Katarzyna Gawrońska z KIPDiP.
Sprawą bardzo mocno interesuje się Holandia, która w grypie ptaków w Belgii widzi ryzyko dla swojej branży. Z uwagi na ścisłą współpracę handlową firm drobiarskich z obu państw, w Holandii dyskutuje się już na szczeblu rządowym o ewentualnym planie interwencyjnym w sytuacji kryzysowej i możliwych kanałach wsparcia finansowego. Holendrzy zaostrzyli środki bezpieczeństwa biologicznego i wdrożyli system dodatkowej kontroli przemieszczania się jaj wylęgowych, piskląt i żywych zwierząt.
W przypadku niskozjadliwych wirusów grypy ptaków problemem jest to, że mają one potencjał do mutacji w szczepy o wysokiej zjadliwości – szczególnie te o podtypie H5 i H7. Co do zasady, LPAI H3N1 powinien być łagodny w skutkach dla zainfekowanego drobiu. Ale obecnie w Belgii dzieje się inaczej.
– Miejscowe władze informują, że poza negatywnym wpływem na efekty produkcyjne, drób wykazuje wysoką śmiertelność. Sprawa komplikuje się, gdyż wobec podtypu H3N1 nie mają zastosowania środki prawne, które są podejmowane w sytuacji zakażenia wysoce zjadliwą grypą ptaków i szczepami o niskiej zjadliwości H5 i H7. W tej sytuacji kluczowym narzędziem producentów w walce z wirusem pozostaje szczelna bioasekuracja. Nie ma odgórnego nakazu likwidacji drobiu – wyjaśnia Katarzyna Gawrońska.
Redakcja AgroNews, fot. flickr.com