We wtorkowym głosowaniu wszyscy trzej europosłowie PSL oraz większość europosłów PO zagłosowała przeciwko przedłużeniu zawieszenia ceł na produkty rolne z Ukrainy. Decyzja, idąca wbrew stanowisku większości europosłów EPL, ma związek z trudną sytuacją polskich rolników -podało EURACTIV.pl
Podczas wtorkowego głosowania polska delegacja była w mniejszości – zarówno w swojej własnej rodzinie politycznej, jak i w całym Parlamencie. Za przedłużeniem zawieszenia ceł importowych na ukraińskie produkty rolne opowiedziało się 537 europosłów. Przeciwko głosowało 42, od głosu wstrzymało się 38. Przeciwko cłom opowiedziała się głównie skrajna lewica oraz prawica.
Jak informuje Parlament Europejski, zawieszenie taryf dotyczy owoców i warzyw objętych systemem cen wejścia, a także produktów rolnych i przetworzonych produktów rolnych objętych kontyngentami taryfowymi. Produkty przemysłowe podlegają zerowym cłom od 1 stycznia 2023 roku na mocy umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina, więc nie są objęte nową propozycją.
„Wyjątkowa sytuacja”
Przeciwko zawieszeniu taryf z PO zagłosowali Andrzej Halicki, Bartosz Arłukowicz, Ewa Kopacz, Elżbieta Łukacijewska oraz Jan Olbrycht. Takie same stanowisko wyrazili też trzej europosłowie PSL – Krzysztof Hetman, Adam Jarubas oraz Jarosław Kalinowski. Od głosu wstrzymali się natomiast dwaj inni europosłowie PO: Janusz Lewandowski oraz Tomasz Frankowski.
„Ta sprawa powinna zostać załatwiona na poziomie Komisji Europejskiej (…) Trzeba dokładnie przemyśleć sposób, w jaki zostaną przywracane cła. Naszym zdaniem dzisiaj jest zbyt wcześnie, żeby podjąć taką decyzję” – mówi w rozmowie z EURACTIV Polska europoseł Olbrycht.
„Na pierwszy rzut oka może wydawać się oczywiste, że trzeba popierać tego typu działania, bo chodzi o poparcie Ukrainy, ale równocześnie chodzi o takie poparcie Ukrainy, który będzie sensowne i dobrze przygotowane także pod kątem kontroli transportu zboża przez Unię Europejską” – dodaje.
Tłumacząc swoją decyzję, europosłanka Łukacijewska wskazuje na obawy dotyczące powtórki scenariusza z zalegającym w Polsce ukraińskim zbożem. „Nie wierzymy w kompetencje polskiego rządu. Już raz pokazał, że to, co miało być tylko tranzytem zboża przez Polskę (…) okazało się czymś zupełnie innym” – mówi w rozmowie EURACTIV Polska.
Jak dodaje, w Europejskiej Partii Ludowej, głosującej w przeważającej większości za przedłużeniem ceł, nie obowiązywała w tej kwestii żadna dyscyplina. „Trzeba podkreślić, że my absolutnie wspieramy Ukrainę, rozumiemy pomoc dla tego kraj. To jest sytuacja wyjątkowa” – wskazała Łukacijewska.
KE szuka kompromisu, Ukraina krytykuje
Niekontrolowany napływ ukraińskiego zboża do Polski spowodował protesty polskich rolników. Z podobnym problemami borykały się też inne kraje „frontowe”, m.in. Bułgaria, Węgry, Rumunia i Słowacja – i związku z czym zaczęły wprowadzać jednostronne zakazu importu ukraińskich produktów rolnych.
Podkreślając, że polityka handlowa należy do jej wyłącznych kompetencji, Komisja Europejska uznała te kroki za nieakceptowalne. W wyniku negocjacji zawarto kompromis, który wszedł w życie w zeszły wtorek, 2 maja.
Unijne środki zapobiegawcze zakładają m.in. wyjątkowe środki ochronne dla czterech zbóż – pszenicy, kukurydzy, rzepaku i ziaren słonecznika – oraz pakiet wsparcia w wysokości 100 mln euro dla poszkodowanych rolników w pięciu państwach członkowskich
„Nasz upór i konsekwentne działania, ale także wreszcie zrozumienie i konstruktywna postawa po stronie Komisji Europejskie doprowadziły do stanu regulacyjnego, który – mam nadzieję – uspokoi sytuację na rynkach rolnych” – ocenił osiągnięte porozumienie premier Mateusz Morawiecki.
Posunięcie Unii krytykuje jednak Ukraina. Na wtorkowej konferencji po spotkaniu z szefową KE Ursulą von der Leyen prezydent Wołodymyr Zełenski wskazywał, że jakiekolwiek ograniczenia ukraińskiego eksportu są „absolutnie nie do przyjęcia”. „Napotkaliśmy problemy tam, gdzie powinniśmy nadal dostrzegać silne oznaki solidarności” – stwierdził, oskarżając Unię o „protekcjonizm”.