Najpopularniejszy środek chwastobójczy według ekologów poważnie zagraża życiu i zdrowiu ludzi i szkodzi środowisku naturalnemu. Pod koniec minionego roku Unia zezwoliła jednak na jego stosowanie przez kolejne 10 lat – podaje euractiv.pl.
Glifosat to organiczny związek chemiczny z grupy fosfonianów. Jest aktywnym składnikiem bardzo silnego środka chwastobójczego – silnego nie tylko z chemicznego, ale i z politycznego punktu widzenia. Środek ten podzielił w ostatnich latach Unię Europejską jak niewiele która substancja chemiczna.
Pojawienie się glifosatu na rynku w 1974 r. stało się prawdziwą rewolucją na rynku środków ochrony roślin i wspaniałą wiadomością dla rolników. Nigdy wcześniej walka z chwastami, zwłaszcza najbardziej powszechnymi jednorocznymi chwastami szerokolistnymi i trawami, nie była tak łatwa.
Glifosat to tzw. herbicyd nieselektywny, co oznacza, że niszczy on wszystkie opryskane nim rośliny – nie tylko chwasty. W pewnym sensie ogranicza to jego stosowanie – podczas zabiegu trzeba uważać, aby nie spalić upraw. Z drugiej strony dzięki temu jest to tak skuteczny środek. Często wystarczy jeden zabieg, aby pozbyć się większości chwastów z pola czy spod drzew w sadzie.
Na rynek glifosat wprowadziła firma Monsanto pod nazwą handlową typu Roundup. Firmę w 2018 r. przejął koncern Bayer. Dziś nie posiada on jednak monopolu na produkcję środków opartych na glifosacie – może to robić także każda inna firma. Ostatni patent Monsanto na produkcję glifosatu wygasł 23 lata temu.
Dziś środki typu Roundup stosuje się nie tylko do odchwaszczania upraw rolniczych i sadowniczych, ale też do zwalczania roślinności na torach kolejowych czy likwidacji nieużytków.
Szczególnie kontrowersyjne jest jego stosowanie do desykacji, czyli wysuszania przez zbiorem zbóż i rzepaku. Przy takim wykorzystaniu środków opartych na glifosacie ryzyko pozostania herbicydu w plonach jest bowiem większe niż w przypadku stosowania w celu pozbycia się chwastów, gdy oprysk pada głównie na chwasty, a nie na plon.
Roundup taki groźny, jak go malują?
Wielki spór o potencjalną szkodliwość, a wręcz rakotwórczość glifosatu rozpoczął się na dobre około kilkunastu lat temu.
W 2012 roku francuska grupa pod kierownictwem Gilla-Erica Séraliniego, prowadząca badania nad długoterminowymi skutkami spożywania glifosatu i GMO, opublikowała pracę Long-term toxicity of a Roundup herbicide and a Roundup-tolerant genetically modified maize.
Badacze karmili szczury genetycznie modyfikowaną kukurydzą oraz żywnością zawierającą niskie stężenia Roundupu. Po takiej diecie zdrowie szczurów miało znacząco się pogorszyć, co według zespołu Séraliniego stanowiło dowód na szkodliwość glifosatu. Badanie spotkało się z silną krytyką środowiska naukowego i ostatecznie wydawca wycofał publikację.
Do dziś naukowcy spierają się, czy glifosat jest substancją niebezpieczną dla zdrowia człowieka, czy nie. W 2014 roku metaanaliza ponad 1000 badań przeprowadzona przez BfR wykazała, że glifosat nie wywołuje nowotworów, uszkodzeń płodu ani zaburzeń płodności. Rok później do podobnych wniosków doszedł Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA).
Sporu o glifosat to jednak nie rozstrzygnęło – tym bardziej, że w tym samym roku Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (MABR) zaklasyfikowała glifosat jako substancję prawdopodobnie rakotwórczą dla ludzi. Agencja miała posiadać „względne dowody”, że spożywanie żywności z pozostałościami glifosatu zwiększa ryzyko wystąpienia chłoniaka nieziarniczego.
Kontrowersje wywołała jednak metodologia MABR, zgodnie z którą aby dana substancja została uznana za „prawdopodobnie rakotwórczą”, wystarczy, że część badań na to wskazuje, nawet jeśli inne badania temu przeczą.
Tezę o rakotwórczości glifosatu podważyła m.in. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA), według której „nie istnieją dowody na to, że glifosat powoduje raka u ludzi”.
Przeciwnicy glifosatu odrzucają jednak podobne badania, twierdząc, iż są one zmanipulowane przez lobby środków ochrony roślin. Utrzymują przy tym, że glifosat jest wysoce szkodliwy dla zdrowia i powołują się na liczne procesy wytoczone firmie Monsanto (a po przejęciu Bayerowi).
– Glifosat (…) jest prawdopodobnie najważniejszym czynnikiem ryzyka rozwoju m.in. chorób takich jak nieswoiste zapalenie jelit, zaburzenia hormonalne, bezpłodność, podwyższone ryzyko poronień, autyzm, choroby Alzheimera, Parkinsona, stwardnienie rozsiane, choroby tarczycy i wątroby i wiele innych – twierdzą Marzena Poniatowska-Galicka i Marcin Galicki, twórcy inicjatywy FoodRentgen, w rozmowie z magazynem „Bez glutenu”.
Lista zarzutów wobec glifosatu nie kończy się na tych dotyczących zdrowia człowieka. Ekolodzy oskarżają też glifosat o szkodliwe działanie na środowisko naturalne, w tym o ekotoksyczność lądową i wodną.
Według Galickich glifosat powoduje „skażenie wody pitnej, opadów i powietrza, szczególnie w rejonach rolniczych”, a także „ma negatywny wpływ na owady zapylające, przede wszystkim pszczoły”.
W związku z tym ich zdaniem należy unikać spożywania żywności, która może zawierać pozostałości glifosatu (najlepiej od razu przerzucić się na żywność ekologiczną), a także odradzać rolnikom stosowanie Roundupu i jego zamienników.
Unia przedłużyła zezwolenie
Choć liczne organizacje na rzecz ochrony środowiska od lat domagają się ich zakazania, preparatów chwastobójczych typu Roundup będzie można używać w Unii Europejskiej przez kolejnych dziesięć lat. To skutek decyzji Komisji Europejskiej, która w ubiegłym miesiącu ogłosiła, że przedłuży zezwolenie na stosowanie i sprzedaż glifosatu w Unii Europejskiej na kolejne dziesięć lat.
Kwestia glifosatu od lat dzieli państwa UE. Wiele z nich, podobnie jak liczne organizacje na rzecz ochrony środowiska, a także duża część europosłów, domaga się zakazania stosowania środków opartych dla glifosacie. Za utrzymaniem zezwolenia są między innymi Portugalia, Hiszpania, Grecja, Słowacja czy Polska. Przeciwne glifosatowi są natomiast między innymi Austria i Luksemburg.
Poprzednie zezwolenie na glifosat obowiązywało do 15 grudnia br. Jak wyjaśnia Komisja, w drodze wyjątku glifosat zatwierdzono wówczas tylko na pięć lat. Podstawą były badania naukowe z okresu 2012-2017.
W tym roku KE zaproponowała nowe przepisy, zgodnie z którymi zatwierdzenie glifosatu w Unii Europejskiej ma być przedłużone o dziesięć lat, choć z pewnymi ograniczeniami.
Nad propozycją Komisji państwa UE głosowały w październiku w ramach Stałego Komitetu UE ds. Roślin, Zwierząt, Żywności i Pasz (SCOPAFF). Aby zarówno przyjąć propozycję KE, jak i ją odrzucić, potrzeba było większości kwalifikowanej wśród państw członkowskich, której nie osiągnięto.
Wobec tego zgodnie z obowiązującą procedurą powołano komitet odwoławczy, w którym 15 listopada jeszcze raz przeprowadzono głosowanie. Większości kwalifikowanej i tym razem nie było – ani za glifosatem, ani przeciwko niemu.
W takiej sytuacji według przepisów decyzję miała obowiązek podjąć sama Komisja Europejska i tak też się stało. Komisja przedłużyła zezwolenie na glifosat, „opierając się na wszechstronnych ocenach bezpieczeństwa przeprowadzonych przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) i Europejską Agencję Chemikaliów (ECHA)”.
KE powołała się na opinię EFSA z 2015 r., jak również na nowsze badania, przeprowadzone w latach 2019-2023, które „nie wykazały żadnych poważniejszych obaw”, jeśli chodzi o skutki stosowania preparatów z glifosatem i spożywanie żywności z pozostałościami glifosatu.
Krok Komisji Europejskiej z satysfakcją przyjął Bayer. – To ponowne zezwolenie pozwala nam kontynuować dostarczanie rolnikom ważnej technologii w zakresie zwalczania chwastów – podkreśliła firma w wydanym oświadczeniu.
Firma jest przekonana, że herbicydy na bazie glifosatu „będą w dalszym ciągu odgrywać kluczową rolę we wspieraniu rolnictwa, aby mogło ono sprostać najważniejszym wyzwaniom w zakresie środowiska i bezpieczeństwa żywnościowego, związanym ze wzrostem światowej populacji o spodziewane 2 mld ludzi do roku 2050”.
Innego zdania są wspomniane organizacje na rzecz ochrony środowiska, w tym Greenpeace.
– To smutny dzień dla Europy. Rządy postanowiły zlekceważyć naukę i zawiodły swoje narody, a zwłaszcza ofiary glifosatu – napisała organizacja w oświadczeniu na platformie X.
„Trudno jest zastąpić glifosat”
Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI) w przyjętym wcześniej stanowisku domagała się zakazania glifosatu. KE postąpiła jednak inaczej.
– Z jednej strony mamy perspektywę rolników, którzy wskazują, że czasie kryzysu nie powinniśmy stosować tak radykalnych kroków ograniczających, bo to może skutkować mniejszymi plonami. Z drugiej strony nie można lekceważyć kancerogennego wpływu glifosatu na zdrowie człowieka – ocenił w rozmowie z EURACTIV.pl Adam Jarubas, europoseł Platformy Obywatelskiej i członek ENVI.
Nieco bardziej radykalnie sprawę postawił inny polski eurodeputowany z tej samej komisji, Marek Balt z Lewicy.
– Rolnictwo jest ważne, ale musi to być zdrowe rolnictwo. Dlatego komisja ENVI dąży do wycofania szkodliwych substancji, takich jak glifosat, z produkcji żywności – powiedział EURACTIV.pl.
Zauważył, że Parlamentowi Europejskiemu nie zawsze udaje się jednak przeforsować swoje stanowisko i tak było również tym razem.
Z satysfakcją odebrała decyzję Komisji Europejskiej w sprawie glifosatu odebrała natomiast polska branża sadownicza, podkreślił Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Polskich.
– Na ten moment całkowite wycofanie glifosatu nie byłoby możliwe bez dużych strat w produkcji żywności, więc środowisko sadowników z zadowoleniem przyjmuje tę decyzję – powiedział w rozmowie z EURACTIV.pl.
Ignorancja? Rolnicy odpierają zarzuty
„Glifosat i Roundup – czy te nazwy nie brzmią groźnie?”, brzmi tytuł felietonu, jaki w 2021 r. ukazał się w gazecie „Aktywność Obywatelska”. Autorka zarzuca ignorancję osobom stosującym Roundup i jemu podobne środki w przydomowych ogródkach, a jednocześnie wysuwa tezę, iż masowe stosowanie przez rolników i sadowników tych środków wynika z niewiedzy o ich szkodliwym, jej zdaniem, wpływie na zdrowie człowieka i środowisko.
Jednocześnie pisze, że przy próbach kolportażu „spotkała się z niechętną, a czasami wrogą reakcją sprzedawców, pośredników i samych producentów-rolników”. Dodaje, że sama „lubi prace w przydomowym ogrodzie” i „nie przyszłoby jej do głowy, żeby pójść na łatwiznę”, stosując sztuczne herbicydy typu Roundup.
Skutecznych alternatyw dla glifosatu na rynku wciąż jednak nie ma, a to, co sprawdza się w przypadku przydomowego ogródka, nie jest równie efektywnym rozwiązaniem w przypadku intensywnej produkcji owoców, przy areale upraw wynoszącym nie kilka metrów kwadratowych, a kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt hektarów.
– Glifosat to herbicyd, który jest trudno zastąpić innymi dostępnymi środkami – zgadza się w rozmowie z EURACTIV.pl sadownik z województwa mazowieckiego, wykorzystujący zamienniki Roundupu do odchwaszczania sadów jabłkowych.
Ekologów to jednak nie przekonuje. Poproszona przez EURACTIV.pl o odniesienie się do argumentu rolników o „braku na rynku równie skutecznego herbicydu”, odpowiedzialna w Greenpeace za kwestię glifosatu Eva Corral wskazała na „obszerne dostępne dowody naukowe na poważne negatywne skutki glifosatu dla zdrowia i środowiska”.
– Biorąc pod uwagę istnienie substancji alternatywnych, Komisja nie powinna przedłużać licencji (na glifosat – red.).
Powołała się na przykład Luksemburga, gdzie stosowanie glifosatu zostało zakazane od 1 stycznia 2021 r.
– Luksemburg udowodnił, że rolnictwo wolne od glifosatu jest możliwe – oceniła.
Alternatywy? Niby są, ale…
Alternatywy dla glifosatu istnieją. Można wśród nich wymienić chociażby płodozmian, stosowanie tzw. roślin okrywowych czy odpowiednie przygotowanie terenu, np. płytka orka.
Zdaniem broniących glifosatu rolników i sadowników są to jednak półśrodki. – Alternatywne metody mają swoje ograniczenia i nie wszędzie można je zastosować, poza tym w niektórych przypadkach są trudne do wdrożenia – podkreśla sadownik z województwa mazowieckiego w rozmowie z EURACTIV.pl.
Dlatego wspomniane metody w najbliższych latach pozostaną prawdopodobnie domeną nowoczesnych gospodarstw ekologicznych, a większość rolników i sadowników uprawiających rośliny w sposób konwencjonalny nadal będą stosować glifosat – przynajmniej dopóki jest dozwolony.
Chyba że rolników do porzucenia glifosatu zmuszą koszty. Kontrowersje wokół glifosatu i niepewność co do jego przyszłości na europejskim rynku skłoniły rolników i sadowników do robienia zapasów oprysków na bazie glifosatu, co wywindowało jego cenę. Wzrosła cena nie tylko „oryginalnego” Roundupu, ale i jego zamienników.
„Ceny środków opartych na glifosacie w ostatnich latach bardzo się podniosły. Ze względów ekonomicznych rolnicy starają się zastępować te środki innymi herbicydami, nie zawierającymi glifosatu, ale nie zawsze jest to jednakowo skuteczne” – wskazuje sadownik.
– Glifosat nie jest substancją, którą wykluczyłbym w pierwszej kolejności, aby ratować planetę – ocenił z kolei w rozmowie z EURACTIV.pl Zbigniew Chołyk, prezes Zrzeszenia Producentów Owoców Stryjno-Sad, wskazując na inne możliwe zagrożenia dla środowiska i zdrowia człowieka – na przykład wynikające ze smogu.
Jak dodaje, tezę o bezwzględnej szkodliwości glifosatu dla pszczół nie w każdym przypadku potwierdza praktyka, w tym jego własne doświadczenie wskazuje na coś innego, niż twierdzą przeciwnicy glifosatu.
– Te ataki na sadowników stosujących glifosat wydają się więc nieszczególnie trafione – wskazuje.
Przyznaje jednak, że nie wszyscy rolnicy i sadownicy stosują glifosat tak, jak powinno się to robić, aby zminimalizować potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa żywności.
– „Czarne owce” są w każdej rodzinie, także w rodzinie sadowników – podkreśla.
Materiał powstał w ramach 2. edycji Szkolenia Parlamentu Europejskiego dla młodych dziennikarzy i dziennikarek, organizowanego przez Fundację Geremka i „Gazetę Wyborczą” na zlecenie Parlamentu Europejskiego.
Autor Aleksandra Krzysztoszek | EURACTIV.pl