Główny Lekarz Weterynarii poinformował o aż pięciu nowych ogniskach rzekomego pomoru drobiu (Newcastle disease – ND) na terenie Polski. Choroba, wyjątkowo niebezpieczna dla ptactwa hodowlanego, została potwierdzona na podstawie badań laboratoryjnych przeprowadzonych przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach.

To już ogniska nr 49–53 w 2025 roku, a sytuacja zaczyna budzić poważny niepokój wśród hodowców i służb sanitarnych.
Podlasie, Mazowsze i Wielkopolska pod presją wirusa
Pierwsze z nowych ognisk – nr 49/2025 – wykryto 17 października w miejscowości Krzecze (woj. podlaskie). W gospodarstwie utrzymywano 550 kur nieśnych. To kolejne ognisko w tym regionie po styczniowej przerwie.
Tego samego dnia wirus zaatakował również w Świętnie (woj. wielkopolskie), gdzie w gospodarstwie komercyjnym hodowano blisko 295 tysięcy kur rzeźnych. To pierwszy przypadek ND u drobiu w tym województwie, co oznacza, że choroba dotarła na nowe obszary kraju.
Kolejne dwa ogniska – nr 51 i 52 – potwierdzono 19 października w powiecie żuromińskim (woj. mazowieckie). W miejscowościach Poniatowo i Kobyla Łąka zakażeniu uległo w sumie ponad 175 tysięcy ptaków.
Zaledwie dzień później, 20 października, wykryto ognisko nr 53 w Biskupicach Ołobocznych (woj. wielkopolskie) – tam choroba dotknęła stado liczące ponad 51 tysięcy kur rzeźnych.
Setki tysięcy ptaków zostanie uśmierconych
W związku z potwierdzeniem choroby, służby weterynaryjne natychmiast wdrożyły działania likwidacyjne. Zgodnie z unijnymi przepisami, wszystkie zakażone stada zostaną uśmiercone i zutylizowane, a gospodarstwa – poddane ścisłej dezynfekcji.
W promieniu 3 i 10 kilometrów od każdego ogniska wyznaczono strefy objęte ograniczeniami, w których obowiązują surowe zasady bioasekuracji. W praktyce oznacza to zakaz przemieszczania drobiu, jaj i sprzętu mogącego przenosić wirusa.
Groźna choroba powraca
Rzekomy pomór drobiu (ND) to jedna z najbardziej zakaźnych chorób wirusowych u ptaków, powodująca wysoką śmiertelność w stadach. Wirus rozprzestrzenia się błyskawicznie – drogą kropelkową, przez paszę, wodę, sprzęt i ludzi.
Choć choroba nie stanowi dużego zagrożenia dla ludzi, jej skutki gospodarcze są dramatyczne – utrata całych stad, blokady eksportu, dezynfekcje i milionowe straty dla branży drobiarskiej.
Hodowcy w gotowości – sytuacja dynamiczna
Służby apelują do rolników i hodowców o natychmiastowe zgłaszanie wszelkich przypadków padnięć lub objawów chorobowych wśród drobiu, takich jak apatia, spadek nieśności, drgawki czy nagłe zgony.
Eksperci nie wykluczają, że w najbliższych dniach mogą zostać wykryte kolejne ogniska. – „Sytuacja wymaga pełnej mobilizacji służb weterynaryjnych i zachowania maksymalnej ostrożności przez hodowców” – podkreślają specjaliści z PIWet w Puławach.