Węgrzynów koło Trzebnicy przeżył w miniony weekend coś, co mieszkańcy nazywają dziś „pospolitym ruszeniem”. Setki osób przyjechały, by pomóc lokalnemu sadownikowi, który został z 11 tonami śliwek po tym, jak kontrahent w ostatniej chwili nie odebrał zamówienia. Dzięki błyskawicznej reakcji internautów i sąsiadów problem zamienił się w niezwykłą akcję solidarności.

Kiedy nadzieja zamieniła się w dramat
Pan Damian, właściciel sadu z Węgrzynowa, przez wiele miesięcy pracował na swoje zbiory. Gdy pojawiło się duże zamówienie – aż 11 ton śliwek – sadownik wierzył, że będzie to dla niego szansa na stabilny zysk. Zatrudnił pracowników, zapłacił im 6 tysięcy złotych i przygotował owoce do odbioru. Niestety, klient nie pojawił się po odbiór, zostawiając rolnika z towarem wartym 36 tysięcy złotych i tykającym zegarem – bo owoce szybko traciły świeżość.
Apel, który poruszył tysiące osób
Wieść o kłopotach sadownika rozniosła się błyskawicznie w sieci. Znajomi pana Damiana oraz członkowie grupy Widzialna Ręka – Wrocław udostępnili apel: każdy, kto tylko mógł, miał przyjechać po owoce i zapłacić tyle, ile uzna za słuszne. Dla osób w trudnej sytuacji śliwki miały być dostępne za darmo.
„Nie możemy pozwolić, by tyle pracy i serca poszło na marne!” – pisali internauci.
Reakcja ludzi przerosła najśmielsze oczekiwania. Podwórko pana Damiana szybko zaczęło przypominać mały targ. Jedni kupowali po kilka kilogramów na kompoty i powidła, inni zabierali całe skrzynki, a byli i tacy, którzy nabywali po kilkadziesiąt kilogramów, by rozdzielić je dalej.
Węgrzynów w korku
Do akcji dołączyły lokalne media i samorządowcy. Radny Damian Żurawski relacjonował na bieżąco: „Na podwórku w Węgrzynowie dzieje się coś niezwykłego. Kilkadziesiąt osób przyjechało po śliwki. Każdy płaci, wspiera rolnika i daje mu poczucie, że jego praca ma sens”.
Niewielka miejscowość 25 minut od Wrocławia pierwszy raz w historii utknęła w korku – a wszystko po to, by pomóc jednemu sadownikowi.
Finał z happy endem
Już po kilku godzinach cała partia owoców – 11 ton śliwek – znalazła nowych właścicieli. Portal wro.city podsumował akcję słowami: „Macie wielkie serca! To było prawdziwe pospolite ruszenie!”.
Historia pana Damiana pokazuje, że nawet w trudnych chwilach solidarność i sąsiedzka pomoc potrafią odmienić los. Rolnik, który jeszcze rano bał się bankructwa, wieczorem mógł odetchnąć z ulgą.