Trwa nerwowe odliczanie — do 3 grudnia prezydent Karol Nawrocki musi zdecydować, czy podpisze ustawę zakazującą hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. Choć dokument przeszedł przez parlament, dopiero podpis głowy państwa przesądzi o losie tysięcy gospodarstw, firm przetwórczych i miejsc pracy powiązanych z branżą.

Czas na wygaszenie działalności, ale nie bez warunków
Według przyjętych przepisów hodowcy mają czas do 31 grudnia 2033 r. na zamknięcie ferm. Zakłada się stopniowe wygaszanie produkcji i możliwość uzyskania odszkodowań finansowych od państwa. Ich wysokość byłaby uzależniona od dwóch czynników:
- średniego rocznego przychodu gospodarstwa,
- terminu zakończenia działalności — im później, tym niższa rekompensata.
Projekt ma umożliwić branży „miękkie lądowanie”, ale zdaniem wielu przedstawicieli sektora — to tylko pozory.
Rolnicza „Solidarność” bije na alarm: to uderzenie w polskie rolnictwo
Rzecznik związku, Adrian Wawrzyniak, ostrzega, że konsekwencje ustawy wykraczają daleko poza sam segment futerkowy.
– Stoimy na stanowisku, że jakiekolwiek zamykanie branży hodowlanej będzie się wiązało z niszczeniem produkcji wewnątrz naszego kraju. Dziś są to zwierzęta futerkowe, jutro może to być drób, a później kolejne sektory – podkreśla.
Według organizacji rolniczych zakaz nie tylko zlikwiduje działalność wielu polskich gospodarstw, lecz także może wpłynąć na kondycję innych sektorów, które korzystają z produktów ubocznych powstających w fermach.
Kto może stracić, a kto zyskać?
Krytycy ustawy twierdzą, że najwięcej stracą firmy działające w Polsce, natomiast potencjalnymi beneficjentami mogą okazać się zagraniczne koncerny, m.in. niemieckie przedsiębiorstwa z branży utylizacji. Zamykanie krajowych ferm oznaczałoby, że polskie zakłady przetwórcze musiałyby szukać surowców poza granicami.
To rodzi pytania nie tylko o gospodarkę, ale też o bezpieczeństwo surowcowe i niezależność polskiego rolnictwa.
Licznik tyka — decyzja nieodwracalna?
Weto zatrzymałoby ustawę, ale jego brak rozpocznie proces długiego wygaszania jednej z najbardziej kontrowersyjnych, a jednocześnie istotnych gospodarczo gałęzi rolnictwa. Branża futerkowa podkreśla, że Polska jest jednym z największych producentów w Europie, a decyzja oznaczałaby de facto odejście od wieloletnich inwestycji, kontraktów i zaplecza logistycznego.
Zwolennicy ustawy wskazują natomiast argumenty etyczne i dobrostan zwierząt, uważając wygaszenie produkcji za krok cywilizacyjny.
3 grudnia może wyznaczyć nowy etap w historii polskiego rolnictwa. To dzień, w którym prezydent zdecyduje, czy branża futerkowa pozostanie częścią krajowej gospodarki, czy zacznie znikać z mapy. Jedno jest pewne — od tej decyzji zależy przyszłość wielu przedsiębiorstw, a skutki odczuje cały sektor hodowlany.







Oby Prezydent podpisał tą Ustawę. Licze na zakończenie te bestialstwa w moim Kraju!