Stabilne ramy prawne dla budowy polskich farm wiatrowych na Bałtyku ma zapewnić ustawa offshore’owa, którą w ubiegły czwartek podpisał prezydent. Prąd z wiatraków na morzu ma popłynąć już za kilka lat, ale wymaga to przyspieszenia inwestycji, również tych związanych z budową sieci dystrybucyjnych.
Inwestycje w tym zakresie wymusza także rządowy plan rozwoju OZE i budowy elektrowni jądrowej. Boomu inwestycyjnego będzie potrzebować zwłaszcza północna Polska.
– Perspektywy dla budownictwa elektroenergetycznego na ten rok są zależne od rynku. W Polsce jesteśmy w okresie przejściowym, trwa zatwierdzanie polityki energetycznej państwa do 2040 roku. Dlatego dla wszystkich spółek zajmujących się sieciami energetycznymi, przesyłowymi czy dystrybucyjnymi jest to moment na aktualizację planów rozwojowych – mówi Mariusz Targowski, prezes zarządu Enpromu. – Na rynkach zagranicznych te decyzje zostały już podjęte i tam trwa etap wdrażania i uruchamiania planów rozbudowy sieci związanych z wyprowadzeniem mocy z farm offshore’owych. Mowa tu głównie o krajach, które leżą wzdłuż Morza Bałtyckiego i Morza Północnego.
Prąd z pierwszych polskich farm wiatrowych na Bałtyku popłynie około 2025 roku
Farmy wiatrowe na morzu ma obecnie 11 europejskich państw, a liderami są Wielka Brytania, Niemcy, Dania, Belgia i Holandia. Prąd z pierwszych polskich farm wiatrowych na Bałtyku ma natomiast popłynąć około 2025 roku. Zaktualizowany projekt „Polityki energetycznej Polski do 2040 roku”, który we wrześniu 2020 roku przedstawiło Ministerstwo Klimatu i który ma być przyjęty jeszcze w tym kwartale, wymienia je jako jedną ze strategicznych inwestycji energetycznych. Zgodnie z rządowymi planami do 2040 roku Polska ma mieć na Bałtyku już 8-11 GW mocy, a wart ok. 130 mld zł program budowy morskich farm wiatrowych ma stać się kołem zamachowym dla całej gospodarki.
– Trzeba zdać sobie sprawę, że już ta planowana w najbliższej perspektywie budowa farm offshore’owych na Bałtyku do 2030 roku spowoduje generację mocy na poziomie elektrowni Bełchatów, która dzisiaj zaspokaja ok. 20 proc. zapotrzebowania na moc w Polsce – mówi Mariusz Targowski.
Ustawa offshore’owa podpisana przez prezydenta
21 stycznia prezydent podpisał tzw. ustawę offshore’ową, która ma zapewnić stabilne ramy prawne dla budowy polskich farm wiatrowych na Bałtyku. Określa ona m.in. system wsparcia i ułatwienia administracyjne dla takich projektów oraz zasady przyłączania wytwórców do sieci elektroenergetycznej. Rząd liczy, że nowe i długo wyczekiwane przez branżę offshore’ową przepisy będą stanowić impuls dla dynamicznego rozwoju tego sektora. Z kolei stowarzyszenie WindEurope, które promuje energetykę wiatrową, nazywa polskie plany budowy farm wiatrowych ambitnymi i podaje, że jeżeli uda się je zrealizować, wówczas Polska stanie się największym rynkiem offshore na Bałtyku.
Prezes Enpromu zwraca też uwagę na fakt, że budowa farm na Bałtyku w połączeniu z planowanym na 2033 rok oddaniem pierwszego bloku elektrowni atomowej (prawdopodobnie na Pomorzu: w Lubiatowie–Kopalinie lub Żarnowcu) spowoduje konieczność wzmocnienia sieci przesyłowej przede wszystkim w północnej części Polski.
– Obecnie wytwarzanie skupia się w południowej części kraju, a więc tam, gdzie znajduje się główny odbiorca, czyli przemysł ciężki. Jeżeli przesuniemy część wytwarzania na północ Polski, wtedy sieci przesyłowe muszą przekazać tę energię na południe. To jedno z głównych wyzwań przed Polskimi Sieciami Elektronergetycznymi na najbliższe lata – mówi Mariusz Targowski.
Polska ma mieć na Bałtyku początkowo 3,8 GW mocy, a następnie ok. 10 GW do 2040 roku
Według rządowych planów integrację morskich farm wiatrowych z Krajowym Systemem Elektroenergetycznym ułatwi fakt, że budowa nowych mocy będzie rozłożona na etapy. Harmonogram zakłada, że do 2030 roku Polska ma mieć na Bałtyku początkowo 3,8 GW mocy, a następnie ok. 10 GW do 2040 roku.
Jak podkreśla prezes Enpromu, planowane w kolejnych dekadach projekty dotyczące rozwoju OZE – w tym także farm wiatrowych na lądzie – po stronie spółek dystrybucyjnych spowodują duże zapotrzebowanie na wcześniejsze modernizacje i budowę nowych sieci dystrybucyjnych.
– Przebudowa linii 110 kV z lat 60. daje nawet kilkukrotny wzrost możliwości przesyłowych takiej linii w sieci dystrybucyjnej – mówi. Skalę zjawiska widać jeszcze lepiej w przypadku planów krajowego operatora sieci przesyłowej. – Program rozwoju PSE, który – w zależności od scenariusza – pokazuje, że do 2030 roku powstanie 1–1,5 tys. km nowych lub gruntownie zmodernizowanych sieci 400 kV. Jest to program wart ok. 4–5 mld zł w perspektywie do 2030 roku.
Plan Rozwoju Systemu Przesyłowego do 2030 roku został na początku czerwca 2020 roku zatwierdzony przez URE. Stanowi odpowiedź na najważniejsze wyzwania w obszarze przesyłania energii elektrycznej i uwzględnia różne scenariusze rozwoju Krajowego Systemu Elektroenergetycznego, wskazując inwestycje niezbędne do zapewnienia jego niezawodności. Dokument zakłada, że w latach 2019–2040 zapotrzebowanie na moc w Polsce wzrośnie o około 46,5 TWh. W tym okresie znacząco spadnie też rola jednostek wytwórczych zasilanych paliwami węglowymi – ich udział w mocy zainstalowanej netto zmniejszy się do ok. 20 proc. w 2040 roku. Wzrośnie za to udział OZE w wytwarzaniu energii elektrycznej, osiągając ok. 32 proc. w 2030 i 40 proc. w 2040 roku.
Źródło: Newseria Biznes