Czy w tym roku również grozi nam susza? Jeśli w ciągu kilku dni porządnie nie popada, sytuacja na polach zrobi się naprawdę nieciekawa. Największe niedobory wody występują obecnie w woj. lubuskim, łódzkim, wielkopolskim, pomorskim i kujawsko-pomorskim.
Jak wynika z danych opublikowanych wczoraj przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, wilgotność gleb na poziomie 0–7 cm (wykres poniżej) w dużej części kraju kształtuje się na niskim poziomie – 30-40 proc., co wskazuje na deficyt wody w strefie korzeniowej. Wskaźnik wilgotności jest określany w procentach jako stan od pełnego wyschnięcia (wartość bliska zeru) do pełnego nasycenia (wartość 100 proc.).
– Jeśli za chwile nie spadnie deszcz, będzie źle. Boję się utraty plonów z powodu suszy, boję się, że będzie tak jak rok temu, kiedy straciłem 30 proc. plonu rzepaku i 40 proc. zbóż – mówi w rozmowie z nami pan Ryszard z okolic Namysłowa.
Niska wilgotność wierzchniej warstwy gleby utrudnia działanie doglebowych środków ochrony roślin. Poza tym ogranicza przemieszczanie się w składników nawozowych do korzeni.
Nie najlepsza sytuacja jest także na głębokości 7–28 cm (wykres poniżej). Na tym poziomie profilu glebowego już występują wyraźne niedobory wody.
Do tego dochodzą silne wiatry, potęgujące zjawisko erozji, które dodatkowo utrudniają przeprowadzanie zabiegów ochrony roślin.
Problem dostrzegła m.in. Wielkopolska Izba Rolnicza, która już w marcu poinformowała Wojewodę Wielkopolskiego o niepokojąco niskich zasobach wodnych zgromadzonych w glebie.
A prognozy pogody na najbliższy tydzień nie są zbyt optymistyczne: deszcz spodziewany jest dopiero w niedzielę. Kolejny tydzień – Wielki Tydzień – ma przynieść umiarkowane rozpogodzenia, ale bez opadów.
Miejmy jednak nadzieję, że nie doświadczymy takich niedoborów wody, jak w ubiegłym roku. Wtedy to klęska suszy dotknęła 130 tys. gospodarstw i zniszczyła 3,5 mln hektarów upraw.
Kamila Szałaj