Dziś weszły w życie nowe regulacje ograniczające import jaj z Ukrainy do Unii Europejskiej. Zgodnie z dyrektywą Komisji Europejskiej, wprowadzono cła na ukraińskie jaja. O wprowadzenie ceł starało się polskie ministerstwo rolnictwa, ale niestety trudno jest jednoznacznie stwierdzić, że jest to element jakiejś większej strategii czy dbałości o polski sektor produkcji jaj.
Autor komentarza: Barbara Woźniak, Prezes firmy Ovotek i Pełnomocnik Zarządu Ferm Drobiu Woźniak, które są właścicielem marki Zdrovo
Jaja z Ukrainy będą objęte dodatkowymi opłatami
Weszły w życie nowe regulacje ograniczające import jaj z Ukrainy do Unii Europejskiej. Zgodnie z dyrektywą Komisji Europejskiej, wprowadzono cła na ukraińskie jaja. W praktyce oznacza to, że jaja z Ukrainy będą objęte dodatkowymi opłatami. Według danych Ministerstwa Rolnictwa, w pierwszych trzech kwartałach 2023 roku import jaj z Ukrainy wzrósł o 755% w porównaniu do 2021 roku. Zatem, aby wesprzeć sektor produkcji jaj w UE i poprawić konkurencyjność europejskich producentów, lobbowano za wprowadzeniem ceł. Chociaż ich zastosowanie może tymczasowo złagodzić presję na lokalnych producentów, nie rozwiązuje to problemu systemowego. O wprowadzenie ceł starało się polskie ministerstwo rolnictwa, ale niestety trudno jest jednoznacznie stwierdzić, że jest to element jakiejś większej strategii czy dbałości o polski sektor produkcji jaj. Dlaczego? Ponieważ polscy producenci borykają się z wieloma wyzwaniami, które mają charakter strukturalny i wymagają długoterminowych rozwiązań. A tych niestety na horyzoncie nie widać.
Polska i Ukraina to dwa duże huby produkcyjne jaj, i żywności w ogóle, w Europie. Polska jest jednym z największych producentów jaj w Unii Europejskiej, z produkcją sięgającą 11 925 milionów sztuk rocznie. Co więcej, dane Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz (KIPDiP) pokazują, że Polska nadal ma ogromny potencjał w produkcji jaj. W 2023 roku krajowa produkcja jaj wzrosła o 8,7% w porównaniu do roku poprzedniego. Mamy, jako sektor, bardzo silną pozycję, jesteśmy znaczącym eksporterem do UE i krajów trzecich, ale potencjał produkcyjny Ukrainy jest jeszcze większy.
Unijne przepisy dotyczące produkcji jaj są bardzo restrykcyjne
Każde jajko sprzedawane w UE musi mieć pieczątkę z 11-znakowym kodem, co zapewnia pełną identyfikowalność i bezpieczeństwo produktu. Regulacje dotyczące stosowania leków weterynaryjnych, sposobów chowu, jakości pasz i wielu innych aspektów zostały stworzone przy udziale ekspertów i naukowców. Ich celem jest ochrona zdrowia europejskich konsumentów. Cały rynek rozumie, czego od niego się wymaga, natomiast należy też pamiętać, że europejscy producenci musieli ponieść koszty dostosowania się do wprowadzanych regulacji i poczynili ogromne inwestycje w bezpieczeństwo produkcji oraz dobrostan zwierząt. W kontekście eksportu, polscy producenci napotykają dodatkowe wyzwania związane z koniecznością dostosowania się do różnych przepisów obowiązujących w krajach docelowych.
Producenci z Ukrainy nie muszą stosować takich samych standardów jak rolnicy z UE. W każdym aspekcie, produkcja jaj w Polsce i innych krajach europejskiej wspólnoty stoi na nieporównywalnie wyższym poziomie jakości i bezpieczeństwa. Widać to chociażby po tak wyraźnym aspekcie jak znakowanie jaj – jaja z Ukrainy nie muszą być stemplowane, a co za tym idzie ich identyfikowalność, która jest ważna na przykład przy wykryciu bakterii salmonelli, jest znikoma. Z drugiej strony, pomimo trwającej wojny, sektor jaj w Ukrainie odżywa. Jak podają ukraińskie źródła, od początku 2023 roku eksport jaj z Ukrainy rośnie systematycznie w dwucyfrowym tempie, czyli o co najmniej kilkanaście procent kwartał do kwartału. Co zatem decyduje o tym, że import ukraińskich jaj do Polski wzrósł aż 7 razy? Dlaczego polscy i europejscy producenci spotykali się z problemami w rozmowach handlowych z kontrahentami spoza UE? I dlaczego UE zdecydowała się przywrócić cła na ukraińskie jaja? Odpowiedź jest banalnie prosta – cena. Ona nadal czyni cuda na rynku jaj.
Ze względu na dużo gorszą jakość produkcji, a co za tym idzie nieporównywalnie niższe koszty, ukraińscy producenci oferują jaja w cenach, z którymi rolnicy z UE nie mogą konkurować. Dotyczy to jaj świeżych, ale i proszków oraz płynów jajecznych. W obszarze przetwórstwa różnice cenowe są najbardziej widoczne – na globalnych rynkach ukraińskie proszki jajeczne są oferowane w kwotach o około 25% niższych niż sam koszt surowca potrzebnego do produkcji proszków w UE. A pamiętajmy, że poza samym surowcem trzeba jeszcze doliczyć koszty transportu, opakowań, etc. W efekcie, przy braku wsparcia ze strony Unii Europejskiej czy lokalnych rządów, europejscy producenci są regularnie eliminowani z łańcuchów dostaw kontrahentów z krajów trzecich.
Komisja Europejska i polski resort rolnictwa doskonale znają te uwarunkowania oraz mają dostęp do danych pokazujących skalę inwestycji poczynionych przez polskich jak i europejskich rolników. Wiedzą też doskonale, jak wygląda potencjał ukraińskiego sektora jaj i jakie są warunki produkcji za naszą wschodnią granicą. Zatem, z jednej strony unijni i polscy urzędnicy oferują wsparcie pod postacią ceł, ale jednocześnie chcą wymusić kolejne zmiany w procesie produkcyjnym, które zmuszą unijnych producentów do poniesienia ogromnych kosztów. Według oficjalnych założeń, owe przepisy mają jeszcze podnieść poziom bezpieczeństwa konsumentów, lecz z drugiej strony próbują rozwiązać problem, który nie dotyczy większości jaj sprzedawanych w Polsce i UE.
Nowe przepisy UE wymagają znakowania jaj bezpośrednio w miejscu ich produkcji
Ma to na celu zwiększenie wiarygodności producentów, jednak w praktyce wywraca to sprawdzony i dopracowywany przez lata proces produkcyjny, który zapewnia pełną identyfikowalność jaj przy znakowaniu w pierwszym zakładzie pakowania. UE pozostawia co prawda furtkę dla polskich legislatorów na wprowadzenie wyjątku od znakowania w miejscu produkcji, jednak ministerstwo rolnictwa nie chce się na to zgodzić. Argumentuje, że znakowanie w miejscu produkcji zapewni, że jaja z Ukrainy nie będą fałszowane, tj. nie będą importowane a potem stemplowane w Polsce i trafiały do obiegu jako pochodzące z naszego kraju. Brakuje jednak odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie można wymusić na ukraińskich producentach znakowania jaj przed eksportem do UE, co wydaje się bardziej logiczne niż rewolucjonizowanie procesu produkcji w Polsce. Dodajmy, procesu, który jest od wielu lat kontrolowany przez służby weterynaryjne oraz sanitarne i po prostu działa.
Warto uwzględnić jeszcze jeden ważny aspekt, już stricte lokalny. Branża jajeczna w Polsce nie ma tak szerokich narzędzi wsparcia ministerialnego jak inni producenci rolni. Nie ma systemów dopłat dobrostanowych, do pasz czy tranzycji do alternatywnych metod chowu. Nie ma tańszych kredytów czy specjalnych programów pomocowych. Owszem, wprowadzono cła na jaja z Ukrainy, ale to nie rozwiązuje problemu eksportu jaj z Polski do krajów poza Europą. Czy można zatem powiedzieć, że rolnicy w Polsce są równo traktowani?
Ograniczenia importu z Ukrainy nie rozwiązuje systemowych problemów branży
Ceny jaj na globalnych rynkach od wielu miesięcy są niestabilne, a ta sytuacja może się tylko zintensyfikować z powodu susz i innych czynników klimatycznych. Dodatkowo, prognozy przewidują wzrost cen sprzedaży pszenicy, co wpłynie na koszty pasz i produkcji jaj, ponieważ zboża są kluczowym składnikiem pasz dla niosek, a pasze z kolei stanowią mniej więcej 70% kosztów produkcji jaj. Dodatkowo, duże huby produkcyjne jaj w USA i Brazylii borykają się z ptasią grypą, co również destabilizuje globalny rynek jaj.
Polscy producenci jaj stają przed szeregiem wyzwań, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych, oraz funkcjonują na mocno niestabilnym rynku. Ograniczenia importu z Ukrainy mogą przynieść krótkoterminową ulgę, ale nie rozwiązuje systemowych problemów branży. Niepewność buduje także niezrozumiała dychotomia w działaniach urzędników – z jednej strony podejmują działania względem relacji handlowych z Ukrainą, a z drugiej chcą wymusić zmiany, które wywrócą dobrze działający system produkcyjny. Jak w takich warunkach budować strategiczną przewagę tak kluczowego sektora dla polskiej gospodarki? Jak pracodawcy zapewniający tysiące miejsc pracy w całym kraju mają planować swój biznes? Z takimi pytaniami musi się w tej chwili borykać sektor produkcji jaj.