Komisja Europejska zawnioskowała w ubiegłym tygodniu o wprowadzenie ceł na nawozy z Rosji i Białorusi. Choć polski rząd chwalił tę propozycję, to właśnie Polska jest jednym z krajów, w które ich wprowadzenie uderzy najmocniej.
W zeszłym tygodniu Komisja Europejska zaproponowała cła na rosyjskie nawozy sięgające nawet 100 proc., które miałyby być stopniowo wprowadzane przez trzy lata.
Mimo starań, żeby ograniczać stosunki gospodarcze z Rosją, Unia jest teraz jeszcze bardziej zależna od rosyjskich nawozów niż przed inwazją na Ukrainę, szczególnie od mocznika, taniego nawozu azotowego.
Po ogłoszeniu decyzji o cłach organizacje Copa i Cogeca ostrzegły, że w wyniku takich działań ceny nawozów wzrosną w przyszłym sezonie o co najmniej 40-45 euro (168-190 zł) za tonę, co według nich może mieć „katastrofalne” konsekwencje dla unijnego rolnictwa.
Tim Cheyne, dyrektor ds. rolnictwa i nawozów w Argus Media, międzynarodowej firmie zajmującej się dostarczaniem informacji o cenach produktów i analizami rynkowymi, uważa, że podwyżki cen prawdopodobnie nie będą jednak tak dotkliwe, jak obawiają się rolnicy.
Zasoby mocznika na świecie są bowiem duże, podobnie jak sporo jest jego potencjalnych alternatywnych dostawców do UE.
Nie będzie tak źle?
Rosja, z której Unia importuje rocznie 1,6 mln ton mocznika, jest drugim co do wielkości dostawcą tego nawozu do UE po Egipcie. Kraj ten w 2023 r. dostarczył do UE 2,1 mln ton, wynika z danych Argus.
Mimo napiętych stosunków politycznych tego kraju z niektórymi krajami UE 15 proc. importu, a więc prawie milion ton, pochodziło w 2023 r. z Algierii. Mocznik egipski i algierski jest szczególnie atrakcyjny dla nabywców z UE, ponieważ nie jest objęty cłami, zauważył Cheyne.
Zwiększa się też import z Nigerii, zwłaszcza odkąd miliarder Aliko Dangote otworzył w Lagosie fabrykę o potencjale produkcyjnym do 3 mln ton mocznika rocznie.
– Cła będą skutkować przekierowaniem przepływów handlowych (…) Ceny w UE jednak nieco wzrosną, bo mocznik będzie importowany z logistycznie droższych miejsc – wyjaśnił Cheyne.
Według szacunków firmy Argus nawozy mogą podrożeć o około 10 dolarów (około 9,6 euro) za tonę, czyli znacznie mniej, niż przewidywały Copa i Cogeca. Jeśli chodzi o rosyjskie nawozy, Cheyne spodziewa się, że firmy znajdą nowych nabywców w Turcji, obu Amerykach, Zachodniej i Południowej Afryce oraz w Indiach.
Polska podwyżki odczuje najmocniej
W kogo podwyżki cen uderzą najbardziej? Do krajów UE najbardziej zależnych od rosyjskich nawozów należą Polska i kraje bałtyckie, które paradoksalnie są najbardziej zagorzałymi zwolennikami ceł.
Według danych Komisji Europejskiej w ubiegłym roku 60 proc. importu nawozów azotowych przez Polskę pochodziło z Rosji, a kolejne 19 proc. z Białorusi.
Wydaje się, że cła na rosyjskie i białoruskie nawozy będą więc poważnym problemem dla polskich rolników. Z drugiej strony korzystnie wyjdzie na tym Grupa Azoty, drugi pod względem wielkości europejski producent nawozów azotowych, który w jednej trzeciej należy do państwa.
Norweska firma Yara skrytykowała propozycję Komisji Europejskiej, uznając ją za zbyt mało odważną i wytykając, że pojawiła się zbyt późno. Od 2022 r. europejski przemysł nawozowy zmaga się bowiem z tanią konkurencją z Rosji i rosnącymi cenami gazu, co w wielu przypadkach wymusiło na producentach zwinięcie biznesu.
Zdaniem Cheyne’a na cłach zyskają europejscy producenci nawozów. Ekspert wskazuje jednak, że sektor nawozowy i tak nie będzie miał łatwo, właśnie ze względu na drogi gaz.
Przedstawiciel branży powiedział EURACTIV.com, że cła mogą pomóc europejskim producentom, ale tylko jeśli ceny gazu pozostaną stabilne. Wczoraj (4 lutego) wynosiły one 52 euro (218 zł) za megawatogodzinę, podczas gdy w 2019 r. gaz kosztował tylko ok. 20 euro (84 zł) za megawatogodzinę. To wpływa na zdolności produkcyjne firm.
Autor Sofia Sanchez Manzanaro | EURACTIV.com | Tłumaczenie Aleksandra Krzysztoszek