W sobotę, 11 października, premier Donald Tusk ogłosił w mediach społecznościowych decyzję, która kończy spekulacje dotyczące udziału Polski w unijnym mechanizmie relokacji migrantów. „Mówiłem, że nie będzie w Polsce relokacji migrantów i nie będzie! Załatwione” – napisał Tusk, potwierdzając wcześniejsze doniesienia.

Premier podkreślił również inne działania rządu: „Uszczelniliśmy barierę na granicy z Białorusią – to dziś najlepiej strzeżona granica w Europie. Zaostrzyliśmy przepisy wizowe i azylowe – Polska stała się wzorem dla innych”. Całość podsumował hasłem: „Robimy, nie gadamy!”.
Polska jako kraj frontowy – argumenty za wyłączeniem
Według europosła KO Łukasza Kohuta, decyzja o wyłączeniu Polski z relokacji migrantów to efekt długotrwałych działań dyplomatycznych. „Warszawa od dawna zabiegała o takie rozwiązanie, wskazując na dużą liczbę uchodźców z Ukrainy i Białorusi” – zaznaczył Kohut.
„Mamy w Polsce ponad milion uchodźców z Ukrainy i Białorusi. Polska jest krajem frontowym” – dodał. W jego ocenie, straszenie uchodźcami to dezinformacja, ponieważ od początku było wiadomo, że Polska będzie zwolniona z części zapisów paktu migracyjnego.
Unijny pakt migracyjny – co dalej?
W nadchodzącym tygodniu Komisja Europejska ma przedstawić szczegóły dotyczące obowiązków państw członkowskich w ramach paktu migracyjnego. Do środy KE oceni, które kraje znajdują się pod presją migracyjną, a także oszacuje tzw. roczną pulę solidarnościową, czyli wkład każdego państwa w pomoc dla krajów najbardziej dotkniętych napływem migrantów.
Jeśli dane państwo zostanie uznane za będące pod presją migracyjną, zostanie zwolnione z obowiązkowej relokacji oraz z opłat za nieprzyjętych migrantów (20 tys. euro za osobę). Co więcej, takie państwo ma otrzymać dodatkowe wsparcie finansowe.