Unijna debata o umowie handlowej z Mercosurem wchodzi w fazę politycznego sprintu. Podczas gdy część państw z Niemcami na czele – naciska na szybkie sfinalizowanie porozumienia, inne kraje, w tym Polska, otwarcie alarmują o zagrożeniach dla rolnictwa i rynku żywności. Najbliższe dni mogą przesądzić o losie jednej z najbardziej kontrowersyjnych umów handlowych ostatnich lat.

Berlin naciska: „To musi się wydarzyć teraz”
Niemcy nie kryją, że chcą zamknąć negocjacje jeszcze w tym tygodniu. Rzecznik rządu federalnego Stefan Kornelius podkreślił, że sprawa jest „pilna”, a dalsze odkładanie decyzji szkodzi wiarygodności Unii jako partnera handlowego. Wypowiedź padła tuż przed planowaną wizytą przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w Brazylii, gdzie miałoby dojść do formalnego podpisania umowy.
To jasny sygnał: Berlin gra na czas i chce domknąć temat przed końcem roku, zanim sprzeciw części państw i presja środowisk rolniczych jeszcze bardziej się nasilą.
Polska mówi „stop”, ale Bruksela szuka obejścia
Po drugiej stronie barykady stoi m.in. Polska. Premier Donald Tusk wielokrotnie deklarował, że Warszawa nie poprze umowy w obecnym kształcie, jeśli nie zostaną wprowadzone realne i skuteczne mechanizmy ochronne dla unijnych producentów rolnych.
Chodzi przede wszystkim o import:
wołowiny, drobiu, cukru, nabiału, etanolu i innych produktów rolnych z Argentyny, Brazylii, Paragwaju i Urugwaju – krajów, gdzie standardy produkcji, dobrostanu zwierząt i ochrony środowiska są znacząco niższe niż w UE.
Wtorek kluczowy: głosowanie w Parlamencie Europejskim
We wtorek Parlament Europejski zajmie się rozporządzeniem ustanawiającym tzw. klauzulę ochronną dla produktów rolnych w ramach umowy UE–Mercosur. To od jej ostatecznego kształtu zależeć będzie, czy państwa członkowskie zdecydują się na podpisanie porozumienia.
Polscy europosłowie zapowiadają walkę o wzmocnienie zabezpieczeń rynku. Jak podkreśla europoseł KO Andrzej Halicki, celem jest stworzenie mechanizmów monitorujących i blokujących import, jeśli zagrozi on stabilności cenowej i bezpieczeństwu rynku rolnego w UE.
Szybsza reakcja, niższy próg alarmowy
Już teraz komisja handlu międzynarodowego PE przyjęła poprawki, które:
- skracają czas reakcji Komisji Europejskiej z 21 do 14 dni,
- obniżają próg spadku cen uruchamiający interwencję z 10% do 5%,
- pozwalają na czasowe zamknięcie jednego rynku lub całej UE na import z Mercosuru.
Dodatkowo w Brukseli forsowana jest zmiana, która zobowiązywałaby eksporterów z Mercosuru do stosowania unijnych standardów produkcji – co dla krajów Ameryki Południowej byłoby warunkiem trudnym do spełnienia.
88 poprawek i polityczna ruletka
Podczas wtorkowego głosowania europosłowie pochylą się aż nad 88 poprawkami. Ich wynik pokaże, czy UE rzeczywiście chce chronić własnych producentów, czy też klauzula ochronna będzie jedynie politycznym listkiem figowym, ułatwiającym szybkie podpisanie umowy.
Co dalej? Decyzja nie tylko handlowa
Jeśli Parlament Europejski przyjmie wzmocnioną klauzulę ochronną, piłka trafi do państw członkowskich. W przeciwnym razie sprzeciw krajów takich jak Polska, Francja czy Austria może zablokować ratyfikację.
Jedno jest pewne: Mercosur to nie tylko umowa handlowa, ale decyzja o tym, czy unijne rolnictwo ma konkurować na równych zasadach, czy zostać wystawione na presję taniego importu. Najbliższe dni pokażą, czy Bruksela zdecyduje się na kompromis – czy na polityczne przyspieszenie za wszelką cenę.



