Jak sprawdziliśmy, aż 38,7 tys. zł wydaliśmy od 2005 r. na tabliczki na drzwi kierujących resortem rolnictwa. Można je było kupić za 2 tys. zł.
Pod koniec kwietnia opisaliśmy zakup ministra rolnictwa Marka Sawickiego, jakim była tabliczka z imieniem i nazwiskiem do jego gabinetu za 2644,5 zł. Jest to kwota co najmniej dwudziestokrotnie przewyższająca wartość rynkową takiej tabliczki. Można je kupić za 100–150 zł. Minister przyznał nam rację i napisał do „Rz" list, tłumacząc, że „nie zlecał tego zakupu, a w stosunku do rozrzutnego urzędnika dyrektor generalny MRiRW wyciągnie stosowne konsekwencje". Dodaje też, że kontrola wkrótce się zakończy.
Okazuje się jednak, że nie tylko minister Sawicki przepłacał za imienne tabliczki na drzwi. Jak wynika z danych przekazanych „Rz" przez resort rolnictwa, w minionych dziewięciu latach wydaliśmy na nie jako podatnicy astronomiczną kwotę 38 719 zł.
W tym czasie w gmachu przy ul. Wspólnej urzędowało 20 ministrów, wiceministrów i dyrektorów generalnych. Biorąc pod uwagę, że urzędnicy mogli za wszystkie tabliczki zapłacić 2 tys. zł, to zmarnowali z naszych podatków prawie 37 tys. zł.
Palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o rozrzutność, zachowa obecny minister. Kupił dwie tabliczki, bo dwa razy był powołany na ministra. Raz w listopadzie 2007, drugi raz w marcu tego roku. Wydał na nie łącznie 4,8 tys. zł.
Tuż za nim plasuje się Andrzej Lepper. Za swoją tabliczkę zapłacił 2501 zł. Minister Krzysztof Jurgiel i jego zastępca Jan Krzysztof Ardamowski wydali na wizytówki na drzwi po 1650 zł. Także wiceminister w rządzie PiS Andrzej Babuchowski przeznaczył na ten cel 1159 zł. O wiele więcej wydał minister Wojciech Mojzesowicz – 2147 zł.
Oszczędnej polityki nie prowadzą także politycy obecnej koalicji. Urzędujący do dzisiaj w resorcie wiceminister Tadeusz Nalewajk wydał na swoją tabliczkę 1549 zł. Drugi wiceminister Kazimierz Plocke – 1655 zł. Z rozmachem rozpoczął też urzędowanie zdymisjonowany w tym roku minister Stanisław Kalemba. Przeznaczył na swoją tabliczkę 2398 zł.
Sawicki tłumaczy dzisiaj, że urzędnicy przychodzący do gmachu ministerstwa często nawet nie wiedzą, że dokonywane są dla nich tak drogie zakupy. – Ja bym za nią nie dał 200 zł, gdybym sam o tym decydował. Albo jest to głupota tego pracownika i musi być ukarany, albo świadoma prowokacja – mówił Sawicki tuż po naszej publikacji na antenie w Polskiego Radia.
Czytaj także:
ARiMR: Jak korzystać z PROW 2014-2020?
"Chcemy Polski bezpiecznej i uczciwej"
Rolniku! Niewiele czasu pozostało na składanie wniosków!
Teraz deklaruje, że chce naprawić swój błąd. – Chciałbym kupić tę tabliczkę za własne pieniądze i przeznaczyć ją na licytację na aukcję charytatywną – mówi w rozmowie z „Rz". Tłumaczy, że polecił już sprawdzenie możliwości przeprowadzenia takiej transakcji.
Bez względu na to, jak zakończy się ta sprawa, widać w niej, z jaką niefrasobliwością urzędnicy wydają publiczne pieniądze. Nawet jeśli w skali budżetu kwota kilkudziesięciu tysięcy nie jest duża, to gdy przemnoży się ją przez wszystkie urzędy i doda do tego inne niefrasobliwe zakupy, może się okazać porażająca.
Źródło: „Rzeczpospolita”
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu