Wywołane zmianami klimatu coraz częstsze klęski suszy spędzają sen z powiek polskim producentom jabłek bardziej niż rosyjskie embargo – podaje EURACTIV.pl. Jak poważnym problemem dla sadowników jest susza i w jaki sposób przeciwdziałać jej skutkom?
Zmiany klimatu, które wywierają znaczący wpływ na wiele dziedzin gospodarki, nie omijają także sektora rolniczego. Wyraźny wpływ zmian klimatu na warunki do uprawy roślin meteorolodzy, gleboznawcy oraz inni specjaliści obserwują już od niemal pół wieku.
Głównym problemem staje się globalne ocieplenie, które prowadzi nie tylko do zaostrzenia letnich susz, ale również do zwiększenia częstotliwości zjawisk atmosferycznych, których skutki bywają katastrofalne dla niektórych gałęzi rolnictwa.
Polska – kraj kwitnącej jabłoni?
Zdecydowanie najpopularniejszym owocem produkowanym w naszym kraju są jabłka. Jak wskazują statystyki GUS, w latach 2016-2018 udział jabłek w łącznej produkcji owoców w wyniósł aż 78 proc.
Odsetek ten od 2006 r. stale rośnie. Największa powierzchnia sadów jabłoniowych zlokalizowana jest w tzw. zagłębiach sadowniczych województwa mazowieckiego – m.in. w okolicach Grójca, Warki oraz Tarczyna.
Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) w 2018 r. Polska znajdowała się na czwartym miejscu na świecie i pierwszym w UE pod względem eksportu jabłek.
W przeszłości Polska zajmowała pod tym względem jeszcze wyższą pozycję. W latach 2013-2014 nasz kraj był największym eksporterem jabłek na świecie. Tę pozycję utraciliśmy głównie z powodu nałożenia przez Rosję embarga na polskie owoce w odpowiedzi na unijne sankcje po aneksji Krymu.
Przedtem Rosja była bowiem jednym z największych importerów polskich jabłek. Tym niemniej w 2017 r., według badań dr inż. Anny Wilkanowskiej, udział Polski w europejskiej produkcji jabłek wynosił 23 proc., a co drugie eksportowane z UE jabłko pochodziło z sadów między Odrą a Bugiem.
Klimatyczne problemy producentów jabłek
Rosyjskie embargo jest poważnym, ale nie największym problemem polskich sadowników. Znacznie większym wyzwaniem są niebezpieczne dla upraw zjawiska atmosferyczne, na ogół bezpośrednio lub pośrednio wynikające ze zmian klimatu.
Plagą polskich sadów w ostatnich latach jest susza. Owoce, aby prawidłowo się rozwijać, potrzebują dość dużych ilości wody, a tej w ostatnich latach brakuje coraz częściej. Przedłużające się upały i niedobór opadów powodują przesuszenie gleby, co ma decydujący wpływ na wysokość plonów.
Susza rolnicza w swojej definicji różni się od suszy meteorologicznej, którym to terminem określa się okres wysokich temperatur, braku opadów i niskiej wilgotności powietrza przez przynajmniej kilkanaście dni, czy suszy hydrologicznej, oznaczającej spadek poziomu wód gruntowych.
Aby stwierdzić suszę rolniczą, według definicji określonej w ustawie o ubezpieczeniach upraw rolnych i zwierząt gospodarskich, potrzebne są szkody z wystąpieniem w dowolnym sześciodekadowym okresie od dnia 21 marca do dnia 30 września danego roku. Szczegółowe kryteria dla poszczególnych typów gleb i rodzajów upraw określone są w ustawie.
“O suszy rolniczej mówimy, gdy rośliny reagują na brak wody w glebie obniżeniem plonu, a niewystarczające ilości wody deszczowej sprawiają, że plony są niższe od średnich wieloletnich”, wyjaśnia w rozmowie z EURACTIV.pl prof. Andrzej Doroszewski, kierownik Zakładu Agrometeorologii i Zastosowań Informatyki w Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach.
Susza rolnicza – plaga (nie tylko) ostatnich lat?
Jak podkreśla badacz, susza rolnicza występuje w Polsce, z większym lub mniejszym natężeniem, praktycznie co roku przynajmniej od 39 lat. Chłodniejszy rok miał miejsce w 1991 r. Największe susze na przestrzeni ostatnich lat miały miejsce w 2015, 2018 i 2019 r.
Na wystąpienie powodującej obniżenie plonów suszy rolniczej wpływają takie czynniki, jak wyższa temperatura występująca przez dłuższy czas, mniejsza wilgotność powietrza oraz mniejsza ilość opadów. Już deficyt poniżej -150 ml powoduje obniżenie plonu o prawie połowę, zwraca uwagę Doroszewski.
Wzrost temperatury oraz zmniejszenie się ilości opadów są faktem. Jak podkreśla pracownik IUNG, według danych meteorologicznych na przestrzeni ostatniego stulecia temperatura w Puławach wzrosła o 1,3 stopnia Celsjusza. To wartość zbliżona do średniej światowej. Spadek ilości opadów jest niewielki – 25 ml w ciągu 100 lat.
“Podobnie jak w całej Polsce, na naszych terenach właściwie corocznie w pewnych okresach roku występuje klęska suszy”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl jeden z sadowników z miejscowości Zakrzew w gminie Wilga w województwie mazowieckim. “W zależności od skali zjawiska, skutkiem suszy jest znaczne obniżenie plonów, nawet do 80 proc. zbioru z danego roku”, wyjaśnia.
System Monitoringu Suszy Rolniczej IUNG
System Monitoringu Suszy Rolniczej w Polsce (SMSR) realizowany jest od 2007 r. przez Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach. Na początku obejmował 227 stacji meteorologicznych. Dziś jest ich już około 700.
System opiera się głównie na tzw. klimatycznym bilansie wodnym dla danego miejsca. KBW wyraża różnicę pomiędzy opadem atmosferycznym a ewapotranspiracją potencjalną. Opad atmosferyczny jest mierzony na stacjach meteorologicznych natomiast wartość ewapotranspiracji potencjalnej (wyrażającej w przybliżeniu zdolność wyparowania wody z dobrze uwilgotnionego trawnika) oblicza się wykorzystując metodę Penmana.
SMSR przy wyznaczaniu obszarów objętych suszą bierze także pod uwagę tzw. możliwości retencyjne gleb, które ustalone są według poszczególnych kategorii żyzności gleb, dzięki czemu pozwala uwzględnić silne zróżnicowanie podatności pokrywy glebowej Polski na skutki niedoboru wody. “Gleby piaszczyste bardzo lekkie i lekkie charakteryzują się bardzo niską zdolnością retencjonowania wody w profilu glebowym, szybciej ulegają przesuszeniu w porównaniu do gleb średnio ciężkich i ciężkich i szybciej uwidacznia się na nich niedobór wody dla roślin”, czytamy na stronie internetowej IUNG.
Dzięki licznym stacjom meteorologicznym na terenie całego kraju oraz wysoko rozwiniętemu systemowi mierzenia wilgotności gleby Instytut opracowuje precyzyjną mapę Polski, obejmującą wszystkie gminy naszego kraju i pokazującą nie tylko żyzność gleb na danym terenie, ale również Klimatyczny Bilans Wodny w danym czasie oraz, co najważniejsze, zasięg występowania suszy w danej dekadzie w danym miejscu.
IUNG stanowi swego rodzaju zaplecze naukowe dla Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Resort korzysta z danych Instytutu m.in. przy podejmowaniu decyzji o wypłacie rekompensat związanych z suszą dla rolników na danym terenie. To efektywne wsparcie pracy specjalnych komisji wyznaczonych przez MRiRW, których rolą jest odwiedzanie gospodarstw i osobiste szacowanie strat.
Jak uchronić sad jabłoniowy przed skutkami suszy?
Człowiek nie ma bezpośredniego wpływu na wystąpienie na danym terenie suszy, może jednak zapobiec jej szkodliwym skutkom dla upraw – a przynajmniej zminimalizować straty.
Dlatego wraz z częstszym występowaniem susz, wywołanym ociepleniem się klimatu, coraz większa liczba sadowników decyduje się na założenie w sadach instalacji nawodnieniowych. Na rynku dostępne są różne rodzaje instalacji.
Jednym z rozwiązań jest instalacja deszczowni do sadów, czyli systemu opartego na zraszaczach, znanego również jako tzw. nawadnianie górne. Zraszacze znajdują się bowiem na wysokości czubka drzewa i nawadniają drzewo “od góry”. System ten może służyć nie tylko latem, w czasie upałów i braku opadów, ale także wczesną wiosną jako ochrona przed przymrozkami – choć eksperci polecają stosowanie do tego celu innego typu zraszaczy, niż do nawadniania letniego. Deszczownie mają jednak jedną dużą wadę: Wytryskująca ze zraszaczy woda ścieka przede wszystkim po liściach, co może zwiększyć ryzyko rozwijania się chorób grzybowych.
Inną opcją są tzw. mikrozraszacze montowane na specjalnej rurze pod koronami drzew. System ten został rozwinięty, aby rozwiązać problem powstawania chorób grzybowych z powodu mocnego zalewania liści w przypadku stosowania deszczowni. Głównym założeniem takiej instalacji jest podlewanie rośliny jedynie w okolicy jej bryły korzeniowej. Wśród zalet tej metody można wymienić przede wszystkim dużą precyzję podlewania oraz możliwość szybkiej wymiany urządzeń w razie potrzeby.
Jeszcze inną, choć nieco podobną w swoim działaniu do poprzedniej propozycją jest tzw. nawadnianie kroplowe przy użyciu przewodów kroplujących. Atutem tego typu instalacji jest szybki montaż, który pozwala na dużą oszczędność czasu. System ten nie wymaga wydajnego źródła wody i ułatwia rozsądne gospodarowanie zasobami wodnymi. Dzięki tej metodzie sadownicy zyskali możliwość nawadniania plantacji na zboczach, zarówno na powierzchni gruntu, jak i pod nią. Za pomocą przewodów kroplowych można przeprowadzić również fertygację, czyli podawanie wraz z wodą pożywek nawozowych.
Sadownicy z terenu gminy Wilga są zgodni, że nawadnianie sadu jest koniecznością w okresach susz, jak i co do tego, że efektywne systemy nawadniające usprawniają ten proces i pozwalają zminimalizować szkody wyrządzone przez suszę. “W gospodarstwach, które nie posiadały nawadniania podkoronowego, straty są na ogół o wiele wyższe”, mówi nasz rozmówca z Zakrzewa.
Państwowa pomoc – na co mogą liczyć sadownicy?
W ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW) 2014-2020, finansowanego w znacznej części z ERROW, istnieją programy, z których sadownicy mogą liczyć na pomoc państwa.
Pierwszy program to tzw. “Wsparcie inwestycji w odtwarzanie gruntów rolnych i przywracanie potencjału produkcji rolnej zniszczonego w wyniku klęsk żywiołowych, w tym chorób zwierząt, niekorzystnych zjawisk klimatycznych i katastrof”. Rolnik, który zakwalifikuje się do programu, może liczyć na zwrot 80 proc. kosztów poniesionej inwestycji mającej na celu podniesienie potencjału gospodarstwa i przywrócenie wydajności produkcji, która ucierpiała na skutek wymienionych zjawisk. Do uzyskania pomocy kwalifikują się właściciele gospodarstw, w których szkody wyniosły przynajmniej 30 proc. Kwota przyznana jednemu beneficjentowi nie może być wyższa niż 300 tys. zł.
Inny z programów ma charakter bardziej zapobiegawczy i dotyczy modernizacji gospodarstw rolnych. Program adresowany jest do producentów z różnych gałęzi rolnictwa. Sadownikom oferuje się głównie pomoc w inwestycjach związanych z nawodnieniem upraw. O środki w ramach tej inicjatywy mogą ubiegać się rolnicy i sadownicy, których gospodarstwa nie przekraczają 300 ha. Pomoc finansowa obejmuje zwrot połowy kosztów inwestycji w instalację nawodnieniową, przy czym suma przyznana na jednego beneficjenta nie może przekraczać 100 tys. zł. “To ciekawa oferta dla wielu gospodarstw”, ocenia nasz rozmówca. Dodaje on, że wielu producentów jabłek stopniowo zakłada w swoich sadach instalacje nawodnieniowe, nawet jeśli zmuszona jest pokryć całość inwestycji z własnych środków. Tak dzieje się zwłaszcza na terenach, które są najbardziej wrażliwe na suszę.
W przypadku klęsk żywiołowych, obejmujących znaczną część kraju takich, jak susze w ostatnich latach, państwo zazwyczaj oferuje również doraźną pomoc finansową w ramach rekompensat. Pomoc nie jest jednak natychmiastowa, a proces jej przyznawania jest wysoce zbiurokratyzowany. Wojewodowie powołują specjalne komisje, które odwiedzają gospodarstwa i oceniają procent strat w plonach oraz środkach trwałych. Następnie protokoły o stratach trafiają do gmin, a stamtąd – do wojewodów. Wypłatą środków, podobnie jak w przypadku innych programów, zajmuje się Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR).
Jak oceniają tę formę wsparcia sadownicy? Najczęściej słyszy się głosy krytykujące wysokość pomocy, a także przypadki błędów i zaniedbań wśród urzędników kontrolujących wnioski, które to błędy utrudniają lub wręcz uniemożliwiają danemu producentowi skorzystanie z rekompensat. “Odszkodowania za straty w produkcji są bardzo niskie i rekompensują te straty jedynie w niewielkiej części”, uważa sadownik z Zakrzewa. Jak jednak zaznacza, “zdecydowanie wyższe są odszkodowania za straty poniesione w środkach trwałych”.
“Dobrym sposobem na odzyskanie strat jest ubezpieczenie upraw i do tej praktyki przekonuje się coraz więcej sadowników”, mówi rozmówca EURACTIV z Zakrzewa. Choć Ministerstwo Rolnictwa od lat namawia rolników i sadowników do ubezpieczania się, to jednak wciąż duża grupa producentów pozostaje do tego niechętna. Jak wyjaśnia sadownik, wynika to z niskiej opłacalności produkcji sadowniczej oraz wysokich kosztów ubezpieczenia.
Wykorzystano informacje zebrane podczas zorganizowanej przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wizyty studyjnej dla dziennikarzy w Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowym Instytucie Badawczym w Puławach w dniu 21 września br., a także informacje ze strony internetowej Systemu Monitoringu Suszy Rolniczej (SMSR) IUNG (susza.iung.pulawy.pl).
Disclaimer: Projekt sfinansowano przy wsparciu Komisji Europejskiej. Niniejsza publikacja odzwierciedla wyłącznie poglądy autora, a Komisja nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek wykorzystanie informacji zawartych w tym tekście.