Uboższe 50 proc. świata praktycznie nie posiada majątku. W Polsce od 1990 r. następuje spektakularny wzrost nierówności. Na początku transformacji uboższa połowa posiadała 28 proc. dochodu narodowego, dzisiaj tylko 20 proc. W World Inequality Report 2022 ekonomiści z Paris School of Economics porównują nierówności w Polsce do Rosji – podaje euractiv.pl.
World Inequality Report 2022 (dalej: WIR) to kolejna edycja raportu na temat światowych nierówności społecznych.
Badaniom przewodzi francuski ekonomista Lucas Chancel, którego promotorem doktoranckim oraz współpracownikiem jest Thomas Piketty – sławny ekonomista z Paris School of Economics, autor “Kapitału w XXI wieku” – światowego bestsellera poddającego analizie współczesną gospodarkę.
Książką niepozbawiona kontrowersji metodologicznych pokazuje skalę problemu nierówności społecznych.
Nierówności na świecie duże jak sto lat temu
Według WIR sytuacja majątkowa na świecie w 2020 r. jest porównywalna do tej z 1910 r. Dziś średnie dochody 10 proc. najbogatszych osób na świecie są 38 razy wyższe od 50 proc. najuboższych. W 1910 r. najbogatsi zarabiali 41 razy więcej od najuboższych.
Różnice istnieją też na płaszczyźnie zgromadzonych majątków. Najbogatsze 0,01 proc. ludzkości posiada 11 proc. całego bogactwa gospodarstw domowych. Jeszcze dwie dekady temu ta liczba nie przekraczała 8 proc. A trendy wskazują, że przepaść będzie w najbliższych latach rosnąć, być może w jeszcze szybszym tempie.
Zaledwie 2 proc. bogactwa na świecie kontrolowane jest przez połowę mieszkańców Ziemi. Różnice są jeszcze wyraźniejsze w uboższych regionach świata – Afryce Subsaharyskiej, Ameryce Łacińskiej, Bliskim Wschodzie i Północnej Afryce, gdzie najbogatszy centyl mieszkańców kontroluje niemalże połowę całego bogactwa. Podobnie jest w Rosji i Centralnej Azji.
A to tylko niektóre ze statystyk. Jak wyliczają eksperci najbogatszy 1 proc. ludności odpowiada np. za 17 proc. emisji CO2 na świecie, uboższa połowa ludności – za 12 proc.
Połowa Polaków żyje na kredyt
Duże nierówności istnieją również w krajach europejskich, w tym w Polsce. Raport odnotowuje przede wszystkim fundamentalną zmianę w proporcji dochodów i majątków różnych grup społecznych.
O ile w latach 80-tych XX w. zarobki biedniejszej połowy Polaków stanowiły prawie jedną trzecią wszystkich zarobków, a najbogatszych 10 proc. obywateli mniej niż jedną czwartą, to teraz połowa Polaków otrzymuje poniżej jednej piątej wszystkich zarobków, podczas gdy najbogatsze 10 proc. otrzymuje już prawie 40 proc. wszystkich dochodów w kraju.
W skrócie, od 1990 r. następuje w Polsce spektakularny wzrost nierówności. W 1990 r. uboższa połowa posiadała 28 proc. dochodu narodowego, dzisiaj to tylko 20 proc.
W raporcie można jednak znaleźć inną niepokojącą statystykę. Połowa Polaków nie posiada żadnego majątku – a zamiast tego ma średnio 700 dolarów długu, z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej. Nie oznacza to oczywiście, że te osoby nie posiadają nic, lecz że wartość posiadanych przez nich aktyw jest mniejsza niż suma zaciągniętych długów.
“Jeśli chodzi o stan życia i poziom dochodów, w Polsce nie jest tak źle, lecz rosnące nierówności sugerują, że podczas transformacji gospodarczej lat 90-tych zaprzepaściliśmy szansę, by zapewnić ludziom lepsze warunki życia”, podkreśla w rozmowie z EURACTIV.pl Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.
Czemu różnice są w Polsce tak duże?
Obecny stan rzeczy w Polsce utrzymuje się praktycznie bez zmian od lat 90-tych XX w., widać jedynie pogłębianie się różnic w dochodach. Jednak nie zawsze tak było.
O ile żaden system gospodarczy nie jest idealny, to statystyki raportu pokazują, że transformacją gospodarczą na przełomie lat 80-tych i 90-tych podział dochodów był w kraju o wiele sprawiedliwszy. Raport WIR 2022 sugeruje jednak, że skala nierówności nie wynika z wprowadzenia innego systemu, lecz ze ścieżki transformacji, jaką wybrała Polska w przejściu z systemu nierynkowego na wolnorynkowy.
“Kiedy w Polsce w 1989 r. dokonywała się transformacja ustrojowa, nie było dyskusji, który model kapitalizmu ma być wprowadzony – inaczej wygląda on w Skandynawii, inaczej w krajach anglosaskich. Kiedy w Polsce doszło do ustrojowej transformacji, na Zachodzie triumfowała doktryna neoliberalna, według której rynek i jego mechanizmy doskonale, efektywnie rozwiązują wszystkie problemy, nie tylko gospodarcze, lecz także społeczne, ekologiczne i inne, łącznie z etycznymi”, tłumaczy Elżbieta Mączyńska, profesor nauk ekonomicznych, wykładowca SGH oraz prezes honorowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Charakterystyczną cechą polskiej transformacji było przeprowadzenie tzw. planu Balcerowicza, określanego również terapią szokową. Program reform oparty był na głębokich i nagłych zmianach gospodarczych, urynkowieniu cen, zamykaniu działalności państwowych spółek oraz szerokiego programu prywatyzacji mienia państwowego.
“W wyniku wprowadzenia w Polsce <<terapii szokowej>>, następował wzrost gospodarczy, ale równocześnie niestety nasilały się procesy pogłębiania nierówności społecznych, skutkujących m.in. długotrwałym, wielopokoleniowym bezrobociem w niektórych grupach społecznych. Efekty zauważalne są do dziś, m.in. na terenach byłych Państwowych Gospodarstw Rolnych. Zarazem, zrozumiała i usprawiedliwiona w pewnej mierze, zwłaszcza w kraju na dorobku, jakim była i nadal jest Polska pogoń za wzrostem gospodarczym, jego wręcz fetyszyzowanie, nie sprzyjało trosce o środowisko naturalne, w tym ochronę klimatu. Stąd też dochodziło niekiedy do rozległych szkód ekologicznych”, dodaje prof. Mączyńska.
Raport porównuje skalę zmian w Polsce oraz ich przyczyny do Rosji oraz innych krajów byłego bloku wschodniego i wskazuje, że “spektakularny” wzrost nierówności wynikał z nadawania priorytetu osobom bogatym w procesach liberalizacji i prywatyzacji.
Określa on też nierówności dochodowe w Polsce jako wysokie w skali Europy, szczególnie porównując je do krajów sąsiedzkich z wyjątkiem Niemiec, które pod względem poziomu nierówności gospodarczych są podobne do naszego kraju.
Ofiarami są nie tylko zwykli ludzie
We współczesnym systemie społeczno-gospodarczym nierówności nie wywierają negatywnego wpływu wyłącznie na majątki i dochody obywateli. Niesprawiedliwy podział bogactwa wpływa negatywnie na cały system gospodarczy i podważa fundamentalne zasady, na których ma funkcjonować.
“Gospodarka nie działa dobrze w warunkach nieuzasadnionego narastania nierówności”, mówi prof. Mączyńska. “Nierówności były, są i będą, bo my, ludzie, jesteśmy nierówni. Różnimy się charakterami, pracowitością, zapobiegliwością, talentami, preferencjami co do stylu życia. I wynikające z tego nierówności są zjawiskiem naturalnym i uzasadnionym. Jeśli natomiast nierówności wynikają z nierówności szans i rozmaitych niesprawiedliwych uwarunkowań, np. zatrudnieniowych, płacowych, w dostępie do edukacji, ochrony zdrowia, ochrony prawnej i innych dóbr publicznych, to szkodzą postępowi i trwałemu, harmonijnemu rozwojowi społecznemu”, dodaje nasza rozmówczyni.
“Popyt bowiem jest tworzony przez masy. Gdy nierówności są zbyt rozległe, czy skrajne, a bogactwo i dochody skupione w wąskiej grupie najbogatszych warstw społecznych, to ci najbogatsi, mówiąc w uproszczeniu, są już tak „obkupieni”, że mają problemy z zagospodarowaniem swoich fortun. Biedni zaś przeciwnie, nie mają środków na sfinansowanie niekiedy nawet podstawowych potrzeb, co ogranicza popyt. W teorii ekonomii wyraża to tzw. prawo malejącej użyteczności krańcowej. Dotyczy to nie tylko konsumpcji, lecz także dochodów”, dodaje prof. Mączyńska.
Jak wskazuje WIR, od lat 70-tych XX w. w krajach zachodnich zauważyć można wywołane liberalizacją gospodarek natężenie procesu koncentracji kapitału w rękach najbogatszych jednostek oraz najsilniejszych podmiotów gospodarczych.
Wtedy zaczęła dominować uprawiana m.in. przez prezydenta USA Ronalda Reagana oraz premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher neoliberalna polityka gospodarcza. Od tego czasu szczególnie w nowo powstałych gałęziach gospodarki, często słabo uregulowanych, zaczęły tworzyć się monopole i oligopole.
“Przestrogi wielu ekonomistów co do neoliberalizmu sprawdziły się. Wolny rynek z definicji zawsze nagradza najsilniejszych, co oznacza że ma on wkomponowany mechanizm samodestrukcji. W wyniku tego pojawiają się tendencje oligopolistyczne, zaprzeczające podstawowej zasadzie wolnego rynku, jaką jest wolna konkurencja. Tendencje takie są obecnie szczególnie widoczne w funkcjonowaniu największych w skali globalnej, ponadnarodowych korporacji, zwłaszcza na globalnym rynku cyfrowym”, tłumaczy ekspertka.
Bogate kraje, biedne rządy
Procesy prywatyzacji w Polsce i innych krajach niosły za sobą jeszcze inne problemy niż sam wzrost nierówności. Znacząco ucierpiały dobra i usługi publiczne. Podczas gdy państwa bogaciły się, ich rządy stawały się biedniejsze. Po latach 70-tych XX w. bogactwo publiczne w wielu bogatych państwach spadło poniżej 0 proc. – innymi słowy, dług publiczny przekroczył wartość posiadanych przez państwa aktywów.
Zwyciężył za to prywatny kapitał, którego wartość w stosunku do dochodu narodowego wzrosła do jego wielokrotności w większości krajów zachodu. Bezpośrednim efektem był spadek jakości usług publicznych, a co za tym idzie, jeszcze bardziej pogłębiły się nierówności między bogatymi a biednymi, szczególnie pod względem ich szans na rozwój i sukces.
“Jeżeli państwo nie gwarantuje usług publicznych – zostajemy z zapewnieniem pewnych podstawowych potrzeb sami. Wówczas, jeśli istnieją w społeczeństwie nierówności, to bogatsi mają lepszy dostęp do usług i są lepiej wyedukowani, zdrowsi, itd. Zubażanie wspólnego bogactwa, zarówno jako infrastruktury i usług, jak i środków w postaci świadczeń, ma kardynalny wpływ na jakość życia“, podkreśla Łukasz Komuda.
“Powinniśmy sobie raz na jakiś czas powtórzyć, że to jakość usług publicznych świadczy o tym jak bardzo kraj jest cywilizowany. Jakoś usług publicznych o wiele lepiej mówi o jakości życia jego obywateli niż ilość oligarchów, infrastruktury czy liczba czołgów”, dodaje nasz rozmówca.
Czy redystrybucja rozwiąże problem?
Czy progresywne podatki, często pojawiające się w dyskursie publicznym jako remedium na pogłębiające się nierówności są realistycznym rozwiązaniem problemu? “Jest to jeden z bardziej skutecznych sposobów wyrównywania nierówności. Chodzi nie tylko o same podatki, ale o to, co można za nie zafundować – czyli usługi publiczne”, mówi Komuda.
Do podobnych wniosków dochodzą autorzy WIR. Jako jedną z najwydajniejszych metod walki z nierównością podaje on progresywne podatki i ich redystrybucyjny charakter, a także pozytywny wpływ inwestycji, które można poczynić dzięki nim.
“Pętla rozrastania się nierówności wynika nie tylko z tego, że zarobek z kapitału jest większy niż zarobek z pracy. Osoby z majątkiem mają lepszy dostęp do wszystkiego. Ważny jest dostęp do publicznej edukacji – jeśli jest on słaby, wyrastają prywatne szkoły które umożliwiają przyszłym pokoleniom bogatych bogacić się jeszcze szybciej”, dodaje ekspert.
“W warunkach drastycznie rosnących nierówności, których pogłębianie się obecnie przyśpiesza pandemia i rewolucja cyfrowa, podatki progresywne – a nawet wysoce progresywne – są wręcz niezbędne. W krajach, gdzie są podatki progresywne rozwój społeczno-gospodarczy może być trwały i potrójnie zharmonizowany, co oznacza, że wzrost gospodarczy przekłada się na postęp społeczny i ekologiczny, poprawiając jakość życia ludzi. Potwierdzają to m.in. osiągnięcia krajów skandynawskich”, twierdzi Elżbieta Mączyńska.
Jednym z głównych wniosków raportu jest konstatacja, że ekonomia “skapywania”, czyli teoria mówiąca że jeżeli bogaci będą szybciej się bogacić, to część tego bogactwa wróci w jakiejś mierze do mniej zamożnych nie działa w prawdziwym świecie. Zamiast tego coraz więcej wytwarzanej przez pracowników wartości dodanej będzie trafiało w ręce tych, którzy już posiadają najwięcej.
Według autorów WIR, aby poprawić stan światowej gospodarki, i polepszyć jakość życia ludzi na całym świecie, potrzeba wielkiego programu redystrybucji, który zapewni większości uczciwsze zarobki, więcej możliwości i lepsze jakościowo i pod względem dostępności usługi publiczne.
Autorzy wskazują na potrzebę redystrybucji nie tylko wewnątrz krajów, ale i między nimi – bez wyrównania różnic między bogatą Północą a biednym Południem, bez czego ludzkość nie będzie w stanie zażegnać problemu nierówności społeczno-ekonomicznych, które przekładają się m.in. na problem migracji do Europy z krajów mniej zamożnych.
Źródło: Autor Jakub Krystek | EURACTIV.pl