W Polsce czekają nas ekstremalnie ciepłe sezony letnie – oraz szare, deszczowe zimy z epizodami dwutygodniowych mrozów, poprzedzonych czasem opadami śniegu – powiedział PAP fizyk atmosfery prof. Szymon Malinowski, mówiąc o klimatycznych konsekwencjach globalnego ocieplenia.
Zdaniem fizyka atmosfery prof. Szymona Malinowskiego z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, współautora książki pt. „Nauka o klimacie”, obecnie pory roku mocno różnią się od tego, do czego przyzwyczajone są starsze pokolenia. Zimy stają się szare, deszczowe, pozbawione pokrywy śnieżnej i często – słońca. „Jest też taka możliwość, że przyjdą dwa tygodnie mrozu i bardzo duży opad śniegu, który wystąpi dwa czy trzy razy” – zaznaczył w rozmowie z PAP.
Skąd zmiany klimatu?
Profesor wyjaśnia mechanizm tej zmiany. „Latem w Arktyce bardzo ubywa lodu i wielce prawdopodobne w okresie jesieni są temperatury znacznie wyższe, niż bywały kiedyś. W takiej sytuacji nie ma skąd spłynąć do nas chłodne powietrze. Nawet, jak mamy spływ z północy, powietrze pochodzi znad otwartego oceanu, którego temperatura wynosi około zera stopni – a nie znad warstwy lodu, nad którym temperatura może wynieść minus 20 i więcej” – mówił.
Jak dodał, dopiero w drugiej połowie zimy – kiedy Arktyka zamarznie, a kontynent azjatycki się wychłodzi – prawdopodobieństwo mrozów w Polsce rośnie. Pozostaje dosyć duże nawet do marca albo początku kwietnia.
Grozi nam paraliż?
Według niego bardzo trudno będzie się ludziom przygotować do zmienionych warunków klimatycznych; od czasu do czasu – choć dość rzadko – „będą się zdarzały sytuacje grożące paraliżem”. Przygotowanie się na takie sytuacje wiąże się z ponoszeniem wydatków na utrzymanie w pogotowiu sprzętu czy ludzi, których można skierować do walki ze skutkami np. śnieżyc.
Fale upałów i łagodne zimy coraz częściej
Malinowski podkreślił, że globalne ocieplenie nie oznacza jedynie wzrostu średnich temperatur. Będzie to również większa zmienność warunków pogodowych i częstsze zdarzenia ekstremalne w porze ciepłej. „Ekstremalne sytuacje są tylko nieznacznie mniej prawdopodobne niż kiedyś. Natomiast ekstremalnie ciepłe fale upałów latem i łagodne zimy są dużo bardziej prawdopodobne” – mówił.
W Polsce w latach 70. w ciągu roku statystycznie zdarzały się 4 dni z temperaturą powyżej 30 stopni, natomiast w ostatniej dekadzie było ich już średnio 13, informuje portal naukaoklimacie.pl. Lato 2018 r. było rekordowo ciepłe, a wysokie temperatury utrzymywały się również jesienią.
5 listopada padł rekord temperatury w listopadzie w historii Polski. 26,2 stopnia Celsjusza zarejestrowano na stacji pomiarowej Polana w Bieszczadach.
W ocenie prof. Malinowskiego ekstremalne zjawiska pogodowe, które obserwujemy na co dzień, to bezpośredni dowód na globalne ocieplenie.
„Mamy w tej chwili narzędzia, które pozwalają obliczyć, jakie byłoby prawdopodobieństwo tego rodzaju zjawisk, gdyby nie te zmiany klimatyczne, które w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpiły” – powiedział. „Okazuje się, że gdybyśmy nie podgrzali naszej planety, to prawdopodobieństwo takich zjawisk byłoby dużo, dużo mniejsze” – dodał.
Malinowski przywołał też przykład szalejących w Kalifornii pożarów. „Tamtejsze środki masowego przekazu wprost podają opinie i dowody naukowe, które wskazują na to, że ta skala pożarów, która występuje tam w tej chwili (…), to jest ewidentny efekt globalnego ocieplenia” – powiedział.
I dodał, że „to samo dotyczy najsilniejszych huraganów, to samo dotyczy wielu gwałtownych zjawisk, które występują w Europie Środkowej”.
PAP – Nauka w Polsce, fot. pixabay.com