Rząd szykuje zmiany, które mogą zamienić spokojne osiedla w pola bitew o wiatraki. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, każdy właściciel działki będzie mógł postawić przy domu turbinę wiatrową o wysokości nawet 12 metrów – bez pozwolenia na budowę i bez pytania sąsiadów o zdanie!

Wiatrak za oknem? Nic nie zrobisz!
Nowelizacja prawa budowlanego, nad którą właśnie pracuje Sejm, ma „ułatwić rozwój odnawialnych źródeł energii”. W praktyce oznacza to, że na zgłoszenie będzie można wstawić wiatrak, który ma produkować prąd na potrzeby własne domowników. Wystarczy projekt techniczny i plan zagospodarowania terenu – żadnych pozwoleń, żadnych konsultacji z sąsiadami!
To oznacza, że już niedługo za płotem może stanąć potężna konstrukcja, która nie tylko hałasuje, ale też psuje widok i obniża wartość nieruchomości.
Ministerstwo uspokaja, eksperci ostrzegają
– Już teraz można stawiać maszty powyżej 3 metrów na zgłoszenie. My tylko doprecyzowujemy przepisy, żeby nie było zarzutów o naruszenie stosunków sąsiedzkich – tłumaczy Monika Wróblewska z Ministerstwa Rozwoju i Technologii.
Ale eksperci nie mają złudzeń – to niepozorne ułatwienie może doprowadzić do fali konfliktów sąsiedzkich i chaosu przestrzennego. Nikt nie będzie miał wpływu na to, co stanie za jego ogrodzeniem.
Mało prądu, dużo hałasu
Co więcej, same mikroinstalacje mają produkować niewielkie ilości energii, wystarczające co najwyżej na potrzeby jednego domu. – To nie są wiatraki, które zasilą osiedla czy wsie. To raczej symboliczna energia, a uciążliwość może być realna – komentują specjaliści.
Zielona energia kosztem spokoju?
Rząd tłumaczy zmiany koniecznością przyspieszenia inwestycji w OZE. Jednak dla wielu mieszkańców to zapowiedź bałaganu, hałasu i niekończących się kłótni o wiatraki.
Jeśli projekt przejdzie w obecnym kształcie, już wkrótce wiatraki mogą wyrastać tuż obok okien i ogródków, a sąsiedzi – choćby nie wiem jak protestowali – nie będą mogli nic zrobić.