Wiceminister rolnictwa Norbert Kaczmarczyk nie schodzi z tapety. Po ostatniej aferze z ciągnikiem za 1,5 mln złotych, który podczas hucznego wesela dostał w prezencie ślubnym od brata znów zawisły nad wiceministrem czarne chmury. Tym razem chodzi o poddzierżawienie 141 hektarów państwowej ziemi, które odbyło się z pominięciem wprowadzonych przez PiS przepisów oraz za użytkowanie ziemi zapłacono pięć razy mniej niż gospodarze, którzy startowali w państwowym przetargu.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości pomógł swemu bratu ominąć wprowadzone w 2016 roku przepisy i poddzierżawić ziemię w gminie, w której żaden z nich nie mieszka. Przypominamy, że po zmianie prawa w 2016 roku, ziemię państwową można jedynie wydzierżawić, a nie sprzedać, a dzierżawcą może być rolnik, który prowadzi gospodarstwo rolne przez co najmniej pięć lat (zapis nie dotyczy to rolników przed 40-stką), płaci zobowiązania wobec państwa, a przede wszystkim mieszka na terenie gminy, gdzie dzierżawi grunty.
Sprawę szeroko opisuje Wirtualna Polska: We wsi Kępie na granicy województw małopolskiego, śląskiego i świętokrzyskiego mieszka ok. 630 osób. Pan Robert (imię zmienione) zaczął tu gospodarzyć jeszcze w latach 90., na dzierżawionych od państwa 157 hektarach po dawnym PGR-ze. Na co dzień mieszkał na Zamojszczyźnie, do Małopolski przyjeżdżał w miarę potrzeb, pomieszkiwał wtedy w budynkach wchodzących w skład dzierżawionego gospodarstwa. Pan Robert uprawiał praktycznie jedną wielką połać ziemi, składającą się z kilkudziesięciohektarowych działek leżących obok siebie, przedzielonych jedynie linią kolejową. Wymarzona sprawa pod względem logistyki. W dodatku to najlepsze jakościowo gleby w gminie Kozłów.
Pan Robert przed 70. urodzinami uznał jednak, że nie ma już siły na dalszą pracę na roli. A jego syn nie palił się do przejęcia gospodarstwa. Jesienią 2020 r. kończyła się umowa dzierżawy 157 hektarów z Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa, agencją, która zarządza należącymi do państwa gruntami. – W KOWR kazali mi się określić, czy przedłużam dzierżawę. Powiedziałem, że się zrzekam dzierżawy, sprzedaję sprzęt – wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską pan Robert.
Ziemia, z której chciał zrezygnować, zgodnie z prawem miała trafić na przetarg. Okoliczni rolnicy już ostrzyli sobie na nią zęby. – Jest głód ziemi, w tych okolicach ludzie się zabijają o grunty – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z rolników z okolic Kępia.
Pan Robert w rozmowie z Wirtualną Polską wspomina, że zaraz po tym, jak poinformował KOWR, że chce zrezygnować z dzierżawy państwowych pól, odezwał się do niego… Konrad Kaczmarczyk.
Pan Robert wspomina: – Po pierwszym telefonie od Konrada Kaczmarczyka przyjechali do mnie. To było jakoś jesienią 2020 r., bo chcieli zaorać te pola, a jeszcze papiery nie były załatwione. Norbert Kaczmarczyk też był, z drukarką przyjechał, za sekretarza robił. On pisał wszystkie pisma i od razu drukował, bo ja nie miałem drukarki.
Na kolejne spotkanie bracia przyjechali z ojcem. Po dopełnieniu wszystkich formalności, zawarcie umowy zostało przypieczętowane toastem wódką. Poseł nie pił, robił za kierowcę – podaje WP.
Wątpliwości budzi kwestia stawki, jaką Kaczmarczyk płaci za dzierżawę ziemi. Lokalni rolnicy płacą około kilkudziesięciu decyton pszenicy za hektar (decytona to 100 kg pszenicy, w 2020 roku warta była ok. 74 zł). Tymczasem brat wiceministra płaci za uprawiane przez siebie 141 ha niecałe 9 decyton za hektar.
– Miało być pole dla zwykłych rolników, a trafiło do wpływowych polityków i ich rodzin – komentuje w rozmowie z wp.pl jeden z lokalnych rolników.
Wieś wstydzi się za Norberta Kaczmarczyka
Norbert Kaczmarczyk ma na koncie niewyjaśnione afery, które szeroko opisała wp.pl a dodatkowo straszy Michała Kołodziejczaka. „Złożymy pozew o ochronę dóbr osobistych” – napisał Kaczmarczyk. Wiceminister myśli, że jest niezniszczalny, bo ma za sobą aparat państwowy. To pokazanie partyjniactwa i cwaniactwa. To absurd i wstyd. Proszę najpierw wyjaśnić swoje afery – apeluje AGROunia.
„Ta ziemia to polityczna łapówka dla budowania posłuszeństwa kolejnych polityków. To zaprzeczenie idei budowania jedności w Polsce, my nie możemy na to patrzeć. Widzimy, że ziemia państwowa jest dla elit, dla polityków, a nie dla zwykłych rolników. Rolnicy są oburzeni. Apeluję do premiera Mateusza Morawieckiego: Norbert Kaczmarczyk powinien jeszcze dzisiaj stracić swoje stanowisko.” – mówi Michał Kołodziejczak, lider AGROunii.
„Rodzina wiceministra na czele z nim działa jak szajka, która przejmuje państwową ziemię i ją uprawia. To jest kradzież zgodnie z prawem, które napisali sobie politycy. W ręce rodziny wiceministra w nieuczciwy sposób trafiło 141 hektarów państwowych gruntów. To pokazuje sposób działania partii rządzącej. Dla nich są równi i równiejsi.” – komentuje Michał Kołodziejczak i te słowa nie spodobały się wiceministrowi.
Kaczmarczyk straszy AgroUnię pozwem
„Strasząc nas pozwem, wiceminister pokazuje poczucie pychy i wyższości. Knebluje nam usta. Chce odebrać nam możliwość mówienia prawdy, chce odebrać nam możliwość oceny złych zachować PiS-owskiej elity. To, że będzie nas straszył nie spowoduje, że przestaniemy mówić prawdę. Tego by chciał, ale my się nie poddamy” – dodaje Kołodziejczak.
Centralne Biuro Antykorupcyjne wystąpiło do Starostwa Powiatowego w Proszowicach o informacje dotyczące majątku wiceministra rolnictwa Norberta Kaczmarczyka. Jak podaje Wirtualna Polska, służba mająca tropić korupcję na najwyższych szczeblach władzy szuka informacji dotyczących zarówno nieruchomości jak i sprzętu rolniczego, w tym ciągników, należących do wiceministra.
Główny Lekarz Weterynarii informuje o wystąpieniu na terytorium RP ognisk wścieklizny nr 19 - 24 w 2024 r., na podstawie wyników badań laboratoryjnych z...
Złodzieje,zlodzieje