Większość Polaków opowiada się za utrzymaniem zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy nawet wbrew decyzji Komisji Europejskiej, wynika z sondażu SW Research dla „Rzeczpospolitej”. Polsko-ukraiński konflikt wokół wwozu zbóż trwa już od niemal pięciu miesięcy – podaje euractiv.pl
Komisja Europejska nie przedłużyła bowiem embarga na ukraińskie zboże 15 września, jednak Polska, Słowacja i Węgry jednostronnie zdecydowały o utrzymaniu zakazu importu. W reakcji na tę decyzję Kijów złożył na te kraje skargę do Światowej Organizacji Handlu.
W badaniu SW Research dla „Rz” zapytano, czy „Polska powinna wbrew UE utrzymywać zakaz wwozu zboża z Ukrainy”. Zwolennikami takiego rozwiązania okazało się aż 58,4 proc. respondentów. Przeciwnego zdania było 19,4 proc. badanych, a 22,2 proc. nie miało w tej sprawie zdania.
Senior project manager w SW Research Małgorzata Bodzon zwróciła uwagę, że niemal siedmiu na dziesięciu (69 proc.) badanych w wieku między 35 a 49 lat i nieco większy odsetek (71 proc.) osób z dochodem między 4 tys. zł. a 5 tys. zł. netto uważa, że – mimo decyzji KE – Polska powinna utrzymywać zakaz wwozu zboża z Ukrainy.
Takiego samego zdania jest dwóch na trzech respondentów (67 proc.) z wykształceniem zasadniczym zawodowym. Ponadto za utrzymaniem zakaz wwozu zboża z Ukrainy opowiada się więcej niż sześciu na dziesięciu (64 proc.) mieszkańców mniejszych miast (poniżej 20 tys.).
Zboże z Ukrainy – historia konfliktu
Polsko-ukraiński konflikt wokół niekontrolowanego importu zbóż rozpoczął się niemal pięć miesięcy temu i przybrał na sile po 15 września. Wtedy właśnie władze w Warszawie postanowiły – wbrew decyzji KE – utrzymać embargo na produkty rolne z Ukrainy.
Teraz jednak pojawiła się perspektywa rozwiązania tego sporu lub przynajmniej jego złagodzenia. W zeszłym tygodniu bowiem ministrowie rolnictwa obu państw Robert Telus i Mykoła Solski rozpoczęli rozmowy nad rozwiązaniem uwzględniającym interesy obu stron.
Unijny zakaz importu zbóż do państw przyfrontowych
Komisja Europejska wprowadziła zakaz importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika z Ukrainy do pięciu tzw. państw przyfrontowych, czyli Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji na początku maja. Początkowo ograniczenia ratujące te państwa przed niekontrolowanym zalewem ukraińskiego ziarna, obowiązywały do piątego czerwca, ale potem zostały przedłużone do połowy września. Ostatecznie 15 września KE postanowiła znieść to embargo.
Jednostronne zakazy
Dzień później w życie weszło rozporządzenie ws. bezterminowego zakazu przywozu do Polski ukraińskich produktów rolnych. Podobną, jednostronną decyzję podjęły również rządy Węgier, Słowacji i Rumunii. Natomiast Kijów złożył w związku z tym skargę do WTO na wszystkie te pięć państw, a wiceminister gospodarki i handlu Ukrainy Taras Kaczka zapowiedział wprowadzenie embarga na polską cebulę, pomidory, kapustę i jabłka.
Zaraz potem wycofał się jednak z tej zapowiedzi wyjaśniając, że „to ostatni punkt w planie działań” władz Ukrainy. Zapewnił także, że priorytetem Kijowa jest rozwiązanie tego konfliktu w drodze dialogu.
Kilka dni temu Ukraina oświadczyła jednak wycofa z WTO skargę przeciwko Słowacji. Ministrowie rolnictwa obu państw uzgodnili bowiem w zeszłym tygodniu system licencji w handlu produktami zbożowymi co umożliwi Bratysławie odstąpienie od zakazu importu ukraińskich zbóż.
Zełenski: Nasi przyjaciele przygotowują scenę dla moskiewskiego aktora
Do zaostrzenia konfliktu doprowadziły tymczasem słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który podczas Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku pośrednio zarzucił niektórym państwom Europy – nie wymieniając ich nazw – działanie w interesie Rosji.
– Ciężko pracujemy nad zachowaniem szlaków lądowych dla eksportu zboża. I niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem – powiedział w zeszłym tygodniu prezydent Ukrainy. „Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora”, dodał.
W reakcji na tę wypowiedź polski MSZ wezwał w trybie pilnym ambasadora Ukrainy w Polsce Wasyla Zwarycza. Zareagował na to również premier Mateusz Morawiecki. „Przestrzegam władze ukraińskie, ponieważ jeżeli będą w ten sposób eskalować ten konflikt, to my będziemy dokładać kolejne produkty do zakazu wwozu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”, uprzedził szef polskiego rządu w Polsat News.
Na razie kontrowersje wokół ukraińskiego zboża zostały jednak nieco złagodzone. Polskie władze powtarzają, że ich priorytetem jest walka o interesy polski i polskich rolników, ale pod koniec zeszłego tygodnia ministrowie rolnictwa obu państw podjęli bezpośrednie rozmowy.
Strony zgodziły się na rozwiązanie uwzględniające interesy obu krajów
– Cieszę się, że Ukraina zaczęła z nami nareszcie rozmawiać ws. produktów rolnych, a nie z Niemcami czy Unią Europejską ponad naszymi głowami – powiedział szef polskiego resortu Robert Telus po czwartkowej (21 września) rozmowie telefonicznej ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Mykołą Solskim.
– Strony omówiły sytuację i propozycję Ukrainy dotyczącą jej rozwiązania i zgodziły się znaleźć rozwiązanie, uwzględniające interesy obu krajów – poinformowało wtedy ukraińskie Ministerstwo Polityki Agrarnej i Żywnościowej.
Autor Barbara Bodalska | EURACTIV.pl
Proszę przywrócić Cło i kontyngent i po bulu dupy