Wirus ASF rozlewa się na całą Polskę. Dramatyczną sytuacją zaniepokojeni są także rolnicy z Wielkopolski – największego zagłębia trzodziarskiego w kraju. Od sześciu lat postulują o zwiększony odstrzał dzików na terenie całej Polski. Jak a razie – bezskutecznie. Bo masowej depopulacji jak nie było, tak nie ma.
– Po licznych postulatach w kwestii intensyfikacji redukcji dzików, przedstawiciele polskiego rządu kilkakrotnie zapewniali, że działania te są prowadzone na bieżąco. O tym, z jakim efektem zaobserwowaliśmy na przykładzie feralnych przypadków chorych dzików w powiecie wschowskim, kiedy to znaleziono aż 22 chore dziki w promieniu kilku kilometrów od siebie – zauważa Wielkopolska Izba Rolnicza.
Zdaniem przedstawicieli izby, przy takim zagęszczeniu dzików nawet najlepiej zabezpieczone gospodarstwo nie jest wstanie uchronić się przed wniknięciem wirusa do stada, gdy pojawi się on w środowisku.
Według WIR w walce z ASF Polska jest zawsze trzy kroki za wirusem.
– Przy wyborze metod zwalczania ASF bardziej jest brana pod uwagę opinia publiczna i ekolodzy, którzy nie są w żaden sposób zapoznani z problemem, ani też z konsekwencjami rozszerzania się wirusa ASF, aniżeli zdanie producentów trzody chlewnej – czytamy w stanowisku izby.
Dlatego zdaniem WIR najważniejsza jest teraz ścisła współpraca różnych organizacji.
Jako przykład Izba podaje swoją współpracę z Zarządami Okręgowymi Polskiego Związku Łowieckiego w Wielkopolsce, która ma być podstawą do do dalszych wspólnych działań przeciwko ASF.
Depopulacja i bioasekuracja
Izby rolnicze twierdzą także, że redukcja populacji dzików musi iść w parze z konsekwentnym stosowaniem zasad bioasekuracji we wszystkich gospodarstwach w kraju utrzymujących trzodę.
Wielkopolska Izba Rolnicza dostaje jednak niepokojące sygnały od rolników odnośnie przeprowadzanych kontroli bioasekuracji w gospodarstwach rolnych.
– Niestety w tej kwestii pojawiają się nieścisłości. Podmioty kontrolujące, niejednakowo interpretują wymagania stawiane rolnikom lub też negują sposób wykonania zabezpieczeń budynków np. siatek w wejściach i oknach budynków inwentarskich. Te zalecenia muszą być spójne, gdyż zapobiegają chorobie,ale również warunkują wypłatę odszkodowań na wypadek pojawienia się ogniska ASF – wyjaśnia WIR.
Wielopolscy rolnicy uważają, że walka z ASF powinna obywać się na szczeblu ponad resortowym. Zmian wymaga także kwestia padłych dzików i kosztów ich utylizacji, które obecnie ponosi właściciel gruntu. Takie podejście do problemu powoduje,że właściciele terenu niechętnie zgłaszają przypadkipadłej zwierzyny. Zdaniem WIR, to państwo jest właścicielem dziko żyjących zwierząt i musi ponosić koszty związane z utylizacją takich przypadków.
Bioasekruacja nie tylko dla rolników
– Zasady bioasekuracji nie mogą dotyczyć wyłącznie rolników. Muszaą być one przestrzegane przez wszystkie osoby i służby mające kontakt ze środowiskiem leśnym oraz gospodarstwem rolnym. Dotyczy to na przykład zakładów usług leśnych, pracowników ARiMR, PIOR, weterynarii – tłumaczy WIR.
Wielkopolska Izba Rolnicza podkreśla, iż kampania informacyjna odnośnie ASF nie powinna się zamykać tylko w kręgu: rolnik-myśliwy, ale także powinna zostać poszerzona o firmy branżowe, których przedstawiciele oraz dostawcy mają styczność z kilkoma gospodarstwami w ciągu dnia.
– Kampanie szkoleniowe należałoby przeprowadzić dodatkowo wśród zatrudnionych w Polsce pracowników z krajów spoza UE, np. podczas obowiązkowych szkoleń z zakresu BHP. Akcje informacyjne muszą również trafić do ogółu społeczeństwa, tak aby konsumenci nie obawiali się spożywania mięsa wieprzowego, natomiast mieli świadomość zagrożenia dla przyszłości polskiej branży mięsnej – tłumaczy WIR.
oprac. Kamila Szałaj, fot. pixabay.com