Wczorajsze II czytanie projektu ustawy o zakazie hodowli zwierząt na futra w Sejmie wywołało prawdziwą burzę. Na galerii sejmowej zasiedli rolnicy, hodowcy i przedstawiciele wielu branż rolniczych – od drobiu po produkcję mleka. Wszyscy z jednym przesłaniem: „Nie chcemy jałmużny, chcemy prawa do pracy!”.

Wroński: „Zakazu chcą ci, którzy kochają zwierzęta… tylko w teorii”
Głos w sprawie zabrał Marcin Wroński, zastępca przewodniczącego Związku Zawodowego Rolnictwa „Samoobrona” w woj. kujawsko-pomorskim. Jego słowa nie pozostawiają wątpliwości:
– Zakazu hodowli chcą ci, którzy kochają zwierzęta. Ale tylko na plakatach i w mediach społecznościowych. Bo w rzeczywistości ich działania skazują te same zwierzęta na gorszy los – poza granicami Unii Europejskiej, gdzie nikt nie przestrzega standardów dobrostanu.
Wroński podkreśla, że polska hodowla futerkowa spełnia jedne z najwyższych norm dobrostanu w Europie, a jej likwidacja nie zatrzyma popytu na futra – jedynie przesunie produkcję do krajów, gdzie prawa zwierząt praktycznie nie istnieją.
– Jeśli przestaniemy produkować w Polsce, zwiększy się produkcja w Chinach, Rosji czy na Ukrainie. Czy naprawdę o to chodzi tym, którzy nazywają się obrońcami zwierząt? – pyta Wroński.
Jego zdaniem, działania niektórych organizacji prozwierzęcych budzą poważne wątpliwości:
– Warto, żeby Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przyjrzała się finansowaniu grup takich jak Viva czy Otwarte Klatki. Bo jeśli ich kampanie prowadzą do osłabienia polskiego rolnictwa, to trzeba zadać pytanie, kto na tym zyskuje.
Rolnicy: „Nie chcemy odszkodowań. Chcemy pracować!”
Na sejmowej galerii obecni byli także przedstawiciele rolników, którzy nie kryli oburzenia przebiegiem obrad:
– Komisja nie pozwoliła nam zabrać głosu. To była lekcja pogardy wobec ludzi, którzy żywią ten kraj – mówili po posiedzeniu.
Rolnicy przypominają, że branża futerkowa nie działa w próżni – współpracuje z producentami zbóż, wykorzystuje uboczne produkty z ubojni i generuje miejsca pracy w lokalnych społecznościach.
– Zamiast rozmawiać o rozwiązaniach, posłowie wolą zakazać. Zamiast słuchać naukowców, słuchają krzyku aktywistów. A my pytamy: kto będzie następny? Drób, trzoda, bydło?
Ich apel do parlamentarzystów jest jednoznaczny:
„Stańcie po stronie polskich rolników, nie ideologii!”
Co dalej z ustawą?
Projekt zakazu hodowli futerkowej trafi teraz do głosowania w Sejmie, które może zadecydować o przyszłości tysięcy gospodarstw. Rolnicy zapowiadają, że będą obecni podczas obrad i nie zapomną, kto jak głosował.
– Bo my rolnicy patrzymy. Widzimy, kto jest z nami, a kto przeciwko polskiej wsi. I przypomnimy o tym przy urnach!
Spór o hodowlę futerkową to nie tylko dyskusja o etyce wobec zwierząt, ale też o suwerenności gospodarczej i energetyce żywnościowej Polski. Zakaz, bez planu dla ludzi, którzy od pokoleń pracują w tej branży, może oznaczać kolejny cios w polską wieś.
Branża futrzarska jest złym duchem, inspiratorem wszelkich niepokojów w państwie. Nie może być tak, że branża futrzarska dyryguje samorządami rolniczymi a oni biorą sobie na sztandary jej postulaty.