Waldemar Broś, prezes Zarządu Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich – Zw. Rew. Absolwent AR w Lublinie oraz podyplomowych studiów ekonomicznych w SGPiS w Warszawie. Niemal całe swoje życie zawodowe związał z mleczarstwem.
Zaczynał w 1973 r. jako inspektor w WZSM Lublin, by – po pół roku – zostać służbowo przeniesiony na stanowisko naczelnika wydziału skupu i obsługi dostawców mleka w CZSM w Warszawie, gdzie pracował do 1989 r. (w tzw. międzyczasie odbył roczny staż na farmie mlecznej w amerykańskim stanie Michigan). Następnie m.in. przez 5 lat, wraz ze wspólnikiem, z powodzeniem prowadził w Warszawie hurtownię i sklep z artykułami mleczarskimi. W 1998 r. wraca do pracy do KZSM, gdzie najpierw pełni przez 4 lata funkcję kierownika zespołu ds. marketingu, a potem przez kolejnych 7 lat jest wiceprezesem. W styczniu 2009 r., w wyniku konkursu zostaje wybrany na prezesa KZSM – największej organizacji mleczarskiej, zrzeszającej ponad 100 spółdzielni mleczarskich, skupujących i przetwarzających ok. 65 proc. mleka w kraju, oraz 7 spółdzielni pracujących na rzecz mleczarstwa.
Waldemar Broś jest członkiem Komisji Porozumiewawczej ds. Mleka i Przetworów Mlecznych przy MRiRW. Z uwagi na duże zasługi dla rozwoju polskiego mleczarstwa, był on wielokrotnie nagradzany, m.in. tytułami: Zasłużony Promotor Agrobiznesu RP 2009 oraz Św. Izydora Oracza.
Rozmowa z Waldemarem Brosiem, prezesem Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich – Zw. Rew., nominatem do tytułu Wybitny Promotor Agrobiznesu RP 2013
– Panie prezesie, w powszechnej opinii środowiska mleczarskiego uchodzi Pan za jednego z największych znawców polskiego mleczarstwa. Miał Pan też, i ma, znaczący wpływ na transformację, modernizację, konsolidację, a tym samym – na dynamiczny rozwój spółdzielczego przetwórstwa mleczarskiego w Polsce.
– Miło to słyszeć… Aczkolwiek pewna poprawka – epokowe przeobrażenia w polskim mleczarstwie w ostatnich 20 latach, to zasługa tysięcy polskich mleczarzy spółdzielców, na czele z prezesami, zarządami radami poszczególnych spółdzielni oraz rolników – dostawców mleka. To oni na miejscu podejmowali konkretne decyzje o kierunkach inwestowania w zakładach przetwórczych, o sprowadzeniu i zainstalowaniu na wskroś nowoczesnych linii technologicznych, o budowie nowoczesnej bazy surowcowej, wreszcie – o zachodzących procesach konsolidacyjnych. A zadaniem moim, i współpracowników w KZSM, było postulowanie, monitorowanie i modulowanie pożądanych przemian zachodzących w zakładach mleczarskich, zabieganie na tzw. szczeblach w kwestiach tworzenia odpowiednich warunków dla rozwoju polskiego mleczarstwa, zarówno w kwestiach prawodawstwa i przepisów, jak i systemowej pomocy w ramach – najpierw funduszy przedakcesyjnych, a po wejściu Polski do Unii Europejskiej – pomocowych funduszy unijnych.
– Panuje powszechna zgoda, że polskie mleczarstwo wykonało w stosunkowo krótkim czasie kolosalny krok do przodu. Że jest obecnie na zdecydowanie wyższym poziomie niż w krajach starej Unii. Że w rankingach światowych – pod względem zaawansowania techno licznego – od kilku lat plasuje się na znakomitym trzecim miejscu. Jak Pan odbiera tak pochlebne oceny?
– Jako w pełni zasłużone! Polskie mleczarstwo, podobnie jak polska hodowla bydła mlecznego, przez dwie ostatnie dekady przeszło dosłownie rewolucję. I to pod wieloma względami – organizacyjnym, inwestycyjno-modernizacyjnym, technologicznym, jakościowym. Kosztowało to, oczywiście, wielkiego zbiorowego wysiłku wszystkich ludzi w tzw. łańcuchu mlecznym – rolników, przetwórców, handlowców, również takich organizacji jak KZSM, no i ogromnych pieniędzy – własnych inwestorów oraz zewnętrznych kredytowych i dotacyjnych. Spółdzielnie mleczarskie i producenci mleka musieli szybko nauczyć się, jak sprawnie i efektywnie wykorzystywać pomocowe fundusze przedakcesyjne oraz – po wejściu Polski do UE – fundusze unijne. Decydujący wpływ na pełne wykorzystanie środków unijnych miały bez wątpienia, organizowane przez nasz Związek stałe spotkania prezesów i przewodniczących rad spółdzielni mleczarskich z ministrem rolnictwa oraz prezesami ARR i ARiMR. Chodziło w tym przypadku o środki w ramach PROW, zwłaszcza Działanie 1.2.3 nakierowane na zwiększenie wartości dodanej oraz na modernizację gospodarstw rolnych. Godne podkreślenia jest również to, że dzięki temu mogły się rozwinąć rodzime firmy, dostarczające nowych technologii polskiemu mleczarstwu. Odegrały one – wraz z uznanymi koncernami światowymi – znaczącą rolę w przebudowie, modernizacji i nowoczesnym wyposażeniu technologicznym poszczególnych zakładów mleczarskich. Dzięki temu wszystkiemu mamy dziś w Polsce mleczarstwo na bardzo wysokim poziomie. Polskie wyroby mleczne zaś słyną w Europie ze swej wysokiej jakości i niepowtarzalnego smaku. I są też nie gorzej, albo i wręcz lepiej opakowane. Tu też duża zasługa polskich firm, które w szybkim tempie nauczyły się produkować opakowania na światowym poziomie.
– Panie prezesie, jako KZSM macie dobre rozeznanie, a zarazem wpływ na poszczególne spółdzielnie mleczarskie, poprzez prawną możliwość ich lustrowania. W jakim stopniu jest to pomocne w bieżącym zgłębianiu przez Pana problematyki mleczarskiej?
– Istotnie, KZSM jako jedyna organizacja w branży mleczarskiej posiada uprawnienia do przeprowadzania lustracji oraz badania sprawozdań finansowych naszych członków. To bardzo ważna rzecz, zarówno z punktu widzenia nas jako lustratorów, jak i kontrolowanych przez nas mleczarni. Wszystkim nam bowiem dostarcza kompetentnej – i co istotne – aktualnej wiedzy na temat tego, co faktycznie dzieje się w branży mleczarskiej. Taki cel mają także nasze doroczne rankingi największych i najlepszych spółdzielni mleczarskich oraz największych spółdzielczych eksporterów A potem to wszystko znajduje przełożenie na intensywność naszych starań i interwencji na styku z decydentami – z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Agencji Rynku Rolnego czy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W zdecydowanej większości rzutuje to na podejmowane decyzje w kwestiach mleczarstwa i hodowli na szczeblu krajowym, a niekiedy nawet unijnym.
– Panie prezesie, a potencjał w polskim mleczarstwie jest ogromny. Czy jednak wykorzystujemy go należycie?
– A jakże! Dowodzą tego ostatnie lata, kiedy przypuściliśmy swoistą ofensywę na rynki krajów starej Unii. Na półkach wielu zachodnioeuropejskich sklepów widnieją dziś polskie wyroby mleczarskie i – co ważne – są one chętnie nabywane przez tamtejszych konsumentów. Ci ostatni cenią je zwłaszcza za jakość i niepowtarzalny smak. Teraz w wszechobecnym kryzysie, który dotyka również naszych bogatych sąsiadów, oczywiście, trzeba liczyć się z okresowym spadkiem zbytu polskich łakoci mlecznych. Pocieszające jest to, że nasi handlowcy oraz eksporterzy nie zasypiają gruszek w popiele i z dobrym skutkiem wynajdują dla części naszych wyrobów mleczarskich inne rynki zbytu, np. w Afryce czy Azji – w tym ostatnim przypadku chodzi głównie o Chiny.
– A jak przedstawia się sytuacja na rynku krajowym w kwestii zbytu artykułów mleczarskich?
– Od lat sporo w tym względzie czynimy, zarówno poszczególni przetwórcy mleka nasz Związek, inne podmioty. Dobrze też funkcjonuje Fundusz Promocji Mleka przy ARR, który finansuje znaczną część przedsięwzięć promujących spożycie mleka i jego przetworów, w tym adresowanych do uczniów szkół podstawowych, m.in. naszą kampanię ogólnopolską „Stawiam na mleko”. Temu także służą doroczne Targi Mleczarskie Mleko-Expo, organizowane przez KZSM w Warszawie, wspólne wystąpienie spółdzielni mleczarskich na poznańskiej Polagrze oraz na Mlecznej Rewii w Gdańsku. Na razie jednak – bez wyraźnej poprawy sytuacji dochodowej konsumentów – nie można marzyć o szybkim wzroście spożycia produktów mleczarskich. Niestety, nadal w stosunku do krajów zachodnich spożywamy o wiele mniej mleka, bo niespełna 200 l na osobę, podczas gdy w Niemczech czy we Francji – 400 kg, w Szwecji ok. 500 kg, a w USA ok. 530 kg, przeciętna zaś w Unii to ponad 350 kg. By uzmysłowić sobie, jak kapitalne byłoby zwiększenie spożycia mleka w Polsce do 250 kg na osobę, trzeba przypomnieć, że właśnie na takim poziomie została wynegocjowana nasza kwota mleczna. Duże kontrowersje zwłaszcza u zwolenników tezy, ze wszystko „ureguluje niewidzialna ręka rynku”, wzbudziła przed laty zapowiedz ówczesnego ministra rolnictwa o potrzebie ustawowego wprowadzenia tzw. cen sugerowanych. Taka cena zawierałaby próg marży dla handlu, która nie może być wyższa niż 25-30 proc. Nasz Związek, wspólnie z Polską Federacją Hodowców Bydła i Producentów Mleka oraz izbami rolniczymi, zdecydowanie poparł tę ideę. Nie zgadzamy się bowiem na to, że niemal całą tzw. wartość dodaną przechwytuje handel, zwłaszcza wielkosieciowy. Zapisanie kwoty cen sugerowanych na opakowaniach spowodowałoby, że konsument wiedziałby, że ta cena została wynegocjowana między producentem a sprzedającym i że jest ona realna wobec możliwości rynku konsumenckiego. Jako ogólnopolska organizacja grupująca mleczarzy spółdzielczych z życzliwością wsparliśmy też ideę tworzenia 4-5 wielkich centrów dystrybucyjnych artykułów spożywczych. Pokrycie nimi naszego kraju zdecydowanie wzmocniłoby siłę negocjacyjną przetwórstwa wobec handlu.
– Panie prezesie, jest Pan osobą bardzo ważną dla szeroko rozumianej branży mleczarskiej w Polsce. jak mało kto – potrafi Pan też niezwykle sugestywnie i skutecznie zachęcać konsumentów do spożywania wyrobów mleczarskich. Na jednych z ostatnich Targów Mleczarskich Mleko-Expo wręcz nazwano Pana ambasadorem polskiego mleczarstwa.
– Cieszą mnie takie opinie. Mogę o sobie nieskromnie powiedzieć, że jestem, tak sądzę, dobrym znawcą, pilnym obserwatorem oraz swoistym fanem polskiego mleczarstwa. Tak, tak – o mleczarstwie wiem niemal wszystko i – jako prezes KZSM – potrafię z tego wyciągać odpowiednie wnioski na użytek branży. W środowisku mleczarzy uchodzę też za twardego negocjatora w rozmowach z administracją rządową w zakresie monitorowania i sposobów rozwiązywania problemów mleczarskich, zarówno w sferze hodowli, przetwórstwa, jak i handlu. A prywatnie chcę wyjawić, że od małego codziennie spożywam pokaźne ilości wyrobów mlecznych, podobnie czyni to moja rodzina, i wychodzi to nam na zdrowie – zgodnie z firmowym hasłem naszego Związku: „Zdrowo żyj, Mleko pij”. Tę zasadę podkreślam przy każdej sposobności, i myślę, że trafia ona na coraz bardziej podatny grunt. I oto chodzi!
Rozmawiał: Leon Wawreniuk