W kampanii do Parlamentu Europejskiego dominowały takie tematy jak Europejski Zielony Ład – i wyniki wyborów pokazują, że w Polsce partie, które o Zielonym Ładzie mówiły najwięcej i na które najchętniej głosowały rolnicy, uzyskały też ogólnie wysokie rezultaty.
Inaczej niż w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, w których startowali m.in. członkowie AgroUnii, wśród polskich kandydatów do Parlamentu Europejskiego nie znalazło się zbyt wiele przedstawicieli środowisk rolniczych. Tematy związane z rolnictwem w dużej mierze zdominowały jednak kampanię wyborczą i to nie tylko w Polsce.
Na pierwszy plan wysunęła się kwestia sztandarowej polityki Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, a mianowicie Europejskiego Zielonego Ładu. Nazwę, która większości polskich rolników jeszcze do niedawna mówiła niewiele, w ostatnich miesiącach odmieniano przez wszystkie przypadki.
Sprzeciw rolników wywołał komponent Zielonego Ładu umocowany we Wspólnej Polityce Rolnej, głównie strategia „Od pola do stołu”, w ramach której miało dojść do przyjęcia celu redukcji wykorzystania chemicznych środków ochrony roślin o połowę do 2030 r. i tzw. normy dobrej kultury rolnej zgodnej z ochroną środowiska (GAEC), które w oryginalnym kształcie nakładały na rolników m.in. obowiązek ugorowania części gruntów ornych.
Rolnicze postulaty kampanijne PiS i Konfederacji
W kampanii wyborczej najgłośniej przeciwko Zielonemu Ładowi opowiadały się PiS i Konfederacja.
– Europejski Zielony Ład oznacza anihilację rolników, to uderzenie w portfele Europejczyków i europejską gospodarkę – mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas przedwyborczych protestów rolników w Brukseli.
– Jesteśmy zdecydowanie przeciwko Zielonemu Ładowi, przeciwko szaleństwu, temu wszystkiemu, co godzi nie tylko w interes rolników, ale także w demokrację – mówił.
Rolnicze protesty popierała też Konfederacja. – Dzisiaj Unia to właśnie eurokołchoz. To projekt zamordystyczny, który (…) po prostu unicestwia polskie rolnictwo – twierdził w lutym Grzegorz Braun.
– Zielony Ład to Zielony Obłęd. Fit for 55 to jest koncepcja zaorania polskiego rolnictwa naszymi własnymi rękoma, ponieważ rząd, władze warszawskie nie bronią polskiego rolnika – przekonywał.
Konfederaci głośno sprzeciwiali się też niekontrolowanemu napływowi żywności z Ukrainy spowodowanemu decyzją KE o otwarciu tzw. korytarzy solidarnościowych. Powstrzymanie tego napływu również było jednym z kluczowych postulatów rolników.
– Unia Europejska bez żadnych analiz i kalkulacji otworzyła rynek europejski na zalew produktów z Ukrainy, powodując tym samym głęboki kryzys trwający już drugi rok w polskiej gospodarce rolnej. Eurokraci nie mają absolutnie nic do zaproponowania polskim rolnikom – mówił w lutym wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.
Dziś politycy rozgrywają rolników, uderzając w nasze bezpieczeństwo żywnościowe, w bezpieczeństwo żywnościowe polskich konsumentów – oceniała z kolei Ewa Zajączkowska-Hernik.
Na kogo głosowali rolnicy?
Odwoływanie się do rolniczych postulatów obu partiom się opłaciło, gdyż to właśnie one w wyborach do Parlamentu Europejskiego cieszyły się największym poparciem rolników.
Z badań sondażowych IPSOS wynika, że najwięcej, bo 61,6 proc. rolników głosowało na PiS. Drugie miejsce wśród przedstawicieli sektora rolniczego zajęła Konfederacja, która uzyskała w tej grupie 15,3 proc. głosów.
To co prawda niewiele więcej niż trzecia w zestawieniu Koalicja Obywatelska (11,6 proc.), ale i tak wynik Konfederacji wśród samych rolników był wyższy niż ogólny wynik wyborczy, który wyniósł 12,1 proc.
Badania pokazują też, że rolnicy w większości nie identyfikują się już z PSL. Na Trzecią Drogę zagłosowało 8,2 proc. producentów rolnych.
Wpływ rolniczych głosów widać też na liście kandydatów, którzy uzyskali mandaty do Parlamentu Europejskiego. Do PE dostały się chociażby kandydatki Konfederacji Anna Bryłka i wspomniana Ewa Zajączkowska-Hernik, które w ostatnich miesiącach silnie angażowały się w kampanię przeciwko Zielonemu Ładowi i nadmiernemu importowi ukraińskich produktów rolnych.
Zdaniem Marka Popławskiego z portalu e-Sadownictwo.pl. obie „słyną ze świetnego zorientowania w tematyce rolniczej” i „merytorycznie są jednymi z najlepiej poinformowanych osób”, jeśli chodzi o politykę rolną.
Na uwagę zasługuje też wynik uzyskany przez rolnika Konrada Krupińskiego, który również startował z Konfederacji i uzyskał ponad 13,5 tys. głosów – to drugi wynik listy.
Mandatu nie uzyskała natomiast weteranka Parlamentu Europejskiego, Róża Thun, której wielu rolników wyrzuca głosowanie w PE za Zielonym Ładem, tzw. dyrektywą budynkową czy prawem o odbudowie zasobów przyrodniczych (Nature Restoration Law).
Skąd takie preferencje?
Zdaniem socjologa prof. Andrzeja Rycharda to w dużej mierze kwestia obaw związanych z napływem do Polski ukraińskich produktów rolnych.
– To zapewne przekłada się na wzrost nastrojów nacjonalistycznych, co może skłaniać część rolników ku Konfederacji – podkreśla ekspert w rozmowie z EURACTIV.pl.
Wskazuje on jednak, że rolnicy rozumiani jako grupa utrzymująca się w większości bądź wyłącznie z pracy w sektorze rolniczym to dzisiaj już stosunkowo niewielka grupa mieszkańców wsi. – Większość mieszkańców wsi nie utrzymuje się z rolnictwa – zauważa.
Jak dodaje, poza publikacjami takich ośrodków jak Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN wciąż brakuje badań, które dawałyby pełniejszy obraz współczesnej wsi, co z kolei pozwalałoby powiedzieć więcej o preferencjach wyborczych jej mieszkańców.
– To już nie jest ta grupa, do której trafiałaby taka tradycyjna partia jak PSL, której siłą jest wciąż mocna „infrastruktura” lokalna, ale brakuje jej przekonującego komunikatu – uważa badacz.
Jeśli zaś chodzi o samych rolników, to jego zdaniem z racji nie zawsze wysokiego wykształcenia często łatwiej trafiają do nich postulaty nacjonalistyczne, podsycane dodatkowo przez sprawę importu żywności z Ukrainy.
Autor Aleksandra Krzysztoszek | EURACTIV.pl