„Rolnicy wiedzą, jak produkować żywność i dbać o środowisko z zastosowaniem dobrych praktyk rolniczych. Będziemy się przeciwstawiać Zielonym”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl Tomasz Obszański, przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.
Jak NSZZ RI „Solidarność” ocenia przyjętą w tym tygodniu przez Parlament Europejski rewizję Wspólnej Polityki Rolnej w odniesieniu do Europejskiego Zielonego Ładu?
Nie satysfakcjonuje nas to rozwiązanie. Każde państwo powinno samo decydować o tym, jak ma produkować żywność. W każdym kraju są inne gleby, inny klimat, inne odmiany roślin. Zmiany powinny pójść trochę dalej. Ugorowanie to nie wszystko. To jest tylko minimum, które było przez nas wywalczone. Oczekujemy szeregu reform, które ułatwiłyby funkcjonowanie i pracę gospodarstw w każdym kraju.
Dlaczego Pańskim zdaniem instytucje europejskie obudziły się tak późno, jeśli chodzi o postulaty rolników?
Gdyby nie protesty w Polsce, gdyby nie protesty w Europie ogóle by tych zmian nie było. Chciałbym jeszcze wrócić do Zielonego Ładu. Na początku jego założenia wyglądały całkiem sensownie.
Nikt tutaj nie widział żadnego zagrożenia, nikt nie zagłębiał się w to, co tam było zapisane. Dopiero gdy zaczęło to wchodzić w życie i agencje oraz instytucje zaczęły mówić rolnikom, że pewnych rzeczy nie można robić, a inne należy robić inaczej, wtedy rolnicy zaczęli protestować.
Według mnie lepiej późno niż wcale, dlatego że cała ta sytuacja z rolnictwem w Europie, to wszystko co jest związane z Zielonym Ładem, podwyżki energii, gazu, wzrost cen nawozów, spowodowały, że rolnicy zaczęli mieć poważne problemy.
Na 10 maja planujecie Państwo protest. Jakie są Państwa postulaty? Czy zarządacie referendum w sprawie Zielonego Ładu? Jeśli tak to co później miałoby się stać z takim referendum?
Tak, 10 maja odbędzie się protest „Solidarności” rolniczej przeciwko Zielonemu Ładowi w produkcji rolniczej i innych sferach. Mówimy tu o podwyżkach energii, zeroemisyjności domów i o wszystkim, co jest związane z szeroko pojętą produkcją.
Chcemy, żeby małe rodzinne gospodarstwa mogły po prostu uprawiać sobie warzywa, bo też mówi się o tym, że nie będą mogły tego robić. Mówi się o tym, że tania żywność będzie przyjeżdżała do Polski na przykład z Ukrainy. My walczymy o to, żeby tego nie było, o państwo narodowe, żebyśmy to my decydowali o tym, co będziemy robić we własnym kraju, a czego nie możemy. Musi nastąpić przywrócenie strategicznego znaczenia rolnictwu.
Pojawiają się głosy, że rolnicy za słabo się integrują. Brakuje jednej wspólnej reprezentacji, która rozmawiałby z rządem i instytucjami unijnymi. Jak temu zaradzić?
Trzeba rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. Powstało bardzo dużo oddolnych grup. Są związki zawodowe, które były są i będą. Staramy się budować język jedności i to nam, trzeba przyznać, wychodzi. Są u nas gospodarstwa i duże, i małe. Duże nie rozumieją małych, a małe dużych. Ale wspólnie walczymy o istnienie wszystkich.
Wszędzie pojawiają się różnice zdań. Mamy gospodarstwa rolnicze, zintegrowane, z setkami hektarów i takie do 10 hektarów. Może istnieją między nami małe różnice, ale w zasadzie wszystkim nam chodzi o to samo, aby wszystkie gospodarstwa, i te duże, i te małe, mogły normalnie funkcjonować.
Mówi się, że przyszły Parlament Europejski może być dużo bardzo sceptyczny w stosunku do Zielonego Ładu. Czego się Państwo spodziewają po wyborach i czy to nie jest dobry moment na włączenie do PE własnej reprezentacji? Może rolnicy powinni wystawić własnych kandydatów?
Środowisko rolnicze apeluje do wszystkich partii politycznych, aby na swoich listach mieli przedstawicieli rolników. Ten głos rolników w Parlamencie Europejskim jest bardzo potrzebny. Nie można mówić o rolnictwie bez rolników.
Jakiś czas temu odbyła się konferencja zorganizowana przez NSZZ RI „Solidarność”, Izby rolnicze, Samoobronę, Ojczyznę i federacje związków. Apelowaliśmy do wszystkich partii, aby na ich listach pojawili się przedstawiciele rolników. Wtedy nasz głos będzie słyszalny, w innym wypadku sytuacja będzie po prostu podobna.
Nie możemy dopuścić do tego, żeby w Parlamencie Europejskim było wielu kandydatów z ugrupowań Zielonych, którzy są przeciwnikami rolnictwa i którzy sprawią, że będziemy musieli wygaszać nasze hodowle i nasze uprawy.
Jak zamierzają Państwo przeciwstawić się wspomnianym zielonym ugrupowaniom, które chcą zwiększyć ambicje Zielonego Ładu?
Zieloni są finansowani przez Zachód, przez Niemców, Holendrów. Oni chcą doprowadzić do tego, żebyśmy wygaszali nasze hodowle i uprawy, bo mamy zmiany klimatu, jest coraz więcej dwutlenku węgla, którego emisję trzeba obniżyć.
To są osoby, które nie wiedzą jak funkcjonuje rolnictwo. Ich narracja jest nieprawdziwa. Rolnicy wiedzą, jak produkować, jak dbać o środowisko z zastosowaniem dobrych praktyk rolniczych. Będziemy się przeciwstawiać Zielonym i będziemy walczyć. Nie pozwolimy, aby odbierali nam zwierzęta, robili manifestacje i uderzali w sektor rolniczy.
Brakuje nam ochrony ze strony państwa. Z naszej strony nie ma przecież żadnego zagrożenia. Rolnicy dbają, aby jedzenie i proces produkcji były zdrowe. Można zresztą powiedzieć, że w porównaniu do krajów starej UE Polska produkuje żywność ekologiczną. Używamy przecież dużo mniej nawozów i sztucznych środków ochrony roślin.
Co Pan sądzi o normach, jakie miały zostać przyjęte w ramach Zielonego Ładu? Mówi się, że są one arbitralne. Przykładem jest wymóg obniżenia wykorzystania pestycydów o połowę, podczas gdy w Polsce jest ono dużo niższe niż chociażby w Holandii.
Niech najpierw wszyscy zejdą do takiej samej ilości wykorzystywanych środków, jaką ma polska, a potem można rozmawiać dalej. Polska ma zużycie środków na poziomie 2,5 kg, a Holandia 6 kg. To są duże różnice. Niech wszyscy wyrównają wykorzystanie środków ochrony roślin najpierw do polskiego poziomu, dopiero później możemy rozmawiać o dalszych redukcjach. Dopiero wtedy to będzie sprawiedliwe w całej Europie.
A jak Państwo postrzegają działania komisarza Wojciechowskiego i polskiego rządu na rzecz złagodzenia przepisów w ramach Zielonego Ładu we Wspólnej Polityce Rolnej?
Trzeba przyznać, że komisarz robi wszystko, co może. Na początku trochę się zagalopował z tym Zielonym Ładem, ale teraz stara się to naprawić. To jest nasz polski komisarz i my jako Polacy musimy go wspierać. Zresztą mówimy o złagodzeniu, a w ogóle nawet wyeliminowaniu Zielonego Ładu. Mówi się nawet „Zielony Ład do kosza”. Łagodzimy, co tylko możliwe, żeby gospodarstwa mogły normalnie funkcjonować.
W Unii pojawiają się głosy, że rolnictwo ekologiczne nie jest promowane wystarczająco. Czy Pan się tym zgadza? I czy jest sens promować takie rolnictwo gdy konsumenci stawiają przede wszystkim na cenę i nie stać ich na kupowanie takich produktów?
Rolnictwo ekologiczne rzeczywiście nie jest wystarczająco promowane, ale jest wielu konsumentów, którzy poszukują właśnie takich produktów. Produkty ekologiczne z Polski są w 90 procentach eksportowane na Zachód, a właściwie to na cały świat. Pochodzę z terenów, gdzie takich gospodarstw jest bardzo dużo i większość produktów trafia na Zachód. Te gospodarstwa chcą się ciągle rozwijać.
Należy promować rolnictwo ekologiczne, należy je dotować, aby produkty ekologiczne były być tańsze dla konsumentów – chociaż gdy patrzymy na ceny produktów ekologicznych i innych, które trafiają do zakładów przetwórczych, to ceny produktów ekologicznych są niewiele wyższe. Różnice widzimy dopiero na półkach sklepowych. Różnica cenowa pomiędzy produktami konwencjonalnymi a tymi kupowanymi prosto od rolnika z gospodarstwa ekologicznego jest niewielka.
Czy NSZZ RI „Solidarność” będzie nadal blokować granicę z Ukrainą i czy mają Państwo pomysł na to jak rozmawiać z Kijowem gdy widzimy z jego strony pewien sceptycyzm, a ambasador ukraiński nazywa polskich rolników grupą uprzywilejowaną?
Blokady będą kontynuowane wbrew naszemu rządowi. Rolnicy są zdeterminowani, aby blokować nasze granice.
Polscy rolnicy bronią przede wszystkim swoich gospodarstw i swoich warsztatów pracy. My wiemy, gdzie tkwi niebezpieczeństwo. Chcemy, aby rząd polski zajął się sytuacją na granicy. Polska musi wiedzieć, jaki towar wjeżdża, jakiej jakości, jak dużo i czy rzeczywiście ten towar jest w kraju potrzebny. Trzeba wprowadzić cła, rozszerzyć embargo. Trzeba to wszystko usystematyzować. Do tej pory ani obecny rząd, ani poprzedni nic w tym kierunku nie zrobiły.
Brakuje nam obecnie malin i innych owoców do przetwórstwa i te produkty mogłyby być w ramach kontyngentu sprowadzane, przerabiane i sprzedawane dalej. Nie potrzebujemy natomiast takich produktów jak zboża czy cukier. Powinno się na nie nałożyć cła.
Potrzebujemy mechanizmów, które pozwolą na uregulowanie przepływu produktów z Ukrainy. My też jesteśmy eksporterem m.in. produktów mlecznych, które kupuje Ukraina i handel musi działać w obie strony. Dlatego musimy porozumieć się ze stroną ukraińską, ale ona też nie może nam mówić, co my mamy robić. A co do tego, że rolnicy są grupą uprzywilejowaną, to uważam, że skoro karmimy społeczeństwo to dlaczego nie miałoby tak być? Uznałbym to określenie za właściwe.
Jak wyobraża Pan sobie przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej, co zdaniem wielu powinno stać się jak najszybciej? Ukraińskie gospodarstwa nie przestrzegają tak rygorystycznych norm produkcji, jakie obowiązują w UE i tamtejsze środowiska rolnicze również są przeciwko Zielonemu Ładowi. Ukraina ma też odmienną strukturę gospodarstw. Mówi się o tym, że to zniszczy unijny system rolny.
To prawda. Na Ukrainie dominują gospodarstwa-koncerny. To są potężne agroholdingi, które mają po kilkaset tysięcy hektarów i zupełnie inną specyfikę gospodarowania. To zniszczy unijny system rolny. Oni mają dobre ziemie i tanią siłę roboczą – są na wygranej pozycji.
Ukraina będzie musiała tak jak Polska przejść podczas akcesji przez te wszystkie zmiany, które ją czekają. To potrwa jakieś pięć lat. Ukraina musi dopasować się do Unii Europejskiej. Nie może być tutaj żadnej ulgi.
Źródło: www.euractiv.pl
Za mało w tej gadce gospodarskiego podejścia a za dużo politycznych haseł między innymi dotyczących „zagrożenia suwerenności”.
Od politykierstwa portfel się nie poprawi.
Prawda jest taka że normy GAEC 7 i GAEC 8 które urosły do pozycji wroga nr 1 polskich rolników były z powodzeniem stosowane już na początku XX wieku, o czteropolówce ze znacznie dłuższym rodowodem nie wspominając.
Rewolucja technologiczna w rolnictwie spowodowała odejście od tych praktyk a były to właśnie praktyki Dobrej kultury rolnej o której tyle w artykule.
W tej chwili dominują monokultury ze szczątkowym płodozmianem, bez nawozów naturalnych, bez roślin bobowatych w płodozmianie- bo się nie opłaca, ucieknie rok produkcji towarowej?
Aby zapewnić ekonomicznie akceptowalne plony rolnicy stosują bez umiaru nawozy mineralne ( często nie poparte zaleceniami nawozowymi) oraz coraz więcej chemii celem ochrony uprawianych roślin. Jak ma się do tego zrównoważona uprawa?
Taka technologia uprawy przy stosunkowo słabych glebach w Polsce, nie wspomagana nawozami naturalnymi, z rabunkową gospodarką słomą co wpływa na poziom sekwestracji węgla w glebie nie rokuje dobrze na przyszłość.
Proponuję mniej hałasu a rzeczowe działania.
Zielony Ład nie jest dla nas ale dla naszych dzieci.
Należy mieć to na uwadze.