Chcemy, czy nie, to głównie wymagania konsumenckie wyznaczają standardy jakości produkcji rolnej i nieustannie pchają je w kierunku rozwoju. Certyfikaty, dziś wyróżniające gospodarstwo na konkurencyjnym rynku producentów żywności, jutro staną się rutyną. Czy polscy rolnicy są na to gotowi?
Łukasz Haase, właściciel gospodarstwa Haase Farm w Baninie (woj. pomorskie)
Nie taki diabeł straszny…
Do tematu certyfikacji polscy rolnicy podchodzą na razie bardziej z rezerwą niż entuzjazmem. Nic w tym dziwnego, jeśli w przestrzeni rolniczej funkcjonuje prawie 400 różnych certyfikatów jakości, a ich zawrotna liczba stale ewoluuje. Pytania, które z nich wybrać oraz jak podołać procesowi ich wdrażania w gospodarstwie, podsycane często niesprawdzonymi opiniami, z reguły piętrzą obawy rolnika. A wymagania rynku są twarde. Certyfikaty otwierają drzwi do większych rynków zbytu i często gwarantują lepszą cenę, co najczęściej motywuje rolników do tego, by im się poddać. Część gospodarzy decyduje się na nie z uwagi na specyficzne wymagania odbiorcy i tylko nieliczni upatrują w certyfikatach szansę na doskonalenie swojego gospodarstwa i produktu. Które certyfikacje są w Polsce obecnie najbardziej popularne?
– W ostatnim czasie bardzo wzrosło zainteresowanie Certyfikatem Integrowanej Produkcji, głównie za sprawą Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014-2020, gdzie mamy trzy możliwości dofinansowania: zwrot 100 proc. poniesionych kosztów netto na przystąpienie do systemu na 5 lat, większą szansę na dotację celem modernizacji gospodarstwa dzięki dodatkowym punktom i fundusze na kampanię promującą certyfikowane produkty – mówi Maciej Majewski, wspólnik firmy doradczej FreshMazovia. – Odbiorcy produktów rolnych z kolei najczęściej wymagają od rolników certyfikacji Global G.A.P. To najpopularniejszy certyfikat międzynarodowy dla produkcji podstawowej, którego wymagania są osobno opracowane dla warzyw i owoców, roślin przeznaczonych do zbiorów mechanicznych oraz przetwórstwa czy akwakultury.
Poza ceną i większym rynkiem odbiorców, certyfikacje niosą ze sobą jeszcze inne korzyści takie, jak spełnianie wymogów prawnych, co ogranicza ryzyko utraty dopłat bezpośrednich oraz bezpieczeństwo reklamacji i efektywność produkcji dzięki precyzyjnej dokumentacji poszczególnych etapów produkcji.
… bo jednak się opłaca
Certyfikacja stała się wyróżnikiem dla prawie 2000 hektarowego, nowoczesnego gospodarstwa Haase Farm w Baninie (pomorskie).
– Staramy się prowadzić gospodarstwo na jak najwyższym poziomie. Od 5 lat posiadamy certyfikat Global G.A.P., od niedawna wdrażamy też Integrowaną Produkcję Roślin oraz przeszliśmy wstępny audyt Polskiego Stowarzyszenia Rolnictwa Zrównoważonego ASAP. – mówi Łukasz Haase.
Właściciel gospodarstwa jest przekonany, że niechęć rolników przed certyfikacją wynika często z niewiedzy, a przecież wiele wymagań już spełniają, by móc bez większych trudności się jej poddać. Wystarczy czasami zmiana niektórych nawyków, praktyk i rzetelnie prowadzona dokumentacja.
Gospodarstwo chce doskonalić jakość swoich produktów i dbać o większe ich bezpieczeństwo, dlatego deklaruje dalsze uczestnictwo w programach certyfikujących.
– Mamy ambicję, by się czymś wyróżniać, zawsze być o krok do przodu. Certyfikat działa świetnie na krajowym rynku i otwiera możliwości na rynkach światowych. Dzięki Global G.A.P. nasz towar jest chętnie kupowany przez odbiorców z Europy, Azji i Afryki. Firmy widząc certyfikat, mają pewność co do jakości i bezpieczeństwa naszego towaru i zamawiają go bez obaw. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie. Certyfikacja daje nam wymierne korzyści finansowe i wyróżnia nasz produkt na rynku, co podnosi naszą wartość konkurencyjną – mówi Pan Łukasz. – Zabiegamy też o przyłączenie naszego gospodarstwa do Polskiego Stowarzyszenia Rolnictwa Zrównoważonego ASAP, aby pokazać, że produkujemy w pełni bezpieczny produkt, a nasza działalność nie zagraża środowisku naturalnemu.
Opracowanie: Polskie Stowarzyszenie Rolnictwa Zrównoważonego ASAP.