Opłacalność produkcji rolniczej wymusza specjalizację, ta zaś skłania rolników do szukania oszczędności. W pogoni za wynikiem ekonomicznym zapomina się o przyrodniczym znaczeniu zmianowania. W szczególności dotyczy to gospodarstw prowadzących chów trzody chlewnej, którego następstwem jest zawężenie produkcji polowej wyłącznie do zbóż paszowych. Taka monokultura ma swoje ekonomiczne uzasadnienie. Jednak długotrwałe prowadzenie takiego systemu ma określone konsekwencje i może czasem wymusić dodatkowe nakłady.
Duży udział zbóż w zasiewach i wynikająca stąd konieczność uprawy ich po sobie prowadzi do spadku plonów, którego wielkość zależy głównie od doboru gatunków uprawianych zbóż, warunków siedliskowych i poziomu agrotechniki.
Najlepiej, gdy zmianowanie jest urozmaicone, gdzie na danym polu gatunki jare przeplatają się z ozimymi, jednoroczne z wieloletnimi, a zbożowe z niezbożowymi. Tymczasem udział zbóż w strukturze zasiewów sięga w Polsce 75%, w niektórych gospodarstwach nawet 80-100%, a powinien wynosić maksymalnie 65%.
Częsta uprawa zbóż po sobie sprzyja rozwojowi szczególnie uciążliwych chwastów, takich jak przytulia czepna, miotła zbożowa, rumianowate, owies głuchy, szkarłat oraz gwiazdnica.
W monokulturze zbożowej problemem są coraz większe nakłady na ochronę roślin. Choroby grzybowe zaczynają występować regularnie, co roku, w coraz większym nasileniu. Chodzi tu głównie o grupę grzybów powodujących brunatnienie lub czerwienienie korzeni i dolnych części źdźbeł, czyli grzybów odpowiedzialnych za wystąpienie chorób podsuszkowych.
Do najgroźniejszych chorób podsuszkowych zbóż należą: zgorzel podstawy źdźbła, zgorzele fuzaryjne. Porażenie przez choroby podsuszkowe występuje najczęściej wtedy, gdy kilka lat po sobie uprawiany jest ten sam gatunek zboża.
To prawda, że zboża uprawia się najłatwiej ze względu na możliwość zmechanizowania poszczególnych etapów produkcji, a więc niskiej pracochłonności i także bezproblemowego przechowywania ziarna.
Jednak ciągłe uprawianie zbóż po sobie, szczególnie tych samych gatunków, doprowadza do takiego nagromadzenia czynników chorobotwórczych, że preparaty chemiczne nie dadzą sobie rady. Dodatkowo przyorywanie rozdrobnionej słomy powoduje zwiększenie presji chorób.
Trzeba też pamiętać, że uprawa roślin w monokulturze prowadzi do zachwiania równowagi między poszczególnymi grupami mikroorganizmów glebowych, dużego zachwaszczenia pól i pogorszenia struktury gleby, a w konsekwencji obniżenia plonów i pogorszenia ich jakości.
W warunkach starannej i intensywnej agrotechniki, przy wysokim nawożeniu i pełnej ochronie przed chorobami, udział zbóż w zmianowaniu może być większy, nawet do 70%. Aby uniknąć negatywnych skutków nadmiernego udziału zbóż w zasiewach, zboża z przeznaczeniem na pasze najlepiej uprawiać w mieszankach z roślinami strączkowymi.
Uprawa mieszanki zbożowo-strączkowej jest sposobem uzdrowienia płodozmianu zbożowego. Lepsza zdrowotność wynika m.in. z tego, że w mieszance zagęszczenie roślin jednego gatunku jest dużo niższe niż w uprawie jednorodnej. Tym samym wytwarzanie czynników chorobotwórczych oraz prawdopodobieństwo porażenia także maleje. Ponadto rośliny lepiej i bardziej równomiernie wykorzystują składniki pokarmowe z gleby oraz zastosowanych nawozów.
Dobrym "przerywnikiem" dla zbożowych są też poplony i międzyplony roślin innych niż zbożowe. Aby rośliny poplonowe wytworzyły odpowiednią biomasę, konieczne jest zasilenie ich przynajmniej 30-50 kg nawozów azotowych.
W płodozmianach zbożowych istnieje również możliwość uprawy wsiewek poplonowych. Uprawa międzyplonów dodatkowo ogranicza wymywanie azotanów z gleby w okresie jesienno-zimowym, zwiększa zawartość próchnicy w glebie oraz poprawia jej aktywność biologiczną.
Urszula Boruczkowska
K-PODR w Minikowie, Oddział w Zarzeczewie
Źródło: Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, www.kpodr.pl, fot. sxc.hu