O tym, czy uda się zatrzymać wirusa ASF i jakie działania powinien podjąć polski rząd, by ratować sytuację rozmawiamy z Tadeuszem Szymańczakiem, rzecznikiem prasowym Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.
Kamila Szałaj: Wirus ASF rozlewa się na całą Polskę. Ostatnie przypadki z woj. lubuskiego, Wielkopolski i Dolnego Śląska tylko to potwierdzają. Czy są jeszcze jakiekolwiek szanse, by zatrzymać chorobę? Producenci świń, zwłaszcza z zagłębia trzodziarskiego w woj. wielkopolskim, są przerażeni widmem likwidacji stad i bankructwem…
Tadeusz Szymańczak: Uważam, że przy takich działaniach rządu, jakie są obecnie prowadzone w tej kwestii, nie da się powstrzymać rozprzestrzeniającego się wirusa ASF. Od początku pojawienia się tej choroby, jej źródła nie są zwalczane, a wręcz są utwierdzane. Mam tu na myśli oczywiście dziki, które są wektorem wirusa.
– No właśnie, o depopulacji dzików mówi się od początku pojawienia się wirusa w Polsce. Tymczasem dzików zamiast ubywać, przybywa, a wirus zbiera coraz większe żniwo…
– Niestety, tak właśnie jest. Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych już od 2015 roku apeluje o większą depopulację dzików w całym kraju. Zwracaliśmy się w tej sprawie do kolejnych ministrów rolnictwa: Marka Sawickiego, Krzysztofa Jurgiela i Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Ale panowie niestety nie posłuchali… A przecież to właśnie zbyt duża liczba dzików jest przyczyną całego zła! Brak odstrzału na odpowiednim poziomie spowodował, że w łowiskach mamy przekroczoną o 450 proc. liczbę zwierzyny łownej, w tym także dzików. Zarówno zwierzyna łowna, jak i chroniona powinna być dopasowana do pojemności siedliska. Wydanie pozwolenia na odstrzał sanitarny w kilku gminach nie rozwiązuje problemu. Tylko likwidacja źródła zakażenia może skutecznie ograniczyć rozprzestrzenianie się tego wirusa. Pamiętam, że zamiast pozwolenia na zbiorowe polowania, ministrowie i główny lekarz weterynarii wydawali zakaz polowań. Do dziś nie mogę tego zrozumieć.
– Ale minister rolnictwa twierdzi, że to właśnie myśliwi nie chcą polować na dziki. Dlatego przygotował nową specustawę, która ma zmusić łowczych do odstrzału.
– To nieprawda! Myśliwi jak najbardziej rozumieją konieczność depopulacji dzików. Ale nie mają odpowiedniej infrastruktury, m.in. chłodni do przechowywania tusz dzików. Jak donoszą rolnicy z Wielkopolski odstrzał dzików w ich okręgu jest wstrzymany, bo od miesiąca czekają na podstawienie chłodni! To muszą być kontenery zabezpieczone w odpowiedni sposób i wszystkie procedury muszą być spełnione. Jak myśliwi mają strzelać, skoro instytucja państwowa nie zapewnia podstawowej rzeczy do realizacji tych zadań?
– Od kilku tygodni na granicy województwa lubuskiego i wielkopolskiego stoi płot. Minister rolnictwa ma nadzieję, że ograniczy to dalsze rozprzestrzenianie się choroby.
– Mówiłem o tym niedawno w Brukseli na posiedzeniu zespołu roboczego ds. środowiska w Copa-Cogeca. Stawianie płotu jest marnotrawieniem pieniędzy. Przecież przez ten płot przelecą owady i przejdą gryzonie, nie mówiąc już o mięsożernych ptakach, takich jak sroki, wrony, kawki czy jastrzębie, które też mogą być wektorem choroby. A co mam zrobić ze swoją słomą, po której chodziły porażone dziki? Niestety, płot wirusa nie zatrzyma. Tak samo, jak mata ze środkiem dezynfekcyjnym czy zmiana odzieży roboczej przed wejściem do chlewni. Przecież wirus może przetrwać w środowisku od 4 miesięcy do 2 lat. Urzędnicy i politycy powinni pouczyć się mikrobiologii, a dopiero potem podejmować decyzje. Trzeba również wprowadzić surowe kary dla osób, które w sposób świadomy zakłócają polowania i rozprzestrzeniają tą groźną chorobę.
– To co, poza odstrzałem dzików, można jeszcze zrobić, by nie dopuścić do rozlania się wirusa na cały kraj?
– Należy natychmiast zatrzymać import zbóż zza wschodniej granicy! Na Ukrainie, Białorusi czy Rosji panoszy się przez nikogo niezwalczany ASF, więc ziarno przyjeżdżające do Polski jest z pewnością zainfekowane i przewożone na duże odległości.
– Ale rząd twierdzi, że nie ma instrumentów do zatrzymania wwozu.
– Nieprawda! Po pierwsze, na Ukrainie stosowane są niedozwolone w Unii Europejskiej substancje aktywne w środkach ochrony roślin. A po drugie u naszych wschodnich sąsiadów mimo występowania wirusa ASF nie ma obowiązku bioasekuracji. To są dwa potężne argumenty na ograniczenie wwozu ukraińskiego ziarna. A teraz za własne pieniądze i na własne życzenie kupujemy sobie ASF, przenosząc go w importowanym ziarnie. Zaklęciami nic się nie da robić, trzeba przystąpić do działania. Niestety ze względu na nowe przypadki ASF w zachodniej Polsce rząd Panamy poinformował o wprowadzeniu zakazu importu na tamtejszy rynek żywych świń i produktów odzwierzęcych pozyskanych od świń oraz materiału genetycznego świń z krajów, w których występuje afrykański pomór świń. Na dodatek panamska służba weterynaryjna (AUPSA) tymczasowo zawiesiła listy zakładów zatwierdzonych do eksportu produktów wieprzowych pochodzących z Polski i Belgii. Jak widać, można wprowadzić na podstawie informacji medialnej zakaz importu.
– Dziękuję za rozmowę.
Ale jaja, jeden mądruś lepszy od drugiego. ASF w Polsce od 2014 roku , gdzie On był do tej pory. Zboże paszowe ze wschodu , z terenów z ASF ile lat wchodzi do nas ? Kto w tym kraju dba o rolników ?