Pisaliśmy jakiś czas temu, że Wydział Medycyny Weterynaryjnej UPWr wzbogacił się o kolejne fantomy pozwalające studentom ćwiczyć procedury medyczne. W ten sposób uczelnia staje się liderem w kształceniu lekarzy z wykorzystaniem metod symulacyjnych. Dzisiaj więcej szczegółów.
Studenci – zanim wykonają zastrzyk, przeprowadzą punkcję jamy otrzewnowej lub badanie rektalne konia czy krowy, nim odbiorą poród lub wykonają resuscytację psa i wiele innych procedur medycznych – mogą ćwiczyć na fantomach.
Nowe fantomy, koń i krowa, mają już imiona
Nowe fantomy, koń i krowa, mają już nawet imiona, wybrane spośród propozycji studentów i absolwentów na uczelnianym profilu FB. Najwięcej „polubień” zyskała dla klaczy Płotka, czyli imię, które wiedźmin Geralt z Rivii nadawał wszystkim swoim koniom. Bohater książek Andrzeja Sapkowskiego najczęściej jeździł na karych klaczach. Dokładnie takich jak ta, która pojawiła się teraz w Klinice Chorób Wewnętrznych na UPWr. Cielną krowę, która dołączyła do innych fantomów w Katedrze Rozrodu, studenci nazwali Pamelą (podobno z sympatii dla Pameli Anderson).
Imiona zaakceptowali profesorowie zaangażowani w sprowadzenie z Kanady obu zwierząt. Prof. Wojciech Niżański, twórca pierwszej na UPWr (i prawdopodobnie pierwszej w Polsce) pracowni symulacyjnego doskonalenia klinicznego i prof. Artur Niedźwiedź, prodziekan ds. klinicznych, zaangażowany w poszukiwanie nowych form kształcenia klinicznego dla wrocławskiej weterynarii.
Empatia
Profesorowie podkreślają, że wprowadzanie symulacji i zajęć na fantomach w kształceniu weterynarzy jest następstwem zmian, jakie zachodzą w traktowaniu zwierząt i coraz wyższej świadomości, czym jest dobrostan zwierząt.
A my podczas przerwy w zajęciach w pracowni symulacyjnego doskonalenia klinicznego przysłuchujemy się rozmowom studentów V roku:
– Z jednej strony powinniśmy być tymi, którzy wpływają na to, jak inni traktują zwierzęta. Z drugiej sami musimy zachować równowagę. Nadmierna wrażliwość w tym zawodzie nie do końca jest dobra, czasem nie da się pomóc zwierzęciu nie powodując stresu czy bólu.
– W terenie, w gospodarstwach, w których mamy praktyki, widać, że pozytywne zmiany w traktowaniu zwierząt rzeczywiście zachodzą.
– Ale trafiają się jeszcze, zwłaszcza na wsiach, miejsca gdzie pies czy kot są nadal traktowane przedmiotowo, instrumentalnie. Pies ma stróżować, a kot łowić myszy, czyli służyć człowiekowi, a nie mieć jakieś potrzeby.
– To jednak często wynika z tego, jak żyją ci ludzie. Jeśli ich podstawowe potrzeby życiowe nie są spełniane, jeśli ich dobrostan nie jest zachowany, trudno oczekiwać by był dla psa czy kota.
Studenci uważają, że pojawienie się fantomów na zajęciach, mogłoby nieco zmniejszyć problem, jakim jest brak możliwości praktycznego wyćwiczenia wielu medycznych procedur. Ten pierwszy wykonany zastrzyk czy pobranie krwi, pierwszy zabieg wielu z nich dobrze pamięta.
– Jeśli grupa liczy szesnaście osób, to na zajęciach (np. w oborze) jedna, dwie osoby mają kontakt ze zwierzęciem. Reszta się przygląda, dlatego wszystkie rozwiązania, które ułatwiają kształcenie praktyczne są ważne – mówią.
– Stosowanie symulatorów i fantomów to przyszłość nauczania medycyny, od której nie ma odwrotu. Cywilizacyjny standard, bo na początku nauki ogranicza dyskomfort, a czasem nawet cierpienie zwierząt wykorzystywanych dla dydaktyki. Pozwala nabrać wprawy i wyćwiczyć umiejętności, co minimalizuje też stres samych studentów – podkreśla prof. Artur Niedźwiedź będący również członkiem Wiodącego Zespołu Badawczego AnimalTrans.
Skuteczność
Prof. Wojciech Niżański, kierownik Wiodącego Zespołu Badawczego Inno-WET i Katedry Rozrodu UPWr, w której pracownia symulacyjnego kształcenia działa od 2 lat podkreśla: – To kwestia empatii, ale też skuteczniejszej dydaktyki. Wspomina, jak podczas wizyty na UPWr komisji EAEVE prof. Marc Gogny z paryskiej, jednej z najlepszych w Europie uczelni, zachęcał go do korzystania z fantomów i symulacji: – Zobacz, mówił prof. Gogny, wszystkie znaczące amerykańskie uczelnie stosują symulacyjne kształcenie. Powinniście i wy sięgnąć po sprawdzone najlepsze sposoby – wspomina prof. Niżański. On sam nie ma wątpliwości, że praktyczne kształcenie studenta weterynarii powinno obejmować trzy etapy. Praca na fantomach, kiedy student nabiera pewnej wprawy, uczy się gdzie i jak pacjenta dotykać. Na kolejnym etapie – kontakt ze zdrowymi zwierzętami. Dopiero trzeci etap, kiedy student wspólnie z nauczycielem w klinice, poradni, gabinecie diagnostycznym czy zabiegowym ma kontakt z chorym zwierzęciem.
Zarówno profesor Niżański, profesor Niedźwiedź, jak i pozostali nauczyciele zaangażowani w proces kształcenia z użyciem symulatorów, są pełni entuzjazmu. Widzą płynące z tej formy edukacji korzyści. – Prowadzenie zajęć praktycznych z wykorzystaniem sztucznych modeli umożliwia naszym studentom ćwiczenie trudnych bądź inwazyjnych i bolesnych procedur w warunkach pełnego bezpieczeństwa. A poprzez wielokrotne powtarzanie danej czynności prowadzi do jej opanowania. Co ważne, ewentualne błędy nie zagrażają też bezpieczeństwu pacjenta – podkreśla prodziekan Niedźwiedź.
Perspektywa
Twórca pierwszej na UPWr pracowni symulacyjnego doskonalenia, prof. Niżański, ma nadzieję, że wkrótce podobne pracownie będą funkcjonować przy każdej klinice.
Taki fantom zwierzęcia, jak Płotka czy Pamela sprowadzone ostatnio z Kanady, kosztuje 150-160 tysięcy złotych. Kwoty niebagatelne dla większości uczelni w Polsce, ale: – W myśl przysłowia „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, po rozpoczęciu pracy z symulatorami, pojawiają się zaraz propozycje nauczycieli co jeszcze można zakupić, jak wzbogacić poszczególne pracownie – uśmiecha się prof. Niedźwiedź. – Chcielibyśmy pozyskać w najbliższym czasie jeszcze fantomy pozwalające symulować inseminację bydła. Marzy mi się też robot haptyczny do ćwiczeń palpacyjnych fizjologicznych i patologicznych struktur w jamie brzusznej. Mamy mnóstwo pomysłów, jak to nasze zaplecze symulatorów rozwijać. Jednym z nich jest właśnie pisany z uczelnią w Oslo projekt zastosowania nowoczesnych technik w weterynaryjnej dydaktyce.
Stan posiadania
Fantomowy „inwentarz” Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu to 15 nowoczesnych fantomów – świnia, koń, krowa, a także krowie i końskie zady, psy i kilka fantomów starszej generacji.
Poza tym UPWr dysponuje od niedawna także dwiema platformami do symulacji endoskopowych, pozyskanymi przez prof. Krzysztofa Kubiaka. Dzięki oprogramowaniu stosowanemu w tych urządzeniach, korzystający z nich mają możliwość nie tylko przeprowadzić symulowany proces np. gastroskopii czy bronchoskopii, ale także po zakończeniu szczegółowo przeanalizować jego przebieg zapisany na dysku.
Różnego rodzaju fantomy i symulatory pojawiały się na uczelniach w Polsce. Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu jest niewątpliwie liderem wśród uczelni kształcących w Polsce weterynarzy. Nie oznacza to, że rozwój dydaktyki sprowadza wyłącznie do takich technicznych i informatycznych rozwiązań.
Ograniczenia
– Należy pamiętać o pewnych ograniczeniach związanych z treningiem symulacyjnym. Symulacja nie zawsze jest w stanie całkowicie odtworzyć rzeczywiste sytuacje, nie każdy problem można zasymulować. Tak naprawdę możemy symulować tylko rzeczy, które znamy, a jak wiemy w medycynie nie ma sytuacji przewidywalnych. Tak więc przy odpowiednim użyciu symulatory są cennym uzupełnieniem tradycyjnych metod szkoleniowych. Umożliwiają studentom bardziej efektywną naukę czynności praktycznych – zwraca uwagę prodziekan Niedźwiedź. – W żadnym wypadku nie odchodzimy od kontaktu z żywym zwierzęciem. Dodajemy jedynie kolejny element szkolenia.
PWr dysponuje dość dużą liczbą zwierząt dydaktycznych. Studenci mają kontakt ze zwierzętami w stacjach dydaktyczno-badawczych na Swojcu i w Radomierzu. Także z pacjentami działających przy czterech klinikach przychodni weterynaryjnych i ambulatoriów.
Nowa jakość
Studenci V roku, których zajęciom w pracowni symulacyjnego doskonalenia klinicznego się przypatrywaliśmy, opowiadali o wielu nauczycielach, którzy z prawdziwą pasją ich uczą, ale też o obawach wynikających z ograniczenia dostępu do praktycznych zajęć.
– Zbyt liczne grupy to niestety jest problem, który dotyczy większości szkół weterynaryjnych w Europie i USA – mówi prof. Niedźwiedź. – Coraz większa liczba studentów i mniejsza ilość zwierząt dydaktycznych powodują, że edukacja weterynaryjna stoi przed wieloma wyzwaniami. W szczególności w szkoleniu umiejętności klinicznych. Od 2 lat studenci na UPWr studiują już w mniejszych, 8-osobowych grupach klinicznych. Zmniejszona w stosunku do lat poprzednich będzie też liczba miejsc udostępnianych w rekrutacji na studia kolejnych roczników. To wszystko powinno pozwolić na lepszy kontakt z procedurami klinicznymi.
Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu podporządkował kadencję 2020-2024 systemowej reformie dydaktyki. Medycyna weterynaryjna to jeden z flagowych okrętów uczelni. Nic więc dziwnego, że to właśnie tu trwają intensywne dyskusje nad tym jak jeszcze podnieść jakość kształcenia.
Źródło: upwr.edu.pl