Wszystkie metody zwalczania gatunków inwazyjnych w jakiś sposób szkodzą środowisku. Samo zaś rozprzestrzenianie się gatunków inwazyjnych szkodzi bioróżnorodności. Jakim kosztem drzewa, będące gat. inwazyjnymi, mogą pomóc ze zwalczaniem skutków zmian klimatu? Mówi o tym dr Marcin K. Dyderski z Instytutu Dendrologii PAN.
Dr Marcin K. Dyderski z Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk realizuje projekt „Wpływ inwazyjnych gatunków drzew na usługi ekosystemowe: różnorodność biologiczną roślin, obieg węgla i azotu i regulację klimatu”, finansowany przez NCN.
PAP: Czy drzewa pomagają chronić klimat i zapobiegać jego zmianom?
MD: Trudno powiedzieć, bo drzewo drzewu nie jest równe. Podobnie jest z jego wpływem na środowisko. Na przykład dąb ma gęste drewno i akumuluje więcej węgla niż topola. Są gatunki drzew, które potrafią mocno wysuszyć glebę lub tak zacienić dno lasu, by uniemożliwić rozwój innych roślin, a przez to zachwiać miejscowy ekosystem. Dlatego nie wystarczy powiedzieć: posadźmy milion drzew. Trzeba wiedzieć, jakie drzewa posadzić i gdzie. Powiedziałbym, że to raczej gleba może uratować klimat, bo jest trwalszym magazynem węgla. Drzewo też pochłania węgiel, ale jednak w procesie rozkładu jego tkanek, część tego węgla trafia do atmosfery, a część do gleby. Drzewo, które szybko rośnie i szybko umiera, nie wpływa tak pozytywnie na klimat jak drzewo, które rośnie wolno.
PAP: Akumulacja węgla to jeden z najważniejszych procesów w dobie zmian klimatu, ale drzewo pełni też wiele innych funkcji.
MD: Oczywiście, drzewa regulują mikroklimat. Ale tu sprawa wygląda podobnie – w zależności od gatunku drzewa, cech korony i cech samych liści, będą one wpływały na dostęp energii słonecznej do dna lasu. Czeremcha amerykańska, ograniczając dostępność światła do dna lasu, nie tylko ogranicza różnorodność biologiczną roślin runa, ale nie pozwala na odnowienie się rodzimych gatunków drzew. Zmienia też obieg pierwiastków, przyspieszając krążenie materii w ekosystemie. Dąb czerwony też wytwarza dużo liści o dużej powierzchni, silnie zacieniających dno lasu. Jego liście rozkładają się bardzo powoli i uniemożliwiają kiełkowanie nasion rodzimych gatunków roślin. I tu uruchamia się łańcuch powiązań – brak roślin runa wpłynie na obecność owadów czy innych zwierząt.
PAP: Płynnie wszedł Pan w temat gatunków obcych i inwazyjnych. Jak je rozróżnić?
MD: Gatunki obce geograficznie to gatunki, które przekroczyły w sposób sztuczny barierę biogeograficzną. Innymi słowy – to człowiek jest odpowiedzialny za ich przeniesienie, bo nawet zmieniający się klimat nie pozwoliłby im tej bariery pokonać. Są gatunki obce – na przykład juka, która będzie dobrze rosła w doniczce, ale w obecnych warunkach nie zadomowi się w naszej strefie klimatycznej – tzn. sama się nie rozmnoży – to człowiek musi jej w tym pomóc. Gatunek, który się zadomowi – zacznie się samodzielnie rozmnażać, może stać się gatunkiem inwazyjnym. Definicja Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody mówi, że gatunek inwazyjny to gatunek obcy, który jest zadomowiony i ma negatywny wpływ na jakiekolwiek gatunki rodzime. Według tej definicji w zasadzie wszystkie gatunki inwazyjne mają negatywny wpływ.
PAP: Według tej definicji jesteśmy zobowiązani chronić gatunki rodzime?
MD: Nie według tej definicji, ale według innych przepisów – na przykład Ustawy o ochronie przyrody czy rozporządzenia Parlamentu Europejskiego – nie wolno wprowadzać gatunków inwazyjnych do środowiska oraz nimi obracać bez zezwolenia.
PAP: W związku z tym gatunki inwazyjne trzeba zwalczać?
MD: Nie ma obowiązku ich zwalczania wszędzie, ale na przykład w rezerwatach przyrody i parkach narodowych zwalczanie gatunków inwazyjnych jest jednym z planowanych zadań ochronnych. Są podejmowane próby zwalczania topinamburu, nawłoci, czeremchy amerykańskiej czy klonu jesionolistnego, ale w temacie opracowania skutecznych metod ich usuwania, które byłyby jednocześnie nieszkodliwe dla środowiska, jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Dziś mamy do dyspozycji metody chemiczne, mechaniczne i karczowanie. Każda w nich w jakiś sposób negatywnie wpływa na środowisko.
PAP: Samą swoją obecnością człowiek wpływa na rozprzestrzenianie się gatunków obcych. Nawet naukowcy przenoszą na podeszwach swoich butów i na ubraniach część roślin, którym umożliwiają zadomowienie się w nieosiągalnej dotąd przestrzeni.
MD: Nie da się całkowicie wyeliminować naszego negatywnego wpływu na środowisko, ale da się go minimalizować. Są już procedury nakazujące naukowcom dezynfekcję i zmianę odzieży na łodzi, którą płyną do cennego przyrodniczo terenu. To samo robimy, walcząc ze skutkami zmian klimatycznych. Wiemy, że powrót do emisji gazów z czasów przedindustrialnych jest niemożliwy, ale staramy się mocno obniżyć te emisje, aby jak najmniej zaszkodzić sobie i planecie.
PAP: W sklepach spożywczych bardzo dużo jest warzyw i owoców przywiezionych z różnych części świata. O nich też mówimy „gatunki obce”?
MD: Warzywa i owoce to gatunki obce zadomowione lub niezadomowione, ale zwykle nie inwazyjne. Chociaż wszystko zależy od strefy klimatycznej. W klimacie jaki mamy w Polsce mango nie będzie gatunkiem inwazyjnym, ale w strefie tropikalnej może być. Pracujemy nad analizą wpływu zmian klimatycznych na zmiany zasięgów inwazyjnych drzew i krzewów w Polsce. Z tej analizy wynika, że nawet pod wpływem największych zmian klimatycznych wiele inwazyjnych gatunków ze strefy tropikalnej nie ma szans, aby trwale zadomowić się w naszym kraju.
PAP: Co nie oznacza, że przywożenie z dalekiej podróży ziaren owoców, warzyw i kwiatów w walizce jest dobrym pomysłem…
MD: To jest nielegalne – wwóz roślin i ich części spoza UE wymaga zezwolenia. Między innymi dlatego, że często rozprzestrzenianie się obcych gatunków zaczyna się na terenach wokół centrów komunikacyjnych – dworców kolejowych, portów czy lotnisk. Potem pojawiają się one w mieście i jeśli w porę nie uda się ich ograniczyć, mogą „uciec” na tereny podmiejskie i dalej na obszary bardziej naturalne. Inną drogą jest celowe wprowadzanie obcych gatunków na przykład do lasów. Tak zrobiliśmy z czeremchą amerykańską czy robinią akacjową. Już nie możemy się ich pozbyć, pozostaje nam tylko ograniczanie ich negatywnego wpływu.
PAP: Jakie gatunki obce drzew i krzewów są najbardziej rozpowszechnione w Polsce?
MD: Czeremcha amerykańska i robinia akacjowa. Prowadzę właśnie projekt finansowany przez Narodowe Centrum Nauki, dotyczący wpływu tych gatunków na funkcjonowanie systemów leśnych – w tym na obieg węgla i azotu. Chcę się dowiedzieć jak konkretna ilość gatunku inwazyjnego wpłynie na masę akumulowanego węgla i czy będzie to korzystne z punktu widzenia bilansu wychwytywania dwutlenku węgla z atmosfery. Ten efekt może być różny z zależności od gatunku i siedliska. Na przykład w Ameryce Południowej inwazyjna sosna wydmowa jest bardzo rozpowszechnionym gatunkiem, który wiąże dużo węgla w biomasie, bo bardzo szybko przyrasta. Z drugiej strony zużywa ona dużo wody i osusza także przyległe tereny. Dodatkowo, drzewo wypełnia duża ilość olejków eterycznych i żywicy, co sprzyja pożarom, które powodują jeszcze większe emisje dwutlenku węgla.
PAP: Czy gatunki inwazyjne są wykorzystywane do walki o klimat?
MD: W niektórych miejscach na świecie są podejmowane takie próby. Spotkałem się z wynikami badań, które wskazują na duży potencjał wchłaniania dwutlenku węgla przez gatunki inwazyjne. Natomiast klimat to nie tylko węgiel, ale także woda. W przyrodzie nie ma nic za darmo: szybko rosnące drzewo szybciej przeprowadza proces fotosyntezy, do którego zużywa wodę. To powoduje także konflikty środowiskowe pomiędzy ludźmi. W Hiszpanii bardzo popularnym gatunkiem jest eukaliptus, którego drewno można wykorzystać już po 8-10 latach wzrostu, natomiast zużywa tak dużo wody, że rujnuje okoliczne plantacje oliwek i cytrusów. W Chile zdesperowani rolnicy często celowo podpalają eukaliptusa.
PAP: Na jakim etapie jesteśmy w Polsce? Walczymy z gatunkami inwazyjnymi – czy staramy się działać na dwóch frontach i sprawdzamy, które mogłyby pomóc w walce ze skutkami zmian klimatycznych?
MD: W Polsce głównie walczymy z gatunkami inwazyjnymi, bo wpływają negatywnie na różnorodność biologiczną. W lasach mamy zakaz wprowadzania gatunków obcych – powinniśmy sadzić gatunki rodzime. Część badaczy z dużą nadzieją patrzyło na daglezję, ale ona oprócz tego że szybko rośnie, potrzebuje też dużo wody. Modele rozmieszczenia gatunków, które przygotowaliśmy dla tego własnie gatunku wskazują, że w zmieniającym się klimacie, spośród 12 analizowanych gatunków drzew, daglezja będzie najbardziej zagrożona i straci swoje optimum klimatyczne na większości obecnego obszaru występowania w Europie. (PAP)
PAP Urszula Kaczorowska