– Gdybyśmy poprawnie prowadzili uprawy, to być może środki chemiczne nie byłyby w ogóle potrzebne – powiedział minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski podczas inauguracji Międzynarodowego Roku Zdrowia Roślin. Zasugerował, że za występowanie wielu chorób roślin odpowiedzialni są sami rolnicy.
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski powiedział, że troska o rośliny, ich bujny rozwój i zdrowie, jest troską de facto o przyszłość człowieka na kuli ziemskiej. Przypomniał, że już w XIX wieku zauważono, że pewne substancje chemiczne pomagają roślinom w walce z patogenami.
– Ale od tego czasu nie było poważnej refleksji, że choroby roślin nie biorą się z niczego, że są elementem antropopresji, czyli oddziaływania człowieka. Są także skutkiem nieumiejętności radzenia sobie rolnika z prowadzeniem upraw i z przekonaniem, że zawsze się znajdzie jakiś preparat, którym opryskamy lub opylimy i w ten sposób rozwiążemy problem – powiedział minister.
Przypomniał, że w przeszłości zdarzały się sytuacje, kiedy stosowane środki ochrony roślin, wówczas uważane za znakomite, zagrażały zdrowiu i życiu człowieka, powodowały poronienia, deformacje płodów, a także choroby. Jako przykład podał preparaty do zwalczania stonki ziemniaczanej na bazie DDT (organiczny związek chemiczny z grupy chlorowanych węglowodorów), które były stosowane w latach 60 ubiegłego wieku.
– To spowodowało tragedię tysięcy ludzi w Polsce. Potem przyszło opamiętanie i środki na bazie DDT zostały wycofane. Hodowcy zażądali wówczas od firm chemicznych pestycydów mniej toksycznych. I rzeczywiście, w tym kierunku świat poszedł. Ale czy nie popełniono błędów, które są do dzisiaj? – mówił Ardanowski.
Minister przytoczył tu przykład glifosatu, czynnej substancji wielu herbicydów, która jest uznawana za szkodliwą dla środowiska i człowieka.
– Co można zaoferować rolnikom uzależnionym od stosowania tej substancji? To pokazuje też złożoność problemu, bo rolnicy oczekują, by na dostrzeżone patogeny lub chwasty znaleźć preparat, który rozwiąże problem. Czy zawsze taki preparat znajdziemy? Wydaje się, że nie, że trzeba wrócić do sprawy podstawowej, że część chorób roślin wynika z niewłaściwego podejścia do całego cyklu, nie tylko tej rośliny, ale cyklu, jakim jest rolnictwo, uprawa. Wiedza na temat gleby, na temat zmianowania, na temat współistnienia roślin, tak ważna np. w rolnictwie ekologicznym, jest niezbędna, żeby prowadzić nowoczesne rolnictwo – powiedział szef resortu rolnictwa.
Minister zauważył, że „to nie jest tak, że na wszystko znajdziemy środek chemiczny”.
– Gdybyśmy poprawnie prowadzili uprawy, to być może środki chemiczne nie byłyby w ogóle potrzebne, albo ich stosowanie można by ograniczyć do absolutnego minimum – mówił Ardanowski.
Jego zdaniem za występowanie wielu chorób roślin odpowiedzialni są sami rolnicy.
– Jeżeli nie podejdziemy do rolnictwa w sposób bardziej zrównoważony, uwzględniający warunki, w jakich rośliny powinny być uprawiane, to nie znajdziemy lekarstwa na choroby, które sami, niewłaściwym prowadzeniem rolnictwa, generujemy – powiedział minister.
Kamila Szałaj
Moze czas leczyc nogi bo na glowe puzno.
Pan misister z całym szacunkiem chyba zapomniał kto zakazał neonikotynoidów w zaprawach na rzepak. Ile wtedy wylało się chloropyryfosu i że tragicznym skutkiem.
Mądre słowa ministra, współczesne rolnictwo działa jak medycyna konwecjonalna, boli głowa lub coś innego to tabletki i po sprawie nie zastanawiając się dlaczego boli i co ten środek zawiera. Ja mimo, że prowadze konwencjonalne gospodarstwo zrezygnowałem ze stosowania glifosatu, najgłupsze co może być to opryskiwanie ściernisk, to jest jeszcze gorsze niż wypalanie ścierniska, które jest zakazane i glifosat na ścierniska powinien być zakazany. Wystarczy że zruszy się ziemię i chwasty dalej rosną a ziemia zatruta, można taki zabieg z powodzeniem zastąpić odpowiednim płodozmianem i uprawkami ziemi ewentualnie raz na dwa lata gramnicyd.
I kto to mówi. Poprzez dopłaty można stymulować zachowaniem producentów rolnych i żywności. Od tylu lat są te płatności i co…? W tej chwili nie jest możliwe całkowite odejście od środków, ale kto spowodował, że w rejestrze Ministra Rolnictwa są obecnie tysiące środków urzędowo zarejestrowanych. To minister rolnictwa lub upoważniona przez niego osoba podpisuje się pod każdą decyzją o dopuszczeniu na nasz rynek. Panie Ardanowski znowu Pan ściemnia.
Gdybyśmy poprawnie prowadzili politykę rolą i ceny były uczciwe to być może nie byli byśmy zmuszeni do uproszczania płodozmianu i być może uprawy byłyby zdrowsze być może pojawiła by się możliwość zredukowania programu ochrony. Gdyby tylko kompletni ignoranci nie dostawali tek ministerialnych to być może żyło by się nam wszystkim trochę lepiej.