17 stycznia w Brukseli odbył się protest przeciw wprowadzeniu GMO „tylnymi drzwiami”, jak protestujący określają zastosowanie nowych technik hodowli roślin.
Kontrowersyjne techniki hodowli roślin uprawnych skupiają się na uzyskiwaniu nowych cech nasion z tego samego gatunku poprzez zastosowanie inżynierii genetycznej. Przemysł biotechnologiczny nie zgadza się z określeniem tych technik mianem GMO, ponieważ nie polegają one na dodawaniu nieoryginalnych genów do roślin, a jedynie na krzyżowaniu tych naturalnie w nich obecnych.
Przeciwnicy odrzucają ten argument, twierdząc, że jest to po prostu inny dobór słów mający umożliwić wprowadzenie GMO „tylnymi drzwiami”. Co więcej, uważają, że w ten sposób europejscy rolnicy zostaną pozbawieni prawa do wykorzystywania własnych nasion. Dokładne ramy nowych technik mają niedługo zostać usystematyzowane przez unijnych decydentów. Najpierw jednak w maju sąd wyda wyrok w sprawie.
Stanowisko sądu
W 2016 r. Francja zwróciła się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z pytaniem o to, czy odmiany rzepaku odporne na herbicydy pozyskane za pomocą nowych technik hodowli powinny podlegać regulacjom o GMO. 18 stycznia rzecznik generalny Europejskiego Trybunały Sprawiedliwości ma przedstawić pierwsze wnioski.
Komisja Europejska w rozmowie z EURACTIV.com stwierdziła, że najważniejszym celem dla Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości jest doprowadzenie do jednolitej interpretacji prawa unijnego.
Co więcej, Enrico Brivio, wtedy jeszcze rzecznik prasowy Komisji Europejskiej do spraw zdrowia, bezpieczeństwa żywnościowego, środowiska, gospodarki morskiej i rybołówstwa stwierdził w sierpniu 2016 r., że należy zapomnieć o dyskusji nad GMO, kiedy mowa jest o nowych innowacyjnych technikach hodowli roślin. Tym samym podkreślił, że są to dwie odmienne kwestie.
Również europejska organizacja zrzeszająca rolnicze związki zawodowe i organizacje spółdzielcze Copa-Cogeca popiera wprowadzenie na rynek nowych technik. Co więcej, apeluje, by wyrok Trybunału opierał się jedynie na naukowych dowodach, a nie spekulacjach.
Co mówią przeciwnicy?
Przeciwnicy wprowadzania nowych technik twierdzą, że spowodują one utratę prawa do własnych nasion przez farmerów. Jak podkreślają, duża część patentów na takie „nowe nasiona” jest w rękach międzynarodowych korporacji, co zwiększa zależność rolników. Co więcej, obawiają się oni, że prawo patentowe może zostać poszerzone o wszystkie typy nasion, ponieważ każdy jeden z typów zawiera część informacji genetycznej z nowych odmian.
Belgijski europoseł, Bart Staes zwraca uwagę, że nowe odmiany nasion opierają się na metodach, które nie są jeszcze do końca przebadane. Dlatego też, jeśli w ogóle miałoby się je wprowadzić do obrotu, to wyłącznie pod ścisłą kontrolą skutków zastosowania nowych odmian.
Przemysł odpowiada
Według producentów nasion to, czy dana odmiana jest GMO, regulowane jest odpowiednią dyrektywą o GMO. Dlatego też czekają oni na decyzję Trybunału, który określi, czy nasiona hodowane nowymi technikami mieszczą się w definicji GMO sprecyzowanej w dyrektywie.
Garlich Von Essen, sekretarz generalny Europejskiego Związku Nasiennego (organizacja skupiająca producentów nasion) uważa, że obawy o skupienie praw patentowych w rękach wybranych korporacji są bezzasadne, ponieważ stanie się dokładnie na odwrót. Tłumaczy on, że jeśli te nowe nasiona nie zostaną zakwalifikowane jako GMO, to również małe firmy będzie na nie stać. W przypadku gdyby jednak zostały określone przez prawo jako GMO, tylko największe korporacje będą w stanie sprostać finansowym kosztom prywatyzacji.
Sarantis Michalopoulos/EurActiv.com | EurActiv.pl | tłumaczenie: Michał Motak