Licencja na stosowanie glifosatu przez unijnych rolników wygasa pod koniec 2022 roku. A więc na znalezienie alternatywnego środka pozostało nieco ponad cztery lata. Z opinii ekspertów wynika jednak, że glifosatu nie da się niczym zastąpić, a jego wycofanie spowoduje drastyczny wzrost kosztów produkcji i zachwieje konkurencyjnością polskiego rolnictwa.
W minionym tygodniu sejmowa komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa zajęła się rozpatrzeniem informacji na temat stosowania w Polsce pestycydów i glifosatu oraz ich wpływu na środowisko i zdrowie ludzi.
Dyskusje o przedłużeniu licencji na stosowanie glifosatu w UE trwały od marca 2015 r. Wtedy to Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC) stwierdziła, że glifosat może mieć związek z występowaniem niektórych nowotworów. UE zleciła wykonanie dodatkowych badań, chociaż Europejska Agencja Chemikaliów (ECHA) oraz Europejski Urząd Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) uznały, że nie ma dowodów na prawdziwość tezy IARC.
Obecny na posiedzeniu komisji Bogusław Rzeźnicki z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi podkreślił, że glifosat jest najtańszym i najskuteczniejszym środkiem chwastobójczym.
– Jest on stosowany nie tylko w rolnictwie; używa się go także do odchwaszczania torowisk, a w wyjątkowych sytuacjach również w lasach. Substancja ta jest też bardzo skuteczna w zwalczaniu trującego barszczu Sosnowskiego – przypomniał Rzeźnicki.
W jego ocenie, produkcja rolnicza bez użycia glifosatu jest możliwa, ale wówczas koszty wytworzenia żywności drastycznie wzrosną.
– Może wzrosnąć zużycie innych środków ochrony roślin, a rolnicy będą musieli stosować inne, dużo trudniejsze i bardziej kosztowne metody agrotechniczne – mówił Rzeźnicki.
Zdaniem przedstawiciela resortu rolnictwa, największym problemem będzie znalezienie alternatywy dla glifosatu.
– Przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie znaleziono równie skutecznego preparatu – powiedział Rzeźnicki.
Wycofanie glifosatu może także zachwiać konkurencyjnością unijnego i polskiego rolnictwa.
– Jeśli my go zakażemy w Polsce czy w Europie, natomiast producenci żywności w innych krajach świata, chociażby na Ukrainie, dalej będą mogli go używać, czyli tego bardzo taniego, skutecznego preparatu, to drastycznie wzrosną nam koszty produkcji – powiedział.
Glifosatu bronił także prof. Jan Ludwicki z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.
Profesor przypomniał, że Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności nie dopatrzył się niczego złego w glifosacie, mimo pogłębionych badań.
– EFSA nie dopatrzyła się żadnego systemowego działania glifosatu. Nie udało się stwierdzić, że istnieją jakiekolwiek dowody przemawiające za rakotwórczością glifostatu czy działaniem na układ hormonalny – powiedział profesor.
Jego zdaniem sam glifosat nie może być zaliczony do substancji niebezpiecznych pod względem toksykologicznym.
– Problem jest w tym, że jego zużycie wzrasta i nie jesteśmy w stanie stwierdzić, ile tej substancji trafia do środowiska. Zatem tu potrzebne są działania państwowe polegające na monitoringu środowiska i monitoringu biologicznym – monitoring żywności już jest – dodał prof. Ludwicki.
Przypomniał też, że kontrowersje wokół glifosatu zaczęły narastać, gdy zaczęto go stosować wraz z uprawami GMO.
W ocenie prof. Ludwickiego nie ma w tej chwili żadnej alternatywy dla glifosatu.
– Nie znam herbicydu o takim działaniu, jak glifosat, który byłby bezpieczniejszy od niego – powiedział profesor.
W podobnym tonie wypowiedział się także prof. Bogusław Barański, członek Komitetu Oceny Ryzyka Chemikaliów w UE. Jego zdaniem "glifosat jest niemutagenny i niegenotoksyczny, co powoduje, że prawdopodobieństwo rakotwórczości jest bardzo niskie".
oprac.Kamila Szałaj, fot. flickr.com