Spada liczba tradycyjnych sklepów, a to z kolei odbija się na Makro, którego główna grupa klientów to sklepy tradycyjne – podaje Puls Biznesu.
Jak wynika z danych firmy badawczej Nielsen liczba małych sklepów spożywczych spadła w 2008 r. wyniosła do 59,8 tys., podczas gdy w 2007 r. wynosiła 66,7 tys. z w 2005 r. blisko 74 tys.
– Eurocash nastawiony jest na obsługę przedsiębiorców prowadzących sklepy w średnich i małych miejscowościach, a Makro obsługuje przedsiębiorców prowadzących działalność w dużych miastach. Niestety, w dużych miastach, za sprawą sieci hipermarketów, tradycyjny handel traci udziały w rynku, podczas gdy w mniejszych miejscowościach nadal trzyma się mocno – powiedział Jan Domański, reprezentujący giełdową grupę Eurocash.
Według niego, sieci handlowej Makro nie pomaga też to, że Grupa Metro, do której ono należy, rozwija w Polsce równolegle sieć hipermarketów Real. Waściciele niezależnych sklepów wolą współpracować z hurtownikami, którzy nie rozwijają sieci detalicznych stanowiących dla nich bezpośrednie zagrożenie.
Makro nie czeka jednak na rozwój wydarzeń z założonymi rękami. Próbuje ratować tradycyjne sklepy, służąc im m.in. doradztwem i szkoleniami. Istotne jest to, że w większości przypadków robi to bezpłatnie i bez zawierania żadnych umów.
– W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy w Makro zaszły duże zmiany. Strategia jest teraz zorientowana na konkretne grupy klientów, a nie na procesy zakupowe jak dawniej. Postawiliśmy na trzy główne grupy: przedsiębiorców z sektora HoReCa (hotele, restauracje, kawiarnie), przedsiębiorców prowadzących niezależne sklepy, a także inne firmy usługowe oraz biura – opowiada Uwe Hoelzer, prezes Makro Cash Carry Polska.
Znana sieć hurtowni powoli zmienia również swój wizerunek. Teraz stawia na świeże ryby – 25 gatunków 7 dni w tygodniu, i uruchamia dostawy do klientów.
Źródło: Puls Biznesu, www.pb.pl, fot.sxc.hu