Pogoda przeszkadza rolnikom w żniwach, ponieważ uniemożliwia wjazd kombajnów na pola. Prace już są opóźnione, a rolnicy obawiają się, że ziarno zbiorą dopiero we wrześniu.
Wiele pól jest nadal podmokniętych po deszczowym lipcu. Rolnicy mieli nadzieję na słoneczny sierpień, ale zapowiedzi synoptyków wciąż nie są pomyślne dla zbiorów – donosi „Nasz Dziennik”.
W części województw w tym i następnym tygodniu będzie więcej dni deszczowych niż słonecznych. Zła sytuacja jest szczególnie w pasie południowo-wschodnim, gdzie w wielu miejscach doszło do podtopień, a woda stoi na polach. Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach poinformował w swoim raporcie, że w Polsce występuje już problem nadmiaru wody, co może spowodować obniżenie plonów zbóż. IUNG wyjaśnia, że w całym kraju nastąpił bardzo duży wzrost uwilgotnienia gleb.
"Wartość Klimatycznego Bilansu Wodnego (KBW) wzrosła średnio dla Polski aż o 74 mm, co oznacza, że deficyt wody dla roślin uprawnych nie tylko się zmniejszył, ale obecnie powstał problem nadmiaru wody" – napisali eksperci IUNG. Instytut, analizując tę sytuację, podkreślił również, że "z powodu dużej wilgotności powietrza jest znaczne zagrożenie upraw rozwojem chorób grzybowych". W wielu regionach obserwowane jest także zjawisko porastania zbóż, które występuje już u pszenżyta ozimego i żyta, a wkrótce ten problem może dotyczyć także upraw pszenicy.
Nie ma jak kosić
Wiele pól jest cały czas podmokniętych i dlatego nie można na nie wjechać ciężkim sprzętem, a przez to zboże musi czekać na zbiór. Tylko że takie opóźnianie żniw tylko do pewnego momentu jest neutralne dla roślin – gdy pszenica albo żyto będą za długo na polu, wtedy ich ziarno straci na jakości i będzie się nadawało co najwyżej na pasze. Niektórzy rolnicy obawiają się nawet, że gdy już będą mogli wejść na pola, to okaże się, że w kłosach nie ma już ziaren i wszystko trzeba będzie po prostu zaorać. W niektórych regionach przypuszcza się, że żniwa będą możliwe dopiero we wrześniu – podobna sytuacja wystąpiła przed rokiem, kiedy z powodu dużych opadów w sierpniu zboże koszono dopiero u schyłku kalendarzowego lata.
Ale właściciele gospodarstw próbują sobie jakoś radzić. Ponieważ na pole nie może wjechać ciężki kombajn, do łask wróciły kosiarki.
– Zboże zbiera się potem ręcznie na wozy czy przyczepy i przewozi do młockarni – wyjaśnia Andrzej Myśliborski, doradca rolny. – Ale to rozwiązanie dla drobnych producentów zbóż, a nie właścicieli dużych specjalistycznych gospodarstw, gdzie zboże zajmuje kilkadziesiąt albo i kilkaset hektarów. Oni muszą czekać, aż do pracy będą mogły przystąpić kombajny – zastrzega.
Rolnicy są jednak na tyle zdesperowani, że gdy tylko mają dwa-trzy dni dobrej pogody, próbują już kosić zboża, mimo że pola jeszcze dobrze nie obeschły. Boją się po prostu, że znowu zacznie padać i nic wtedy nie zbiorą. Niektórym się udaje, ale w wielu przypadkach jest jeszcze tak grząsko, że kombajny po skoszeniu niedużego kawałka pola po prostu zapadają się i muszą przerwać pracę. A do ich wyciągnięcia trzeba zaangażować kilka ciągników i poświęcić nawet kilka godzin ciężkiej pracy.
Sytuacja wydaje się zatem bez wyjścia i rolnikom pozostaje tylko czekać na ustabilizowanie się pogody. Wystarczyłyby zaledwie dwa tygodnie bezdeszczowej aury i w znacznej części mielibyśmy rozwiązany problem zbioru zbóż. Bo jak ocenia Krajowa Federacja Producentów Zbóż, do tej pory rolnicy zebrali nie więcej niż kilkanaście procent zbóż, głównie zaś kosi się jęczmień, pszenżyto i żyto.
Mniejsze i gorsze plony?
Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa ostrzega również, że "niekorzystne warunki pogodowe spowodowane deficytem wody na początku okresu wegetacji oraz obecnym nadmiarem wody mogą spowodować, że plony pszenicy ozimej będą niższe o 19 proc., żyta o 10 proc., zbóż jarych o 6-8 proc., względem plonów średnich wieloletnich". Prognozy IUNG wyglądają więc bardzo pesymistycznie, biorąc pod uwagę choćby dane, jakie niedawno podał GUS, który zapowiedział, że w tym roku zbierzemy 24,3-25,2 mln ton zbóż podstawowych, czyli najwyżej o niecałe 2 proc. mniej niż w ubiegłym roku. Podobne są szacunki ministerstwa rolnictwa.
– Rolnicy w tym roku mogą zebrać 27-27,5 mln ton zbóż – uważa minister rolnictwa Marek Sawicki.
Do tego bilansu dodaje jeszcze około 2-2,5 mln ton kukurydzy, czego nie uwzględnił GUS, więc obie prognozy rzeczywiście niewiele się różnią. Tak samo zresztą perspektywy produkcji ziarna oceniają organizacje rolnicze. Ale wszystkim sen z powiek spędza właśnie niepewna pogoda. Minister Sawicki podkreśla, że z powodu deszczów zagrożona jest jakość zbiorów, gdyż wiele wskazuje na to, że jakość ziarna się pogorszy. Na wielu polach zboża zdążyły już dojrzeć, a teraz kłosy zaczęły kiełkować i parametry ziarna od razu się pogorszyły. A porośnięta pszenica nadaje się co najwyżej dla zwierząt.
Problemem dla wielu rolników jest też wysoka wilgotność ziarna. To, co uda się zebrać, powinno być często wysuszone, a nie wszyscy producenci dysponują suszarniami. Oczywiście zakłady zbożowe kupią i takie ziarno od rolnika, by je potem wysuszyć i przerobić lub sprzedać, ale wtedy dostawca uzyska niższą cenę, "bo zboże nie będzie trzymało parametrów".
Źródło: Krzysztof Losz, Nasz Dziennik, fot. sxc.hu