Chętnych więcej niż dopłat. Trwa jesienny sezon zawierania umów ubezpieczeń upraw z dopłatą państwa. Zainteresowanie rolników jest tak ogromne, że w zakładach ubezpieczeniowych już pokończyły się limity dopłat do składek. Brokerzy odprawiają chętnych z kwitkiem mówiąc: limity wyczerpane, pieniędzy brak.
Dlatego w resorcie rolnictwa trwają poszukiwania dodatkowych środków na ubezpieczenia upraw rolnych w tym roku.
– Podpisałem decyzje o przesunięciu środków, które udało nam się wyłuskać w ramach budżetu ministerstwa. Będzie to kwota ponad 7 mln zł. Więc na tę chwilę na ubezpieczenia powinno wystarczyć – mówi w rozmowie z nami wiceminister rolnictwa Jacek Bogucki.
Ministerstwo obiecuje, że jeśli będzie trzeba, sięgnie do kieszeni jeszcze głębiej.
– Ciągle szukamy wszelkich rezerw. Planujemy przesunąć kolejne środki jeszcze w tym roku. Nie chcielibyśmy, żeby jakikolwiek rolnik odszedł z kwitkiem, nieubezpieczony – dodaje Bogucki.
Rolnicy, doświadczeni szkodami powstałymi na skutek przymrozków czy gradu, chętniej sięgają po polisy. Tylko w pierwszym dniu sprzedaży ubezpieczeń w Concordii, chęć ich kupna zgłosiło 15 tysięcy gospodarzy.
W tym roku dopłata państwa do ubezpieczanego hektara lub zwierzęcia zwiększyła się z 50 do 65 proc. Jednak ministerialny budżet dopłat do składek pozostał taki sam, jak w roku ubiegłym i wynosi nieco ponad 200 mln zł. Dobra wiadomość jest taka, że w 2017 ma się on zwiększyć aż 4,5 krotnie – do 900 mln zł.
W tegorocznej jesiennej kampanii zawierania umów ubezpieczenia, ochroną mogą być objęte zboża ozime i rzepak ozimy. Rolnicy, którzy otrzymują dopłaty, mają obowiązek ubezpieczyć co najmniej połowę posiadanych upraw.
Kamila Szałaj, fot. PROCAM