„Rolnicy do handlu” – zachęca Ministerstwo Rolnictwa małe gospodarstwa, które mogłyby sprzedawać własne warzywa i owoce, jaja, mleko, kiełbasę i ser. Obiecuje też fundusze na budowę lub modernizację gminnych targowisk – informuje TVP Info. Programem zachwycili się zarówno samorządowy, jak i rolnicy. Niestety, w dalszym ciągu nie ma przepisów, które regulowałyby taką sprzedaż.
W Trzebnicy na Dolnym Śląsku jest spore targowisko na obrzeżu miasta. Jednak nie o takim miejscu sprzedaży swoich produktów marzy Antoni Ćwirko. W jego rodzinnym gospodarstwie ziemi jest niewiele, ale dochody mógłby uzupełnić owocowy sad. Zawsze są nadwyżki czereśni, brzoskwiń, moreli.
Na trzebnickim bazarze pan Antoni ich nie sprzedaje.
– Na tym placu sprzedają handlarze, nie rolnicy. Wynajmują stoiska na kilka tygodni, czy miesięcy i nie można się wcisnąć – opowiada. – A we Wrocławiu na placu hurtowym są duże gospodarstwa, wielkotowarowe. Tam drobny gospodarz nie pojedzie – tłumaczy zmartwiony.
Dla takich właśnie gospodarstw powstał program Mój Rynek.
– Zależy nam na tym, żeby wieś nie pustoszała. Jeżeli te małe gospodarstwa będą mogły zapewnić swoim właścicielom wyższe dochody, to po prostu wieś będzie silniejsza i ekonomicznie, i społecznie – wyjaśnia Andrzej Hałasiewicz z Biura Projektów Programowych Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Na tworzenie nowoczesnych targowisk gminy mają dostać unijne dofinansowanie z PROW; nie więcej niż milion zł. Samorządowy nie mogą się już doczekać. Burmistrz Trzebnicy Marek Długozima znalazł nawet plac w centrum miasta. Chce, by było to miejsce dla drobnych rolników, działkowców i rękodzielników.
– Lokalne rynki mogą powstać w gminach wiejskich i miejsko-wiejskich. My mamy 133 gminy. Z moich rozmów z samorządami wynika, że mogłoby powstać właśnie tyle targowisk – informuje Bogusław Wijatyk z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego.
Trudno jednak przypuszczać, że dla wszystkich chętnych wystarczy pieniędzy. Wojewódzkie samorządy nie wiedzą jeszcze, ile ich dostaną. Ba, nie wiadomo nawet, kiedy gminy i powiaty będą mogły składać swoje wnioski na inwestycje. Ministerialna zapowiedź, że nastąpi to za dwa miesiące, wydaje się mało prawdopodobna.
Antoni Ćwirko lubi mleko prosto od krowy. Kupuje je od sąsiada, właściciela ostatniej krowy w Będkowie. Na lokalnym targowisku wielu byłoby chętnych na taki rarytas. Jeszcze bardziej poszukiwane są dobre wiejskie twarogi i kiełbasy.
Właśnie to zakłada ministerstwo. W programie „Mój Rynek” mięso i wędliny, ryby, nabiał, miody oraz owoce i warzywa stanowić mają 2/3 sprzedaży. Jednak w rzeczywistości na twaróg lub kiełbasę kupioną od rolnika nie ma szans. – Sam chciałbym, żeby tak się stało, bo tak kiedyś było, ale musiałyby się zmienić przepisy weterynaryjne, bo one ograniczają – mówi burmistrz Trzebnicy.
– Dobrze byłoby, żebyśmy dopracowali się takich norm prawnych, które pozwoliłyby rolnikom legalnie uczciwie i…bezpośrednio sprzedawać swoje produkty – twierdzi Andrzej Hałasiewicz.
Trwają już prace w sejmie nad odpowiednimi przepisami. Hałasiewicz podkreśla jednak potrzebę prowadzenia prac koncepcyjnych, organizacyjnych i prawnych, by ten proces przyspieszyć.
Tymczasem jednak brakuje przepisów, a do składania wniosków na dofinansowanie budowy lokalnych targowisk, równie daleko. Wszyscy są tylko zgodni, że taka potrzeba istnieje. – Jeżeli chcemy te mniejsze gospodarstwa wesprzeć i utrzymać, to bez zwiększenia możliwości przetwórstwa i sprzedaży, to się nie uda – dodaje Andrzej Hałasiewicz".
Dobrze by było, gdyby takie regulacje prawne zostały wprowadzone w życie.
Źródło: Jadwiga Jarzębowicz, TVP Wrocław, TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu