Od zera do milionera – rozmowa z \” Królem rozsad warzyw\”- Grzegorzem Krasoniem

GRZEGORZ KRASOŃ, współtwórca i współwłaściciel, wraz z żoną Agatą, nowoczesnego Gospodarstwa Ogrodniczego „Krasoń” w Piaskach k. Piotrkowa Trybunalskiego specjalizującego się od kilkunastu lat w produkcji szklarniowej rozsad pomidora, ogórka, papryki i innych warzyw.

 

\"\"

 

Gospodarstwo „Krasoń”, produkując rocznie na 5 ha szklarni blisko 200 mln rozsad warzyw o niezwykle wysokiej jakości, w powszechnej opinii uchodzi za największego w branży producenta w Polsce oraz potentata w skali europejskiej. Ostatnio Gospodarstwo „Krasoń” przekształciło się w Grupę Producentów Rozsad Krasoń Sp. z o.o. Zmiana ta podyktowana była koniecznością usprawnienia logistycznego i chęcią ubiegania się o środki unijne. Teraz funkcjonuje jeden centralny punkt zamówień i dystrybucji, z którego obsługiwani są odbiorcy z kraju i zza granicy, m.in. z: Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi, Rosji i Niemiec. W „fabryce rozsad” w Piaskach znajduje zatrudnienie 130 osób. Rodzina Krasoń dzierżawi ponadto 6 ha szklarni w Złotowie, w których wytwarza się na wielką skalę pomidory i ogórki na owoc. Gospodarstwo Ogrodnicze „Krasoń” – z uwagi na swe wielce znaczące wyniki gospodarcze – uzyskało w 2001 r. tytuł Mistrza Krajowego AgroLigi oraz było 2-krotnie (w l. 2002 i 2003) nominowane do Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP. Agata i Grzegorz Krasoń legitymują się także tytułami:  „Złoty Rolnik 1990-2005” oraz „Ludzie AgroSukcesu’2009” w konkursie redakcji AGRO.

Rozmowa z GRZEGORZEM  KRASONIEM, współtwórcą i współwłaścicielem Gospodarstwa Ogrodniczego „Krasoń” W Piaskach, nominatem do tytułu Wybitny Agroprzedsiębiorca RP 2013

– Panie prezesie, czy pamięta Pan taką oto scenę, kiedy to w przededniu  wejścia Polski do Unii Europejskiej do Gospodarstwa Ogrodniczego Krasoń w Piaskach k. Piotrkowa zawitali Francuzi, specjalizujący się w produkcji rozsad warzyw. Po tym, co zobaczyli i usłyszeli, byli pełni podziwu dla dokonań Pańskiego gospodarstwa,  ale jednocześnie mieli nietęgie miny przy pożegnaniu. Czyżby nie spodziewali się, że w Polsce mógł im wyrosnąć taki konkurent?!

      – Pewnie, jest coś na rzeczy… Zresztą do takich i podobnych reakcji zdążyliśmy się już  z żoną przyzwyczaić. Od lat bowiem mamy okazję gościć w naszych szklarniach wielu zwiedzających, którzy nie szczędzą nam słów uznania, ale zarazem nie kryją niedowierzania, że wszystko to mogło być możliwe za życia właściwie jednego pokolenia rodziny Krasoń.

– Z tego, co wiadomo, Pana przygoda z ogrodnictwem szklarniowym zaczęła się w latach 70. ub. wieku, kiedy uczęszczał Pan jeszcze do podstawówki.

     – Rzeczywiście, jako dziecko po powrocie ze szkoły najpierw biegłem do „swoich” roślinek w szklarni – rodzice mieli wówczas 2000 m2 „pod szkłem”. Już wtedy musiałem połknąć bakcyla szklarniowego. Kiedy przyszedł czas na szkołę średnią, wybór mógł być tylko jeden – Technikum Ogrodnicze w Widzewie. 5 lat spędzone w jego murach jeszcze bardziej pobudziły moją fascynację ogrodnictwem szklarniowym. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym w życiu robić coś innego niż zajmować się roślinami pod szkłem. Jako dyplomowany technik-ogrodnik przez 6 lat pracowałem w gospodarstwie szklarniowym rodziców. A kiedy w 1985 r. ożeniłem się z Agatą, moi rodzice w prezencie dali nam szklarnie o powierzchni 250 m2. Odtąd na swoim uprawialiśmy: pomidory, gerbery, chryzantemy, rzodkiewki… Interes szedł dobrze, toteż przez 3 lata udało się nam zarobić na pół hektara tuneli foliowych. Zaczęliśmy w nich produkować na rynek pomidory i ogórki.

– Inni też wówczas w Polsce produkowali warzywa w  szklarniach i „pod folią”, ale nie zaszli tak daleko jak Wy w Piaskach.

     – Czasami o wszystkim decyduje przypadek… Tak było z nami. Przełomowym dla nas okazał się rok 1996, kiedy to – po długich namowach św.p. Pawła Różańskiego z firmy nasiennej Syngenta Seeds – dałem się przekonać, by zająć się szklarniową hodowlą rozsad.
Nie każdy ogrodnik, co oczywiste, ma predyspozycje i chęci, żeby robić coś więcej ponad rzemieślniczą produkcję dorodnych warzyw. Nam się to udało. Wspólnie z Pawłem jeździliśmy do Holandii.Tam poznawałem tajniki produkcji rozsad. W 1996 r. zdecydowaliśmy z żoną, że przestawiamy nasze gospodarstwo na produkcję wyłącznie rozsad warzyw.

– A to oznaczało, że musicie mieć własną szklarnię z prawdziwego zdarzenia.

 – I ją błyskawicznie zbudowaliśmy! W nowej szklarni o pow. 0,5 ha już w roku następnym mogliśmy wyprodukować na rynek 2,5 mln szt. rozsad warzyw. Wszystkie rozeszły się na pniu. To nas utwierdziło co do słuszności obranej drogi i zmobilizowało do myślenia o dalszym inwestowaniu w szklarnie, w których będziemy mogli produkować więcej i więcej rozsad warzyw.

– I produkcja rozsad warzyw w Gospodarstwie Ogrodniczym „Krasoń” z roku na rok wzrastała.

    – Istotnie. Odbiorcami naszych rozsad stawały się zarówno potężne chłodnie, jak np. Bonduelle czy Unifreze – nabywające po kilka milionów sztuk rocznie, duże gospodarstwa ogrodnicze kupujące po kilkaset tysięcy sztuk, jak i drobni indywidualni klienci, których potrzeby sięgały kilkuset sztuk rozsad. Naszymi stałymi partnerami stały się też wtedy, i są nam wierni po dziś dzień, liczne firmy nasienne i nawozowe oraz specjalizujące się w produkcji podłoża szklarniowego na terenie całego kraju. Dużym udogodnieniem dla odbiorców rozsad z logiem „Krasoń” stało się to, że jesteśmy w stanie  własnym transportem specjalistycznym dostarczyć je w określonym terminie i pod wskazany adres. Rynek stawał się coraz bardziej chłonny. Nasza produkcja rozsad też musiała rosnąć z roku na rok.

– A do tego potrzebne były coraz większe i coraz bardziej nowoczesne szklarnie.

     – Aby sprostać potrzebom jeszcze szybciej rozwijającego się rynku, rzeczywiście, musieliśmy stawiać co kilka lat nowe szklarnie. Obecnie mamy w Piaskach 5 ha pod szkłem i wyprodukowaliśmy w 2012 r. ponad 190 mln rozsad warzyw szklarniowych i gruntowych. A nasze gospodarstwo szklarniowe, co podkreślam z satysfakcją, pod względem zastosowanych w nim technologii, uznawane jest za jedno z najbardziej nowoczesnych w Europie. Znawcy przedmiotu szacują, że Gospodarstwo Ogrodnicze „Krasoń”, obsługując 20 proc. rynku krajowego, jest liderem w Polsce w produkcji rozsad warzyw o najwyższej jakości.

– Imponujące osiągnięcie, tym bardziej, jeśli zważyć, że dojście do tak wysokiego pułapu zajęło Wam raptem kilkanaście lat…

     – Stało się to możliwe, dzięki zarówno najwyższej jakości oferowanego przez nas towaru, jak i umiejętnej promocji tego wszystkiego, co my w naszych szklarniach robimy. W tym celu np. co roku organizowaliśmy w gospodarstwie Dzień Otwartych Drzwi, w którym uczestniczyły setki przyszłych odbiorców naszych rozsad. Nigdy nie żałowaliśmy pieniędzy na promocję i reklamę. Nie opuszczaliśmy żadnej liczącej się wystawy branżowej w kraju, jak choćby tradycyjnych  Krajowych Dni Ogrodnika w Gołuchowie k. Kalisza, czy wielkiej Wystawy Ogrodniczej Horti Fair w Amsterdamie. Nie odmawialiśmy też udziału w roli prelegentów w licznych seminariach, organizowanych przez firmy ogrodnicze. Największego „kopa” reklamowego, co podkreśla moja żona Agata, a ja się z tym zgadzam, dostaliśmy w 2001 r., kiedy to wybrano nas na Krajowego Mistrza AgroLigi. To dzięki temu konkursowi usłyszała o nas niemal cała Polska. A to z kolei przekuło się w dodatkowe miliony zamawianych u nas rozsad warzyw.

Jak radzi sobie Pan z organizacją tak ogromnego przedsięwzięcia gospodarczego?

     – Akurat w tym względzie mamy z żoną dodatkowy powód do satysfakcji: udało nam się dopracować takiego modelu zarządzania, w ramach którego my jako właściciele podejmujemy wyłącznie decyzje strategiczne i reprezentujemy Gospodarstwo Ogrodnicze  „Krasoń” na zewnątrz, natomiast zatrudnione przez nas kadry menedżerskie i technologiczne – na bieżąco, bez naszej ingerencji, kierują produkcją ogrodniczą i jej dystrybucją. Dzięki temu – od ładnych kilku lat możemy mieć znacznie więcej czasu dla siebie, dla rodziny, a nawet pozwolić sobie na wyjazd za granicę, i to nie tylko w celach służbowych.

– A czy udało się Wam zaszczepić zamiłowanie do ogrodnictwa swoim dzieciom? Czy upatrujecie w nich swoich następców?

     – Dochowaliśmy się trójki dzieci. Najstarszy syn Michał, po Wydziale Ogrodniczym Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, to – podobnie jak ja – pasjonat ogrodnictwa. W imieniu rodziny – współzarządza dzierżawionym przez nas Złotowskim Przedsiębiorstwem Ogrodniczym na 6 ha „pod szkłem”, w którym produkuje się pomidory i ogórki na owoc. Młodszy syn Marcin studiuje stosunki międzynarodowe ze specjalizacją gospodarka światowa i biznes międzynarodowy na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Synowie tworzą zgrany duet.  Już obecnie wyłącznie na ich głowach pozostają kwestie handlu zagranicznego, na który od kilku lat mocno stawiamy w naszej firmie, i który rozwija się obiecująco, zwłaszcza na kierunku wschodnim. Córka Marta, nasza najmłodsza latorośl, która studiuje bezpieczeństwo wewnętrzne  w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej nie ma jeszcze sprecyzowanych planów co do swojej przyszłości zawodowej. Rzecz jasna, jako rodzice, chcielibyśmy, by swoją przyszłość związała  z… Gospodarstwem Ogrodniczym „Krasoń”.


 Rozmawiał: Leon Wawreniuk

 

Advertisement

Advertisement

Zostaw komentarz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

KRUS wydłużył termin zgłoszeń do konkursu „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”

Trwa kolejna edycja ogólnopolskiego konkursu „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”. W odpowiedzi na liczne prośby, organizatorzy zdecydowali o wydłużeniu terminu przyjmowania zgłoszeń. Gospodarstwa rolne można zgłaszać...
13,428FaniLubię
7,105ObserwującyObserwuj
3,946ObserwującyObserwuj
11,402SubskrybującySubskrybuj
Verified by ExactMetrics