Z najnowszego raportu Komisji Europejskiej wynika, że polskie rolnictwo jest bardzo słabe ekonomicznie. Wypadamy źle, szczególnie na tle państw byłego bloku wschodniego, które są członkami UE.
W połowie października bieżącego roku Komisja Europejska opublikowała pogłębiony raport dotyczący kondycji ekonomicznej unijnych gospodarstw rolnych w latach 2014-2015. Dokument pokazuje systemowe zależności (czasem graniczące z alarmującym uzależnieniem) od unijnych dopłat, wydajność przedsiębiorstw rolnych oraz efektywność organizowania gospodarki rolnej.
– Niestety zmiany w tych obszarach są na tyle długotrwałe, że wyniki sprzed trzech lat wciąż trafnie odzwierciedlają stan wspólnotowego rolnictwa. O ile dochodowość gospodarstw rolnych generalnie rośnie, o tyle polscy rolnicy są w ogonie UE, a nasze gospodarstwa pozostają jednymi z najmniej wydajnych – ocenia dane z raportu Komisji Europejskiej, Instytut Gospodarki Rolnej.
Zdaniem Instytutu, wartość naszych gospodarstw ma się nijak do najlepiej wycenianych farm holenderskich i duńskich.
– Niestety po pierwszej dekadzie naszej obecności w UE polskiemu rolnictwu wciąż bliżej do Bułgarii i Rumunii niż do Zachodu – wyjaśnia IGR.
Raport KE pokazuje także, że narracja o prawdziwie rodzinnych gospodarstwach rolnych, którymi miałaby wyróżniać się Polska, jest zupełnie fałszywa.
– W skali całej Unii aż 77 proc. gospodarstw stanowią właśnie te rodzinne, a nasi rolnicy nie wyróżniają się niczym szczególnym – ocenia IGR.
Różnice między „starą” a „nową” Unią. Polska w ogonie
Instytut zauważa, że wskaźnikiem najlepiej obrazującym siłę/wartość gospodarstw jest przyrost wartości netto gospodarstwa w rocznym okresie roboczym (FNVA/AWU).
– O ile różnica między państwami „starej” Unii a tymi przyjętymi w 2004 roku (i później) była sukcesywnie redukowana do roku 2011, o tyle od 2012 obserwuje się ponowne poszerzanie się tej przepaści. Wynika to m.in. z coraz powszechniejszego trendu przechodzenia zachodnich gospodarstw na uprawy, ogrodnictwo oraz produkcję winorośli i odchodzenia od nierentownej produkcji mleka i jego przetworów oraz hodowli zwierząt, która znalazła się dziś w rękach kilku europejskich i globalnych oligopolistów – analizuje IGR.
Biorąc pod uwagę ten wskaźnik Polska, Rumunia i Słowenia zamykają unijną klasyfikację i są najsłabiej rozwijającymi się gospodarkami rolnymi w całej Wspólnocie.
Polskie gospodarstwa z wynikiem FNVA/AWU na poziomie 6000 euro przyrastają w wartość 10 razy gorzej niż ich odpowiedniki z najlepszej w zestawieniu Danii (FNVA/AWU równe 61 800 euro). Niestety nasze wyniki są też daleko odbiegające od unijnej średniej, która osiąga wartość FNVA/AWU równą 18 600 euro.
Uzależnienie od dopłat bezpośrednich
Instytut zauważa, że ciekawie prezentuje się zestawienie państw członkowskich, których gospodarstwa rolne są najbardziej zależne od płatności bezpośrednich. Mierząc udział płatności bezpośrednich w proście wartości netto gospodarstwa (FNVA), okazuje się, że Polska plasuje się na dziesiątym miejscu (44 proc. udział), a liderem uzależnienia od płatności bezpośrednich pozostaje Słowenia (powyżej 70 proc. udziału w FNVA).
– Z badań wynika, że najbardziej podatne na uzależnienie od dopłat i wykazujące najmniejszy potencjał rozwoju ekonomicznego są gospodarstwa trudniące się wypasem zwierząt oraz gospodarstwa mieszane (hodowla zwierząt w połączeniu z uprawami). Niestety te pierwsze pozostają głównym typem gospodarstw rolnych w Polsce. Najbardziej niezależne od dopłat oraz przejawiające największy potencjał dochodowy są gospodarstwa trudniące się tylko uprawami zbóż, produkcją winorośli oraz ogrodnictwem – ocenia IGR.
Pełny raport znajduje się tu: https://ec.europa.eu/agriculture/sites/agriculture/files/fadn/documents/eu_farm_economics_overview_2015.pdf
Redakcja AgroNews, źródło: Instytut Gospodarki Rolnej, fot. Kamila Szałaj