Na koniec I półrocza br. KRD odnotował spadek liczby rolników – przedsiębiorców rdr. o 13,5%. Do tego łączne zadłużenie zmniejszyło się o 2,6% rdr. Z kolei w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, rdr. ubyło 3,2% rolników. Ponadto o 4% rdr. spadła suma zaległości. W pierwszym z rejestrów średnie zadłużenie rdr. wzrosło o 12,6%, a w drugim –zmalało o 0,8%. Z danych KRD wynika też, że o 19 dni wydłużył się okres, w którym statystyczny rolnik zalegał ze spłatą zobowiązań. Jednak eksperci twierdzą, że ww. dane nie oddają faktycznej sytuacji. I przewidują, że problemy rolników przybiorą na sile na przełomie III i IV kwartału br. Do tego wskazują, że w kolejnych okresach rolników mogą dobić nowe problemy – wcześniej pojawiające się na mniejszą skalę, tj. zmiany klimatyczne, przez które będą popadać w coraz to większe kłopoty finansowe.
Spadki nie oddają realnej sytuacji
Jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów (KRD), na koniec czerwca br. w tym rejestrze było 3,7 tys. zadłużonych rolników – przedsiębiorców. To o 13,5% mniej niż w analogicznym okresie 2022 roku, kiedy było ich 4,3 tys. Natomiast w przypadku Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, o 3,2% rdr. spadła liczba dłużników z kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Na koniec czerwca br. było ich 1,6 tysięcy, a rok wcześniej – 1,6 tys.
– Sytuacja rolników nie uległa poprawie. Zmniejszenie liczby zadłużonych to jedynie efekt uzyskania przez nich środków pieniężnych w wyniku sprzedaży produkcji z poprzedniego roku po zaniżonych cenach. Dane te nie oddają rzeczywistej skali problemów w rolnictwie. Wynikają one ze znaczącego wzrostu kosztów pracy i importu tańszych, zagranicznych produktów rolnych. To poskutkowało spadkiem cen w skupie – komentuje Adrian Parol, doradca restrukturyzacyjny specjalizujący się w sektorze rolnym.
Według danych KRD, na koniec czerwca br. zadłużenie rolników – przedsiębiorców wyniosło blisko 270 mln zł. To o 2,6% mniej niż rok wcześniej – ponad 277 mln zł. Z kolei z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że o 4% rdr. spadła kwota zaległości dłużników z kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Ostatnio wyniosła niecałe 495 mln zł, a rok wcześniej – ponad 515 mln zł.
– W mojej ocenie, kolejny raz z rzędu dane nie przedstawiają faktycznej kondycji tego sektora. Uważam, że liczba rolników, którzy będą mieli problemy z obsługą swoich zobowiązań, wzrośnie. Wkrótce w rejestrach zaczną pokazywać się nowe wpisy, które przybiorą na sile na przełomie III i IV kwartału br. Wówczas skumulują się skutki wielu negatywnych czynników, w tym wzrostu cen wszystkich nośników energii i stóp procentowych oraz szalejącej inflacji. Sytuacja gospodarcza, wywołana pandemią oraz wybuchem wojny w Ukrainie, wciąż jest bardzo ciężka i generuje szereg problemów i wyzwań. Taki splot trudności będzie miał bezpośrednie przełożenie na zachowanie płynności finansowej przez ten sektor w kolejnych latach – przekonuje radca prawny i doradca restrukturyzacyjny Łukasz Goszczyński.
Podobną opinię wyraża Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych (KRIR). – Myślę, że dane nie do końca odzwierciedlają sytuację w rolnictwie. Spada liczba inwestycji na wsi, a ci, którzy mają zobowiązania, nie inwestują w nowy sprzęt i próbują uregulować swoje wierzytelności, np. sprzedając ziemię – przekonuje prezes KRIR.
Widać, że wzrosty są niepokojące
W KRD średnie zadłużenie rolnika – przedsiębiorcy wyniosło ponad 73 tys. zł. To o 12,6% więcej niż rok wcześniej, kiedy było na poziomie 64,8 tys. zł. Natomiast z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że średnia kwota zaległości spadła rdr. o 0,8% w kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Na koniec czerwca br. przekraczała 317,5 tys. zł, a rok wcześniej wynosiła niespełna 320 tys. zł.
– Wzrost zadłużenia w KRD wynika z okoliczności, iż rolnicy, chcąc uruchomić produkcję rolną, musieli zaciągnąć nowe zobowiązania. Będą mogli je spłacić dopiero po zakończeniu żniw. W świetle obecnych kosztów produkcji oraz cen skupu płodów rolnych, rolnicy nie będą w stanie spłacić całości długów. Średnie zadłużenie jest niepokojące, bo stanowi znaczące obciążenie dla dłużnika, który oprócz jego obsługi musi ponosić koszty związane z wygenerowaniem zysków. Co więcej, znaczący wpływ na jego sytuację mają czynniki zewnętrzne, związane z eksportem, co istotnie wpływa na wysokość cen w skupie. Rolnik nie jest w stanie planować wydatków i może obawiać się o swoją przyszłość – mówi Adrian Parol.
Na podstawie obserwacji rynku mec. Goszczyński prognozuje, że urośnie średni dług rolnika. Teraz jest to niespełna 13% rdr. Jednak pod koniec br. lub w I kwartale 2024 roku może to być już wartość, która zbliży się do 20%, a na pewno przekroczy 15%. Z kolei z danych KRD wynika, że na koniec I poł. 2023 r. statystyczny rolnik – przedsiębiorca zalegał ze spłatą zobowiązań 937 dni, a rok wcześniej – 918 dni. Zatem ten okres wydłużył się o 19 dni. Jak podkreśla Wiktor Szmulewicz, to niewielka zmiana, ale widać, że zadłużenie wzrasta w kierunku trzech lat. Jeśli w czyimś przypadku trwa tak długo, to dosyć trudno z niego wyjść.
– Na nieznaczne wydłużenie wpływa sytuacja, związana ze spadkiem cen produktów rolnych w skupie. W wyniku tego rolnicy będą mieli coraz większe problemy ze spłatą zobowiązań. Część przedsiębiorców ich nie spłaci, tym samym powinny być wdrożone rozwiązania mające na celu pomoc finansową rodzimym rolnikom na preferencyjnych warunkach, np. ochrony rynku rolnego przed napływem produktów z innych krajów – alarmuje Adrian Parol.
Zgodnie z danymi KRD, na koniec czerwca br. rolnik – przedsiębiorca z woj. małopolskiego zalegał ze spłatą zobowiązań średnio 1757 dni. Dalej w zestawieniu widać woj. pomorskie – 1364 dni, opolskie – 1292 dni, lubuskie – 1266 dni, a także świętokrzyskie – 1191 dni. Zestawienie zamyka woj. warmińsko-mazurskie – 648 dni. Przed nim widać podlaskie – 704 dni, jak również kujawsko-pomorskie – 720 dni.
– Alarmujące są różnice między województwami, które tworzą pewien podział na najbogatsze i najbiedniejsze części kraju. Wynikają one z różnego typu produkcji, dominujących w danych regionach Polski. Dla przykładu, w woj. wielkopolskim są duże gospodarstwa, które mają po 1000-4000 sztuk świń. Natomiast na Podlasiu hodowcy posiadają po 50-100 świń. Zatem jedno gospodarstwo w Wielkopolsce może odpowiadać długom dwóch gmin na Podlasiu. I dlatego statystyki się różnią. Jednak wszędzie zadłużenie trwające powyżej 150 dni jest niebezpieczne, ponieważ reaguje na nie Urząd Skarbowy, który np. domaga się zwrotu VAT-u – informuje Sławomir Izdebski, Przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych.
Kolejne zagrożenia na horyzoncie
Zdaniem ekspertów, sytuacja rolników będzie się dalej pogarszała. – Brakuje działań mających na celu zabezpieczenie interesów rolników ze strony rządzących. Liczba zadłużonych rolników będzie wzrastać. Co więcej, będzie rosła kwota ich zadłużenia. Kluczowe znaczenie mają tu wysokie koszty produkcji, niskie ceny skupu i niekontrolowany import tańszych produktów rolnych. Zbliżające się wybory parlamentarne nie poprawią sytuacji rolników – zapewnia Adrian Parol, doradca restrukturyzacyjny specjalizujący się w sektorze rolnym.
W opinii Sławomira Izdebskiego, przez następne trzy miesiące ani rząd, ani parlament nie będzie pracował nad stworzeniem wsparcia dla rolników. Po zaprzysiężeniu nowego rządu będzie tak samo. Ekspert spodziewa się więc ok. 4 miesięcy marazmu. Sytuacja konkretnych rolników będzie zależała stricte od koniunktury na rynku. Jeśli ceny produktów rolnych będą nadal spadały, to wtedy rzeczywiście istnieje zagrożenie, że to zadłużenie jeszcze się powiększy.
– Z rozmów z wieloma rolnikami, którzy posiadają obecnie zadłużenie, wynika, że liczą na to, iż po wyborach nowy rząd i parlament przyjrzy się ich sprawie i będzie próbował coś zaradzić. Ale nawet gdyby to nastąpiło, to pierwsze efekty tego będzie można obserwować za rok lub dwa lata, a może nawet i dłużej. Natomiast pomoc jest potrzeba teraz i tu – zwraca uwagę Łukasz Goszczyński.
Ekspert dodaje też, że w sytuacji dynamicznie zachodzących zmian klimatycznych, tj. naprzemiennych susz i ulew, rolnikom jest potrzebny szerszy plan ratunkowy, np. w kwestii doregulowania stosunków handlowych pomiędzy nimi a przetwórcami, pośrednikami i sieciami handlowymi – na styku równoprawnej pozycji negocjacyjnej. To w dużym stopniu poprawiłoby ich sytuację i płynność finansową. Oczywiście skutków klimatycznych to nie zlikwiduje, ale przez to rolnikom odejdzie jeden z ważniejszych problemów, który wciąż narasta i mocno niepokoi. A jak dodaje Goszczyński, w kolejnych okresach – nie tylko miesiącach, ale też latach, będzie to jeden ze znaczących czynników, przez który rolnicy będą popadać w coraz to większe problemy, głównie te finansowe.
– Podsumowując, należy podnieść jeszcze jedną ważną kwestię. Otóż liczba gospodarstw się kurczy. To spowoduje, że w perspektywie dłuższego czasu dłużników – rolników będzie mniej, ale to wcale nie będzie oznaczało poprawy sytuacji. W suchych danych może tak będzie. Jednak będą to kolejne pozorne wyniki, które nie mogą oddawać rzeczywistego stanu, w jakim znajdują się rolnicy – konkluduje radca prawny i doradca restrukturyzacyjny Łukasz Goszczyński.
Źródło: Monday News